Przywódcy UE dali mandat eurogrupie do prac nad projektem budżetu strefy euro

Na szczycie w Brukseli w piątek unijni przywódcy dali eurogrupie mandat do prac na projektem budżetu strefy euro. Na jego kształt mają mieć jednak wpływ także unijne kraje spoza strefy euro. O taką decyzję zabiegała Polska. Przywódcy unijni potwierdzili na szczycie że chcą, by porozumienie ws. nowego, wieloletniego budżetu UE zostało osiągnięte jesienią 2019 r., a nie - jak wcześniej zapowiadała Komisja Europejska - jeszcze przed majowymi wyborami do PE.

Zgodnie z przyjętymi w piątek konkluzjami budżet strefy euro ma być częścią przyszłego budżetu UE na lata 2021-2027.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział na konferencji po szczycie, że ten specjalny budżet zostanie przyjęty w formacie inkluzywnym przez wszystkie kraje członkowskie UE. Oznacza to, że państwa UE, które nie są członkami eurolandu, także będą miały wpływ na jego kształt. O takie rozwiązanie zabiegała Polska.

Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w piątek po szczycie UE, że Polska poparła utworzenie budżetu dla strefy euro w ramach wieloletniego budżetu UE.

Reklama

"Strefa euro powinna dalej prowadzić reformy strukturalne i ten instrument finansowy w ramach wieloletnich ram, a więc w kształcie takim, na który mamy wpływ, jest przez nas jak najbardziej popierany. O to właśnie zabiegaliśmy" - podkreślił szef rządu. Jak mówił, to, że będzie on częścią wieloletnich ram finansowych, oznacza, że nie jest to osobny budżet, "co jest podstawowe dla ochrony interesów Polski". "Wspieramy elementy architektury strefy euro, które mają pomagać jej wyjść z kryzysu" - zaznaczył premier.

Dla Polski, która od zawsze przeciwstawiała się utworzeniu osobnego eurobudżetu, kluczowe było utrzymanie wpływu na jego kształt. Do tej pory najważniejsze posiedzenia eurogrupy, podobnie jak szczyty strefy euro, odbywały się w formacie inkluzywnym, czyli z udziałem 27 państw członkowskich (bez wychodzącej z UE Wielkiej Brytanii). Warszawa obawiała się jednak, że państwa eurolandu będą chciały same decydować, jak ma funkcjonować nowy instrument.

Kraje obszaru wspólnej waluty, które same są podzielone w kwestii eurobudżetu, odrzuciły stabilizacyjny wymiar takiego instrumentu (czyli kierowanie środków do państw przeżywających trudności). Budżet ma za to służyć celom zwiększania konkurencyjności i zmniejszania różnić między krajami euro.

Dzięki takim ustaleniom, które oddalają perspektywę transferów fiskalnych z bogatej północy na biedniejsze południe Europy, na nowy instrument zgodziła się niechętna mu do tej pory Holandia. Wcześniej porozumienie w tej sprawie po miesiącach rozmów wypracowały Paryż i Berlin.

Projekt dużego budżetu dla eurolandu (odpowiadającego nawet kilku procentom połączonego PKB państw "19") forsował prezydent Francji Emmanuel Macron, jednak z jego ambitnych założeń nie pozostało zbyt wiele. Budżet całej UE odpowiada mniej więcej 1 proc. dochodu narodowego brutto państw członkowskich.

Tusk na konferencji w piątek mówił też o przyjętym w grudniu zeszłego roku porozumieniu krajów strefy euro ws. reformy eurolandu. "Rok temu obiecaliśmy konkretne kroki w celu wzmocnienia unii gospodarczej i walutowej. Dzisiaj przywódcy wywiązali się z tej obietnicy" - wskazał.

W tym porozumieniu zdecydowano o dodatkowym zabezpieczeniu, które ma zwiększać możliwości pomocowe dla będących w kryzysie banków oraz o wzmocnieniu możliwości Europejskiego Mechanizmu Stabilności (ESM) w zakresie zapobiegania kryzysom. "Te dwie decyzje (...) znacznie wzmacniają unię walutową" - wskazał Tusk.

Przewodniczący eurogrupy Mario Centeno zapowiedział w piątek rano rozpoczęcie w przyszłym roku prac nad stworzeniem budżetu dla strefy euro.

"W ciągu tylko kilku tygodni przeszliśmy od czegoś, co było niemożliwe, do czegoś, co wydaje się prawdopodobne, jeśli chodzi o budżet dla strefy euro. Dziś, mam nadzieję, przywódcy przyjmą mandat, aby kontynuować prace nad instrumentami budżetowymi, aby promować konwergencję i konkurencyjność strefy euro. To ważny dzień dla nas wszystkich" - mówił Centeno.

Premier Włoch Giuseppe Conte powiedział w piątek w Brukseli, że ma nadzieję na osiągnięcie porozumienia z Komisją Europejską w sprawie projektu włoskiego budżetu na przyszły rok w ten weekend, tak aby uniknąć unijnej procedury dyscyplinarnej.

Conte przekonywał w piątek przywódców Unii Europejskiej w Brukseli przy okazji szczytu UE, że jego propozycja obniżenia deficytu Włoch na przyszły rok powinna sprawić, że unijna procedura dyscyplinarna stanie się zbędna.

Kilka dni temu przedstawił propozycję obniżenia deficytu w projekcie budżetu na przyszły rok do 2,04 procent PKB z 2,40 procent. Ma nadzieję na osiągnięcie dzięki temu porozumienia z Komisją Europejską. W piątek na marginesie szczytu rozmawiał o tym z niemiecką kanclerz Angelą Merkel.

Conte podkreślił na konferencji w Brukseli, że włoski rząd nie może zmniejszyć deficytu w projekcie poniżej poziomu 2,04 proc. PKB. Wskazał, że w tej kwestii nie ma "marginesu do negocjacji".

W czwartek Conte spotkał się z portugalskim premierem Antonio Costą, którego minister finansów, Mario Centeno, jest przewodniczącym eurogrupy. Również w czwartek komisarz UE ds. ekonomicznych Pierre Moscovici powiedział, że Rzym i Bruksela pracują nad szybkim znalezieniem kompromisu w kwestii budżetu.

Pod koniec listopada KE negatywnie oceniła już wcześniej raz zrewidowany projekt budżetu Włoch na przyszły rok. Wskazując, że kraj ten nie spełnia unijnego kryterium długu, otworzyła drogę do objęcia go procedurą nadmiernego deficytu.

Gabinet prawicowej Ligi i antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd tłumaczy potrzebę podniesienia deficytu, który na ten rok jest zapisany na poziomie 1,8 proc. PKB, koniecznością realizacji podpisanego przez te ugrupowania programu rządowego. Przewiduje on m.in. sztandarową, wyborczą obietnicę Ruchu, czyli wprowadzenie dochodu podstawowego dla osób najbiedniejszych i poszukujących pracy.

Rząd, który nadal pracuje nad projektem budżetu, poszukuje dodatkowych środków. Zapowiada, że uzyska je np. ze sprzedaży niektórych nieruchomości należących do państwa.

Szefowie państw i rządów po raz pierwszy tak długo debatowali na temat kolejnej unijnej siedmioletniej perspektywy budżetowej, wychodząc tym razem poza kwestie harmonogramu.

Źródła unijne, z którymi rozmawiała PAP, relacjonowały, że stanowiska przedstawione przez liderów państw UE potwierdziły istnienie dotychczasowych podziały w sprawie.

Rada Europejska przyjmując z zadowoleniem dotychczasowe prace wezwała nadchodzącą, rumuńska prezydencję do kontynuowania rozmów i opracowania wytycznych do kolejnego etapu negocjacji, "aby osiągnąć porozumienie na szczycie Rady Europejskiej jesienią 2019 r."

Polska należy do państw, które nie chcą pośpiechu w tej sprawie. "Ten termin (jesień 2019 r. - PAP) uważamy, delikatnie mówiąc, za bardziej realistyczny niż dotychczasowy. Jest on zgodny z naszym poglądem na tę sprawę" - mówił jeszcze przed rozpoczęciem szczytu premier Mateusz Morawiecki.

Polska - jak wynika z propozycji KE - będzie w grupie krajów najbardziej dotkniętych cięciami w budżecie UE.

Na lata 2021-2027 nasz kraj miałby otrzymać 64 mld euro w ramach polityki spójności. Cięcia wynoszące ponad 23 proc. oznaczają, że do Polski trafiłoby 19,5 mld euro mniej niż obecnie.

Warszawa protestuje przeciwko takiemu rozwiązaniu, proponując zwiększenie składek narodowych, by nieco załatać dziurę powstałą w związku z brexitem, ale państwa europejskiej Północy - z Holandią na czele - są przeciwko zwiększaniu rozmiaru kontrybucji do unijnej kasy.

Z Brukseli Łukasz Osiński

PAP
Dowiedz się więcej na temat: UE | budżet UE | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »