Łagodzenie rekomendacji

Z dr. Mariuszem Zygierewiczem, dyrektorem w Związku Banków Polskich, rozmawiał Janusz Grobicki. Rekomendacja T nakłada na banki okresowy obowiązek oceny klienta i spłacalności jego kredytów .

Z dr. Mariuszem Zygierewiczem, dyrektorem w Związku Banków Polskich, rozmawiał Janusz Grobicki. Rekomendacja T nakłada na banki okresowy obowiązek oceny klienta i spłacalności jego kredytów .

Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała wprowadzenie zmian do projektu Rekomendacji T. Jakie będą ich konsekwencje?

- Najbardziej widoczna zmiana zawarta w II wersji projektu Rekomendacji T dotyczy złagodzenia dopuszczalnych rozmiarów wielkości zadłużenia klienta z tytułu zaciągniętych kredytów. Zgodnie z nowym projektem KNF ma rekomendować bankom, że wskaźnik 50 proc. relacji kwoty wydatków kredytobiorcy z tytułu obsługi kredytu (spłaty rat i odsetek) do dochodów netto kredytobiorcy będzie utrzymany tylko w odniesieniu do osób, których dochód netto nie przekracza poziomu przeciętnego wynagrodzenia. Natomiast w przypadku osób o wyższych dochodach ten wskaźnik został podniesiony do wysokości 65 proc. dochodu.

Reklama

Kwota udzielonego kredytu może być więc dla takich klientów wyższa. Jest to pewne złagodzenie wymogów formalnych.

Niestety dla banków specjalizujących się w private bankingu, których klienci są osobami bardzo zamożnymi, osiągającymi bardzo wysokie dochody, różnica między poziomem 50 i 65 proc. nie jest istotna. Dlatego mimo liberalizacji problem nie został w całości rozwiązany. Sektor bankowy postulował bądź całkowite odejście od limitów ilościowych, bądź też ustanowienie jeszcze wyższego limitu dla osób o bardzo wysokich dochodach.

Czy to jedyna zmiana?

- Nie. Zmiany dotyczą także sposobu liczenia zdolności kredytowej. W poprzedniej wersji nałożono na banki obowiązek badania zdolności kredytowej nie tylko klienta, ale także członków jego rodziny - nawet gdy osoby te nie były współkredytobiorcami. Analogiczne wymagania proponowano pierwotnie postawić względem członków rodziny poręczyciela, także tych, którzy nie figurują w umowie kredytowej jako poręczyciele.

Dlaczego to nie odpowiadało bankom?

- Przede wszystkim osoby takie nie są podmiotami umowy z bankiem. W świetle przepisów prawa bankowego nie ma on możliwości oceny wielkości dochodów, obciążeń różnego rodzaju wydatkami osób, które nie są jego partnerem jako potencjalni klienci ubiegający się o kredyt bankowy lub jako poręczyciele kredytu. Bank ma prawo uzyskać informacje jedynie o swoim kliencie.

Dodatkowo pierwotny projekt Rekomendacji T nakazywał uwzględnienie obciążeń finansowych klienta w bardzo szerokim i nie do końca sprecyzowanym zakresie. Pojęcie bowiem obciążenia finansowego można rozumieć bardzo szeroko, w efekcie nawet niezapłacone jeszcze faktury i rachunki z racji odroczonego terminu płatności, a wynikające z czynności dnia codziennego, mogłyby być wliczane do kwoty obciążeń finansowych klienta, powodujących pomniejszenie jego zdolności do zaciągnięcia kredytu bankowego. W takiej sytuacji nawet rachunek za gaz lub energię elektryczną mógłby być uznany za obciążenie finansowe dla potrzeb wypełnienia Rekomendacji T. Zmiana proponowana przez KNF definiuje, że chodzi o obciążenia wynikające z przepisów prawa lub mające charakter trwały i przesądzony, na przykład takie, jak zasądzone sądownie alimenty. Są to więc obciążenia, z których ponoszenia klient nie może dobrowolnie zrezygnować.

Warto jednak wskazać, że mimo złagodzenia niektórych zapisów projektów rekomendacji, wciąż istnieją problemy, które w opinii sektora bankowego wymagają uelastycznienia.

Zatem co jeszcze powinno zostać uwzględnione przez nadzór?

- Część banków specjalizujących się w obsłudze klienta detalicznego deklaruje, że nie chce tylko i wyłącznie dokonywać oceny zdolności kredytowej na podstawie indywidualnych analiz każdego klienta, zwłaszcza w odniesieniu do relatywnie niewielkich kwotowo kredytów. Chcą korzystać, tak jak robiły to do tej pory, ze sprawdzonego (zweryfikowanego w praktyce) modelu oceny zdolności kredytowej tworzonego na podstawie danych statystycznych.

Dlaczego?

- W wielu takich przypadkach szczegółowa indywidualna analiza ryzyka w odniesieniu do klientów nie jest konieczna. Skala rozdrobienia portfela detalicznego oraz rozmiary pojedynczej ekspozycji kredytowej banku względem klienta nie uzasadniają ponoszenia wysokich kosztów dokonywania analizy jego zdolności kredytowej na podstawie wielkości dochodów i wydatków kredytobiorcy. Indywidualna analiza zdolności kredytowej każdego klienta spowoduje znaczący wzrost kosztów operacyjnych banków oraz wydłuży, w sposób nieuzasadniony, czas oczekiwania na decyzję kredytową. To spowoduje niedogodności dla kredytobiorców i zwiększy koszt rozpatrywania wniosku kredytowego.

Ponadto Rekomendacja T nakłada na banki okresowy obowiązek oceny klienta i spłacalności jego kredytów zaciągniętych w innych bankach, nawet jeśli udzielony przez nasz bank kredyt jest obsługiwany na bieżąco, ale okres pozostały do spłaty ekspozycji kredytowej wynosi co najmniej pięć lat. Ta konieczność prowadzenia miesięcznego przeglądu spłaty wszystkich tego typu zobowiązań nakłada znaczne obciążenia na instytucję, chociaż w wielu wypadkach wydaje się zbędna i mogłaby mieć tylko okresowy charakter w odniesieniu do terminowo spłacanych zobowiązań względem banku.

Tylko czy banki mogą żądać takich informacji od innych podmiotów działających na rynku finansowym?

- Bank może oczywiście zwrócić się do klienta, aby ten poinformował go, jakie zobowiązania spłaca w innych bankach. Może również wystąpić do Biura Informacji Kredytowej o udostępnienie odpowiednich danych, których wymaga Rekomendacja T. Jednak, mimo że BIK dysponuje dużymi zasobami, mogą one okazać się w niektórych przypadkach niepełne lub nieterminowe w odniesieniu do wielu klientów naszego banku. Nie wszystkie jeszcze banki uzupełniają systematycznie informacje dostarczane do BIK-u na temat swoich klientów. Należy uwzględnić również fakt, że na rynku finansowym funkcjonują podmioty, które nie współpracują z Biurem Informacji Kredytowej. Dlatego wypełnienie tych wymogów Rekomendacji T może okazać się bardzo trudne lub niemożliwe.

Kiedy Rekomendacja T może wejść wżycie?

- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie przyjęta w formie uchwały przez Komisję Nadzoru Finansowego pod koniec stycznia 2010 r. W projekcie znajduje się zapis, że ujęte w Rekomendacji T zalecenia wchodzą generalnie w życie w ciągu sześciu miesięcy od momentu uchwalenia. Pewne uregulowania rekomendacji mają obowiązywać później, bo dopiero po roku od jej przyjęcia. Niestety, projekt nie precyzuje, które zapisy zaczną obowiązywać później. Dziś można tylko przypuszczać, że może dotyczyć to np. wymogu gromadzenia informacji statystycznych i tworzenia wewnętrznych baz danych w banku. Można się więc spodziewać, że większość zaleceń Rekomendacji T zacznie obowiązywać od połowy 2010 roku.

Chcę podkreślić, że nieprawdziwe są informacje sugerujące, jakoby już od początku 2010 r. banki powinny być przygotowane do stosowania jej wymogów. Dopóki nie znamy ostatecznej treści tego dokumentu, trudno oczekiwać, aby spełnione zostały chociażby wymagania dotyczące opracowania odpowiednich aplikacji informatycznych niezbędnych do wdrożenia rekomendacji.

Jak długo Rekomendacja T powinna obowiązywać?

- W stosunku do wszystkich dotychczas wydanych rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego, a wcześniej Komisji Nadzoru Bankowego, istnieje zasada, że ich obowiązywanie jest bezterminowe. Odpowiednich zasad bank musi przestrzegać, zawsze biorąc pod uwagę prawidłowe zarządzanie ryzykiem kredytowym.

Czy jej wprowadzenie może zahamować tempo wzrostu gospodarczego w Polsce?

- Najważniejsze jest, aby wprowadzenie Rekomendacji T nie nastąpiło w okresie słabego tempa wzrostu akcji kredytowej. Na szczęście z ostatnich deklaracji banków wynika, że są one gotowe nieco szerszym strumieniem udzielać nowych kredytów, dlatego można sądzić, że najgorszy okres już minął. Z drugiej strony, kredyty są źródłem finansowania rozwoju gospodarki, a więc zastosowanie dodatkowych sankcji osłabiających akcję kredytową może mieć negatywne konsekwencje o charakterze makroekonomicznym.

Co o tym sądzi Komisja Nadzoru Finansowego?

- Rozmawialiśmy o tym problemie z Urzędem Komisji Nadzoru Finansowego. Jego przedstawiciele zdają sobie sprawę z tego, że w wyniku Rekomendacji T, część klientów może stracić dostęp do kredytów, gdyż bank nie będzie w stanie pozytywnie ocenić ich zdolności kredytowej. Mają również świadomość, że rekomendacja może spowodować negatywne skutki makroekonomiczne. Brany jest pod uwagę ewentualny wolniejszy rozwój gospodarczy, ale na drugiej szali kładzie się zagrożenie wynikające z ryzyka nadmiernego kredytowania podmiotów, które w przyszłości mogą mieć kłopoty z regularną spłatą zobowiązań wobec banków. A to może przełożyć się na gorsze wyniki banków i na bardziej napiętą sytuację społeczną w kraju, gdy część klientów nie będzie w stanie spłacić kredytu. Otwartą kwestią jest to, które ryzyko jest bardziej realne i które z nich może bardziej zagrażać gospodarce.

Co było celem Komisji Nadzoru Finansowego, gdy rozpoczynała pracę nad Rekomendacją T?

- Sądzę, że Komisja Nadzoru Finansowego była zaniepokojona zbyt liberalnymi zasadami udzielania kredytów, szczególnie gospodarstwom domowym. Ich dynamika była w ostatnich latach bardzo wysoka (może z wyjątkiem 2009 r.). Najpierw powstała Rekomendacja S, która dotyczyła kredytów mieszkaniowych, a następnie rozpoczęto prace nad Rekomendacją T. Zdaniem nadzoru, mimo spowolnienia gospodarczego, praktyka udzielania kredytów konsumpcyjnych gospodarstwom domowym nie uległa w bankach wyraźnej poprawie jakościowej. Rekomendacje mają więc stanowić wskazówkę dla nich, jak w optymalny sposób zarządzać ryzykiem. Rekomendacja S zazębia się z Rekomendacją T, obejmując zarówno kredyty hipoteczne, jak i konsumpcyjne. Komisja Nadzoru Finansowego wyraziła gotowość do rozdzielenia obu tych regulacji w ciągu roku 2010. Mogą bowiem powstawać wątpliwości, którą z nich należy zastosować w przypadku, gdy przepisy obu dotyczą jednocześnie tej samej sytuacji. Nie wiadomo, która ma wyższość. Najprawdopodobniej wszystkie kwestie związane z kredytami mieszkaniowymi zostaną zawarte w Rekomendacji S, a Rekomendacja T nie będzie już ich dotyczyć.

Czy klient może ominąć obie rekomendacje wprowadzone przez polski nadzór?

- Oczywiście możliwe jest zawarcie transakcji z bankiem zagranicznym np. przez internet. Z punktu widzenia formalnego można nawet zawrzeć transakcje z działającym w Polsce oddziałem banku zagranicznego, który nie ma obowiązku stosowania się do przepisów ustalanych przez KNF, choć niektóre z nich już zadeklarowały dobrowolnie stosowanie tej rekomendacji. Klient może również skorzystać z oferty kredytowej firm finansowych, które nie są bankami i nie podlegają nadzorowi KNF. Pytaniem otwartym jest tylko, czy inne źródła kredytowania będą też atrakcyjne dla dotychczasowych klientów banków jeśli chodzi o warunki, na jakich instytucje te pożyczą pieniądze gospodarstwom domowym, w tym zwłaszcza o cenę kredytu. Być może wyższe oprocentowanie pożyczek niebankowych spowoduje, że trudności ze spłatą długów przez część klientów staną się jeszcze poważniejszym problemem społecznym.

Czy Rekomendacja T może ograniczyć konkurencję na rynku bankowym?

- Ze względu na ogólny i modelowy charakter Rekomendacji T i Rekomendacji S, może dojść do takiej sytuacji, że wszystkie banki będą udzielać kredytu na podobnych zasadach, proponując zbliżone oprocentowanie i podobne warunki udzielenia kredytu. Jeśli tak się stanie, to trudniej będzie bankom konkurować między sobą. Skorzystają na tym podmioty, które nie są objęte nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego. Warto podkreślić, że istnieje również problem związany z dodatkowymi kosztami działalności banków. Wynika to z konieczności spełnienia wymogów obu rekomendacji i może w konsekwencji doprowadzić do wzrostu opłat ponoszonych przez klientów.

Miesięcznik Finansowy Bank
Dowiedz się więcej na temat: rekomendacja T | bank | KNF | rekomendacja | zdolności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »