Lipiec zszargał nerwy inwestorom z GPW

Chyba jeszcze nigdy w historii warszawskiej giełdy inwestorzy nie mieli tak nerwowych wakacji. Niemal przez cały lipiec indeksy zniżkowały, a gracze w atmosferze bliskiej paniki pozbywali się akcji największych spółek.

Chyba jeszcze nigdy w historii warszawskiej giełdy inwestorzy nie mieli tak nerwowych wakacji. Niemal przez cały lipiec indeksy zniżkowały, a gracze w atmosferze bliskiej paniki pozbywali się akcji największych spółek.

Lipiec, tradycyjnie kojarzony z wakacyjnym marazmem i niewielkimi wahaniami kursów, okazał się w tym roku wyjątkowo niesprzyjający dla posiadaczy akcji. Indeks WIG 20 stracił w tym czasie około 10 proc. Na nieciekawą sytuację wewnętrzną nałożyły się gwałtowne spadki na zagranicznych parkietach. Relatywnie jednak warszawski rynek zachował się zdecydowanie lepiej od konkurentów. Niestety, specjaliści nie spodziewają się rychłej poprawy koniunktury.

Fobie graczy

Katalizatorem przeceny na rynkach giełdowych były afery księgowe, które podważyły zaufanie do spółek, a w konsekwencji fatalnie odbiły się na samej wycenie akcji.

Reklama

- Głęboka przecena jest również efektem tego, że rynki zbyt wcześnie uwierzyły, że po atakach terrorystycznych z września 2001 r. pozytywnie rozwiązane zostały wszystkie problemy - mówi Bartosz Ostafiński, analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego.

Kiepskim nastrojom na giełdowych parkietach towarzyszy oddalająca się perspektywa ożywienia gospodarczego na świecie, co odzwierciedlają chociażby opublikowane w lipcu wskaźniki makroekonomiczne. Regres zanotował wskaźnik zaufania niemieckich przedsiębiorców - Ifo. Z kolei amerykańskie dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku okazały się po prostu fatalne, co skutecznie tłumiło wszelkie próby wzrostu na rynkach akcji. Podobne obawy spychały w dół indeksy na GPW. Inwestorzy w obawie przed ujawnieniem przypadków kreatywnej księgowości na rodzimym rynku za wszelką cenę pozbywali się akcji np. KGHM, Softbanku czy Mostostalu Export.

- Ujawnienie przypadku enronitis na GPW zamroziłoby potencjał wzrostowy rynku - ostrzega Rafał Gębicki, doradca inwestycyjny.

A jakie mogą być konsekwencje odkrycia podobnej afery, dobitnie przekonał czarny poniedziałek 22 lipca 2002 r., kiedy to momentami niektóre ważniejsze światowe indeksy giełdowe traciły grubo ponad 7 proc. (np. Xetra Dax).

Obraz rodzimego rynku akcji, podobnie jak większości emerging markets, w oczach zachodnich inwestorów systematycznie się pogarsza.

- Nie wróży to dobrze naszej giełdzie. W mojej opinii ostatnie zniżki indeksów to głównie efekt wychodzenia zagranicy z polskich akcji - dodaje analityk BDM.

O zmniejszaniu zaangażowania się w GPW przez zagranicznych inwestorów świadczą chociażby kolejne informacje o umarzaniu kwitów depozytowych największych firm giełdowych.

Czynnik polityczny

Jednak nie tylko fatalna koniunktura na świecie odcisnęła swoje piętno na giełdowych notowaniach. Lipiec upłynął również pod znakiem niepewności związanej z sytuacją budżetu państwa i zmianą na stanowisku ministra finansów. Enigmatyczne zachowanie i ryzykowne założenia polityki Grzegorza Kołodki spowodowały zamieszanie na rynku walutowym i dalszą przecenę akcji.

- Wciąż widać podaż akcji ze strony inwestorów zachodnich. W najbliższych kilku miesiącach ich nastawienie do naszego rynku nie powinno się zmienić. Potencjalne wzrosty będą przez nich wykorzystane do sprzedaży akcji - ocenia Dariusz Nawrot, makler DM PBK.

Skutki dekoniunktury gospodarczej szczególnie widoczne są w branży budowlanej. Problemy operacyjne zepchnęły w lipcu akcje Piaseckiego, Mostostalu Zabrze i Mostostalu Export do miana walorów groszowych. Jednak największe rozczarowanie sprawiły inwestorom banki, którym fatalna sytuacja kredytobiorców daje się coraz bardziej we znaki. Kryzys zaufania do sektora finansowego, do niedawna najlepiej postrzeganego na tle innych giełdowych branż, rozpoczął się po aferze Stoczni Szczecińskiej. Rosnące obawy o wyniki kwartalne banków spowodowały regularną przecenę ich akcji. Czara goryczy przelała się po drastycznej rewizji tegorocznej prognozy przez największą giełdową instytucję, bank Pekao SA. Rozczarowanie graczy było tym większe, że wcześniej bank zaprzeczał jakoby realizacja szacunków wyników była zagrożona. Podobnie twierdził też do niedawna BRE Bank, który sporo środków zamroził w zakończonej fiaskiem publicznej ofercie ITI.

Niejasna przyszłość

Zdaniem specjalistów, testowanie ubiegłorocznego dołka jest jedynie kwestią czasu. Przed głębszą przeceną indeksy mogą uchronić jedynie pierwsze sygnały ożywienia w gospodarce.

- Spadek w okolice minimów z września 2001 r. wydaje się nieunikniony. Najczarniejszy scenariusz przewidywałby zwłokę w wejściu do UE, przez co na rynku nie doszłoby do konwergencji, która obok ożywienia gospodarki mogłaby być najważniejszym czynnikiem wzrostu - mówi Sebastian Słomka, analityk BDM PKO BP.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | nerwy | GPW | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »