Mecenas na wykopaliskach

Ich specjalizacja wymaga nie tylko dobrej znajomości prawa, ale również szerokiej wiedzy historycznej, a nawet zdolności śledczych. W Polsce coraz więcej adwokatów i radców prawnych specjalizuje się w dochodzeniu roszczeń majątkowych osób, które utraciły swoje majątki wskutek II wojny światowej. W ich pracy główną barierą, oprócz zawiłości prawnych, jest czas, który skutecznie zaciera drogi dochodzenia do prawdy.

Minęły już czasy, kiedy adwokaci zajmowali się jednocześnie z takim samym powodzeniem sprawami karnymi, cywilnymi i rodzinnymi. Obecnie o sukcesie na rynku decyduje specjalizacja, poparta fachową wiedzą prawniczą w danej dziedzinie. Dla członków palestry, którzy zdecydowali się poświęcić swój zawód na prowadzenie spraw reprywatyzacyjnych, które mają swój początek jeszcze w latach czterdziestych, sama wiedza prawnicza i znajomość procedur administracyjno-cywilnych to za mało. Ich praca wymaga również doskonałej wiedzy historycznej, archiwistycznej, a przede wszystkim cierpliwości.

W poszukiwaniu dokumentów

- Adwokaci w tego typu sprawach stykają się często z nieznanymi powszechnie aktami prawnymi, które często dawno utraciły swoją moc. Niektóre z nich mają swoje źródło jeszcze w międzywojniu. W tym przypadku zwykłe teoretyczne przygotowania prawnicze nie wystarczą, specjalizację zdobywa się w praktyce - mówi Jan Stachura, adwokat specjalizujący się w prowadzeniu spraw o zwrot nieruchomości warszawskich, który aby móc z sukcesami prowadzić sprawy, dawno musiał opanować m.in. zasady postępowania administracyjnego obowiązujące w latach 1928-1962.

Zdaniem mecenasa Romana Nowosielskiego, który od lat z powodzeniem zajmuje się roszczeniami zabużańskimi, w sprawach tych potrzeba dużo pokory i cierpliwości. Procesy często ciągną się całymi latami, adwokat, który liczy na szybki sukces, powinien od razu dać sobie spokój.

- Problemem są nie tylko luki prawne, ale również zdobycie potrzebnych dokumentów oraz ustalenie pewnych faktów. Dlatego praca wiąże się z częstymi wyjazdami, również za wschodnią granicę - tak swoją praktykę charakteryzuje Agnieszka Zemke, autorka pierwszego polskiego sukcesu reprywatyzacyjnego w Strasburgu: wyroku zasądzajacego od państwa wysokie odszkodowanie za zwłokę w zwrocie bezprawnie wywłaszczonej kamienicy w Łomży.

Dla mecenasa Macieja Ślusarka, którego kancelaria uczestniczyła w procesach przed sądami powszechnymi oraz przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, których przedmiotem było odzyskanie przejętych w ramach dekretu o reformie rolnej z dnia 6 września 1944 r. majątków ziemskich oraz w sprawach znacjonalizowanych nieruchomości warszawskich, największym problemem jest brak dokumentów w tego typu sprawach.

Kancelaria musi często włożyć dużo wysiłku, aby odnaleźć dokumenty dotyczące np. danej nieruchomości. Druga trudność to terminy sądowe - dodaje.

Potrzebne autorytety

- Do spraw roszczeniowych zastosowanie mają liczne przepisy, łącznie z prawem międzynarodowym, dlatego adwokat nawet najwyższej klasy może sobie z tym nie poradzić - mówi R. Nowosielski. W tym celu adwokaci korzystają z wiedzy wybitnych autorytetów prawnych, naukowców. W sprawy reprywatyzacyjne zaangażowanych jest m.in. wielu profesorów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy pisząc ekspertyzy i opinie prawne, dają ciężką amunicję tym, którzy walczą potem przed sądami wszystkich instancji. - Dla spraw prowadzonych np. przed Trybunałem Konstytucyjnym zwykła wiedza adwokacka może nie wystarczyć. Chodzi przecież często o to, aby zmienić niekorzystne rozstrzygnięcia sądów z lat minionych - dodaje R. Nowosielski. Bez wsparcia świata nauki jest to często niemożliwe.

R. Nowosielski przypomina sprawę zwrotu kamienic gdańskich - oprócz ogromnej pracy archiwistycznej, potrzebne były zdolności śledcze. Jednym z koronnych argumentów dla sądu w tej sprawie okazał się wywiad udzielony przed laty przez byłego ministra odbudowy Michała Kaczorowskiego dla Polskiego Radia. Minister wypowiadał się, jak interpretować nową regulację prawną. - Musieliśmy dotrzeć do starych protokołów z prac Sejmu, projektów aktów wykonawczych. Ta kopalniana praca jednak się opłaciła. Na podstawie zdobytych argumentów Sąd Najwyższy zmienił pogląd na tę sprawę, wcześniej obstając przy swoim stanowisku od 40 lat.

Sprawy prowadzone na kredyt

Polscy adwokaci, wzorem amerykańskich kolegów, nie mogą umawiać się na procent od wygranej sprawy. Tymczasem na honorarium muszą czekać czasem dobrych kilka lat.

- Gdy przychodzi klient, w pierwszej kolejności ocenia się szanse na wygranie sprawy. Jeżeli sytuacja jest beznadzieja, nie przyjmuję jej, niezależnie od wysokości honorarium - mówi J. Stachura. Jeżeli natomiast sprawa jest bardzo trudna, ale ciekawa, a klient przyjmuje mój pogląd, biorę sprawę. Podobnie uważa mecenas A. Zemke, która nie przyjęła m.in. prowadzenia sprawy amerykańskich Żydów, którzy chcieli wystąpić z roszczeniami przeciwko Skarbowi Państwa.

- Kancelaria, przyjmując sprawę, dokonuje wstępnej oceny, na ile dane roszczenie ma szanse powodzenia przed sądem. Wymaga to analizy dokumentów, ksiąg wieczystych, wizyt w urzędach, na tej podstawie przygotowywana jest opinia prawna. Jeżeli są szanse na wygraną, przyjmujemy sprawę - mówi mecenas M. Ślusarek.

- W naszym przypadku klient musi wpłacić przynajmniej to najniższe wynagrodzenie, które wynika z przepisów rozporządzania ministra sprawiedliwości, chyba że jego sytuacja jest na tyle dramatyczna i mamy podstawę, żeby go zwolnić od tych kosztów - mówi J. Stachura.

Odgrzebywanie dokumentów

Zdaniem R. Nowosielskiego, najważniejszą sprawą jest dokumentacja, jaką otrzymujemy od klienta. W pierwszej kolejności musimy sprawdzić, czy w danej sprawie zakończyły się sprawy spadkowe. Zazwyczaj ci, którzy się do nas zgłaszają, są następcami prawnymi pokrzywdzonych. Należy ustalić krąg osób, które muszą uczestniczyć w danym postępowaniu cywilnym czy administracyjnym. Dopiero kiedy znamy wszystkie te osoby, możemy myśleć o rozpoczęciu sprawy, inaczej w dalszym postępowaniu mogłyby wystąpić komplikacje - mówi R. Nowosielski.

Najczęściej spotykane roszczenia reprywatyzacyjne

Sprawy zabużańskie
Majątki warszawskie
Nieruchomości utracone wskutek reformy rolnej 1944 r.
Mienie żydowskie

- Domagamy się kompletnych dokumentów, którymi strona dysponuje, następnie sprawdzamy w dostępnych archiwach, czy jest to całość materiałów. Czasami strona nie wie o wielu dokumentach, które są istotne. Dopiero kiedy mamy kompletną wiedzę na dany temat, próbujemy dokonać oceny prawnej, czy w świetle tych faktów, którymi dysponujemy, możemy cokolwiek podważać, czy nie. Udzielamy kompleksowej informacji, aby strona wybrała, którą drogą chce pójść. Zawsze decyduje o tym klient.

Często klient domaga się prowadzenia spraw, o których z góry

wiadomo, że będą bardzo trudne do wygrania. Wówczas prosimy o oświadczenie, że pouczyliśmy go o możliwości przegrania takiej sprawy, żeby miał tego świadomość, bo terminy są uchybione - dodaje R. Nowosielski.

Urzędnicy

Większość adwokatów zajmujących się sprawami reprywatyzacyjnymi skarży się na nieżyczliwość, a nawet wrogość ze strony urzędników.

Zdaniem Jana Stachury, źródeł tej sytuacji należy dopatrywać się w złej konstrukcji obowiązujących przepisów. Chora jest sytuacja, kiedy o zwrocie nieruchomości decyduje organ, który jest właścicielem nieruchomości i nią dysponuje, czerpiąc z tego korzyści. Wówczas nie można mieć pretensji do urzędnika, że ma złe podejście do sprawy. Przykładem może być tutaj nieruchomość przy ulicy Wilczej w Warszawie, gdzie mój klient czeka na zwrot od 1945 r., tymczasem miasto wynajmuje kamienicę, mimo że sprawa jest w toku. Tomasz Pietryga

Reklama
Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zdolności | adwokat | majątek | kancelaria | nieruchomości | mecenas | specjalizacja | Stachura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »