Miliardowe skutki zniesienia 30-krotności

Ważą się losy kontrowersyjnej propozycji likwidacji limitu 30-krotności składek na ZUS. Pojawiły się pomysły rozwiązania pośredniego. - Gdyby roczne ograniczenie limitu składek ustalono na poziomie 40-krotności przeciętnego wynagrodzenia, wpływy do FUS z tego tytułu mogłyby być większe o 3,1 mld zł, a przy podniesieniu ograniczenia do np. 45-krotności przypis składki byłby wyższy o 4 mld zł - mówi w rozmowie z Interią Gertruda Uścińska, prezes ZUS.

Pomysł zniesienia limitu 30-krotności składek na ubezpieczenia społeczne wzbudza wiele kontrowersji. Choć zostało to już wpisane do projektu ustawy budżetowej na 2020 rok, to nie wiadomo jeszcze, czy i w jakim kształcie zostaną wprowadzone te zmiany. Jak pani ocenia wpływ tych zmian na sytuację FUS w perspektywie krótko- i długoterminowej, bo z jednej strony dziś będą wyższe składki, ale potem ZUS będzie musiał wypłacać wyższe emerytury?

Gertruda Uścińska, prezes ZUS: - Na dziś nie wiadomo jeszcze dokładnie, co się stanie z rocznym ograniczeniem podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. O tym zadecyduje rząd i parlament. Trudno powiedzieć, czy ostatecznie i w jakim kształcie zostaną wdrożone zmiany, które na ten moment są wpisane do projektu budżetu. My jako ZUS nie mamy wpływu na te decyzje, natomiast wykonujemy analizy i prognozy, które służą rządzącym do podejmowania decyzji.

Reklama

Zakładając, że jednak limit 30-krotności zostałby zniesiony, to jakie będą tego skutki?

- Przede wszystkim trzeba przypomnieć, że 30-krotność obowiązuje od 1999 roku. Autorzy reformy sprzed 20 lat argumentowali, że jest on tworzony, ponieważ należy dywersyfikować źródła środków finansowych na okres starości. Zgodnie z obecnie obowiązującymi zasadami składkę emerytalną i rentową opłaca się w danym roku od wynagrodzenia jedynie do wysokości odpowiadającej 30-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce. Pozostałą "nadwyżkę" wynagrodzenia powinno się inwestować w inne formy oszczędzania na starość.

- W praktyce jednak przez 20 lat funkcjonowania ograniczenia 30-krotności obserwowaliśmy niedostateczny rozwój dodatkowych form zabezpieczenia dochodów na starość. Mamy ok. 16 mln osób objętych ubezpieczeniem emerytalnym i rentowym w ZUS, a tylko ok. 1,6 mln osób dodatkowo odkłada w IKE czy IKZE. Dodatkowo, co ważne: tylko około 30 proc. z posiadaczy IKE i IKZE aktywnie oszczędza. To oznacza, że idea dodatkowego oszczędzania, która legła u podstaw wprowadzenia limitu, w ogóle nie została zrealizowana. Efekt jest więc taki, że 30-krotność funkcjonuje, a drugi element z nim związany już nie. Obecnie po przekroczeniu 142 950 zł dochodów nie płaci się już składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.

- W ubiegłym roku próg 30-krotności przekroczyło 370 tys. osób, co oznacza, że gdyby tego limitu nie było, to wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych byłyby wyższe o 8,3 mld zł. Oczywiście taki szacunek nie uwzględnia efektów behawioralnych na rynku pracy.

- Gdyby doszło do likwidacji 30-krotności, wpłynęłoby to na liczne zmiany w przepływach między FUS, FRD, OFE, budżetem państwa. To jest system naczyń połączonych. Z jednej strony zwiększyłyby się wpływy do FUS. W projekcie budżetu podano kwotę dodatkowych 5,6 mld zł. Dodatkowo na kontach niektórych ubezpieczonych ewidencjonowalibyśmy więcej składek. Wzrosłyby kwoty po waloryzacji na kontach ubezpieczonych. Nieco więcej składek byłoby przekazywanych do OFE, a później nieco więcej środków wracałoby z OFE do FUS w ramach suwaka bezpieczeństwa. To tylko najważniejsze skutki.

- Trzeba pamiętać także o drugiej stronie medalu. Już w pierwszym roku obowiązywania nowych zasad nastąpiłby wzrost wydatków na świadczenia z powodu likwidacji 30-krotności. Co prawda byłoby to jedynie ok. 130 mln zł, jednak po kilku latach roczne zwiększenie wydatków wynosiłoby 7-9 mld zł. Tak działa zasada zdefiniowanej składki, że zwraca osobom ubezpieczonym z systemu emerytalnego tyle, ile do niego wpłacili. Trzeba też powiedzieć, że średnia emerytura byłaby wyższa niż bez zniesienia 30-krotności o ok. 50 zł w 2030 roku, 100 zł w 2045 roku i 150 zł w 2060 roku.

Mówi się o powstaniu kominów emerytalnych. Jakich kwot sięgnęłyby najwyższe emerytury po zniesieniu limitu składek?

- Indywidualna wysokość emerytury zależy nie tylko od stanu konta, ale także wieku, w którym osoba ubezpieczona decyduje się przejść na emeryturę. Poza tym nie znamy potencjalnych zachowań ubezpieczonych po zniesieniu limitu 30-krotności. Dlatego trudno to wiarygodnie szacować.

Pojawiły się pomysły, żeby zamiast likwidacji 30-krotności, zmienić ten limit np. na 40-krotność. Jaki w takim wariancie byłby efekt dla FUS i przyszłych emerytur?

- Gdyby roczne ograniczenie ustalono na poziomie 40-krotności przeciętnego wynagrodzenia, wpływy do FUS z tytułu składki emerytalnej i rentowej mogłyby być większe o 3,1 mld zł. Natomiast przy podniesieniu ograniczenia do np. 45-krotności przypis składki byłby wyższy o 4,0 mld zł. Są to szacunki bez uwzględnienia arbitrażu na rynku pracy. Decyzja o zmianie bądź likwidacji limitu 30-krotności przełoży się zatem zarówno na wpływy, jak i wydatki FUS.

Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz

Cały wywiad z Gertrudą Uścińską, prezes ZUS, zostanie opublikowany w przyszłym tygodniu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: składki ZUS | ZUS | Gertruda Uścińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »