Minister jak kalkulator

Awantury wokół projektu budżetu państwa na rok przyszły potwierdziły, że w polskich warunkach minister finan sów musi mieć pozycję znacznie silniejszą niż każdy z pozostałych członków gabinetu. Tak było, gdy finansami kierował Leszek Balcerowicz. Potem praktykę powierzania ministrowi finansów funkcji wicepremiera i szefa KERM kontynuowano za czasów Grzegorza Kołodki i Marka Belki. Jarosław Bauc jest dobrym ekonomistą, ale od początku został ustawiony w roli li tylko księgowego. Ostatnio traktowany był jak zwykły kalkulator, który musi przeliczać liczby wystukiwane na nim przez rzeczywistych decydentów. Wicepremier Steinhoff, już pierwszego dnia po przedłożeniu przez Bauca programu ratunkowego, zdyskredytował zarówno program, jak i ministra. Premier Buzek, po wielu dniach chowania głowy w piasek, uznał, że najlepszą formą uświadomienia obywatelom stanu finansów publicznych jest przeproszenie ich za propozycje nierozgarniętego - jak można domniemywać - ministra. Czy można sobie wyobrazić, że na takie traktowanie pozwoliliby sobie Balcerowicz, Kołodko czy Belka? Jarosław Bauc nie replikował przełożonym, nie trzasnął drzwiami składając dymisję, bo zachowuje się jak na lojalnego urzędnika przystało. Rzecz jednak w tym, że w interesie nas wszystkich minister finansów musi być nie tyle lojalnym urzędnikiem, ile człowiekiem z charakterem. Dobrze, że już za miesiąc testowany będzie charakter kolejnego ministra finansów.

Reklama
Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: awantura | kalkulator | minister
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »