Obama chce dodać otuchy

Wtorkowa sesja w USA, mimo sporych wahań w ciągu dnia i dwukrotnie podejmowanej próby wyciągnięcia indeksów w górę, zakończyła się spadkami. To kolejna z rzędu słaba sesja w Stanach Zjednoczonych, tym razem główne indeksy straciły po około 0,5 proc.

Na zamknięciu Dow Jones Industrial spadł o 0,55 proc. do 6.726,02 pkt. Nasdaq Comp. zniżkował o 0,14 proc. do 1.321,01 pkt. S&P 500 spadł o 0,64 proc. do 696,34 pkt. Nastroje wśród inwestorów w ciągu dnia poprawiła wypowiedź prezydenta Baracka Obamy, który stwierdził, że akcje na obecnych poziomach są już atrakcyjną inwestycją. "Prezydent chce dodać ludziom otuchy, co jest zrozumiałe. Ciekawie byłoby się jednak dowiedzieć, na jakich podstawach opiera swoją opinię" - powiedział Joe Saluzzi z Themis Trading. Jednocześnie jednak prezydent Obama powiedział, że nadzieja na to, iż stan amerykańskiej gospodarki poprawi się w najbliższym czasie, jest niewielka. Przemawiając w Departamencie Transportu, Obama zauważył, że wyniki gospodarcze w ostatnim kwartale zeszłego roku są najgorsze od ćwierćwiecza. Barack Obama ocenił też, że najważniejszą sprawą dla ożywienia gospodarczego jest odblokowanie zamrożonego rynku kredytowego.

Reklama

W tym dopomóc ma rozpoczynany właśnie przez Radę Rezerw Federalnych program TALF (Term Asset-Backed Securities Loan Facility). Z kolei szef Fed Ben S. Bernanke poinformował, iż możliwe jest, że przewidziana pomoc dla systemu finansowego w wysokości 700 mld USD może być niewystarczająca i może zostać zwiększona. Zdaniem Bernanke konieczne będzie również podjęcie dodatkowych agresywnych działań, nawet kosztem zwiększenia deficytów fiskalnych. O wynikach sprzedaży za luty 2009 roku poinformowali najwięksi producenci samochodów w USA. Ostro spadła sprzedaż m.in. takich firm jak General Motors, Toyota i Ford (po około 50-40 proc.). Wszystko wskazuje na to, że luty był najgorszym miesiącem pod względem sprzedaży samochodów od 27 lat. Informacje o słabej sprzedaży w przemyśle motoryzacyjnym pociągnęły w dół ceny ropy naftowej. Z danych makro na rynek trafił we wtorek raport Krajowego Stowarzyszenia Pośredników w Handlu Nieruchomościami.

Według niego liczba umów na sprzedaż domów, podpisanych w styczniu przez Amerykanów, spadła miesiąc do miesiąca o 7,7 proc. Analitycy z Wall Street spodziewali się w styczniu spadku liczby umów o 3,5 proc. mdm. Brian Reynolds z WJB Capital Group uważa, że trwalsza poprawa nastrojów na rynkach kapitałowych nastąpi dopiero z chwilą, gdy inwestorzy przestaną bać się ryzyka i ponownie sięgną do bardziej ryzykownych instrumentów. W ostatnim czasie większość inwestorów kupuje najbardziej bezpieczne papiery wartościowe, w tym rządowe obligacje. "Cały czas widzimy na rynku trend, który zaczął się półtora roku temu (kupowanie mniej ryzykownych instrumentów kosztem np. akcji i obligacji przedsiębiorstw). Jeśli porównamy wyceny akcji do wyceny długu, to widać ogromną dysproporcję" - powiedział Reynolds.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: dodaj | chciał | USA | Barack Obama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »