PGNiG chce zachować suwerenność

PGNiG chętnie zrobi Gaz de France swoim koalicjantem, ale na partnerskich warunkach. I o ile nie znajdzie lepszego kandydata do budowy terminala gazowego.

Poniedziałkowe spotkanie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) i Gaz de France (GdF) obyło się bez fajerwerków. Delegacje Gaz de France (GdF) pod wodzą Jeana Francoisa Cirelliego, prezesa spółki, i PGNiG z prezesem Markiem Kossowskim negocjowały list intencyjny o współpracy przy budowie na polskim wybrzeżu terminalu LNG (gazu skroplonego). Ale podpisać go się jeszcze nie udało.

Nie wiązać rąk

PGNiG zapewnia, że podpisanie listu jest możliwe w najbliższych 10 dniach, ale... "Będzie to możliwe w tym terminie, jeżeli porozumiemy się co do jednej kwestii" - twierdzi Marek Kossowski. Prezes nie ukrywa, że polska firma we współpracy z Francuzami chce zachować suwerenność. "Nie chcemy na obecnym etapie dawać Gaz de France wyłączności na negocjacje. Zależy nam na symetrii interesów we współpracy" - mówi szef PGNiG.

Reklama

GdF jest zainteresowany polskim rynkiem, a polska firma LNG. "Ale firm zainteresowanych kooperacją z nami przy budowie terminalu jest wiele. Ponadto PGNiG jest w stanie samo sfinansować ten projekt. Podpisanie umowy na wyłączność byłoby w takiej sytuacji nierozsądne" - twierdzi Marek Kossowski. Zdaniem prezesa, PGNiG musi zapoznać się ze szczegółowymi propozycjami współpracy. Zwłaszcza dotyczącymi możliwości kontraktacji LNG, jakie mają Francuzi. "Wtedy będziemy mogli dać partnerowi ekskluzywną rolę w przedsięwzięciu" - podkreśla prezes PGNiG. Nie wyklucza zawarcia spółki z GdF, jeżeli rozmowy zakończą się sukcesem.

W PGNiG leży już osiem ofert sporządzenia studium wykonalności terminalu LNG. Zdaniem przedstawicieli polskiej spółki, prace nad projektem mogłyby się rozpocząć pod koniec stycznia lub w lutym 2006 r. Studium wykonalności ma być gotowe w trzecim lub czwartym kwartale 2006 r. PGNiG zakłada, że terminal pochłonie 400 mln EUR, nie licząc wydatków na rozbudowę infrastruktury. A te mogą być niemałe, biorąc pod uwagę rozległe plany PGNiG. "Moglibyśmy stać się dystrybutorem LNG w naszym regionie. Polska ma przecież położenie tranzytowe" - mówi Marek Kossowski. Wówczas przepustowość terminalu musiałaby być znacznie większa od planowej. PGNiG zakłada obecnie, że już w 2010 r. drogą morską mogłoby sprowadzać 3-5 mld m sześc. gazu rocznie.

Podwyżka w drodze

Zdaniem prezesa PGNiG, cena LNG jest już konkurencyjna w porównaniu z ceną gazu rosyjskiego sprowadzanego rurociągami. Polska spółka chce wykorzystać ten argument w rozmowach z Gazexportem, handlową spółką Gazpromu. Proponuje ona PGNiG zmianę formuły obliczania cen, a więc podwyżkę. PGNiG uważa, że nie ma ku temu podstaw. Zamierza odpowiedzieć Rosjanom na początku przyszłego tygodnia. "Odpowiemy pisemnie lub wyznaczymy termin spotkania. Na osiągnięcie konsensusu mamy pół roku. Jeżeli go nie osiągniemy, Gazexport może, ale nie musi skierować sprawę do arbitrażu w Sztokholmie" - mówi Marek Kossowski.

Według wyliczeń PGNiG, cena rosyjskiego gazu wzrosła w ciągu roku prawie o 45 proc. Monopolista złożył więc w Urzędzie Regulacji Energetyki wniosek o kolejną w tym roku podwyżkę gazu.

Anna Bytniewska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: LNG | gaz | chciał | france | PGNiG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »