P(odatkowe)osły

"Będziemy głośno i otwarcie wskazywać przeciwników proponowanych rozwiązań podatkowych, którzy swoją demagogiczną argumentacją wprowadzają w błąd ogromne rzesze przedsiębiorców i całą opinię społeczną. Publicznie nazwiemy ich wrogami przedsiębiorczości" - grzmiał jesienią 2003 r. Bussines Center Club, kiedy w Sejmie ważyły się losy 19-proc. podatku CIT i PIT dla właścicieli firm. Czas wyrównać rachunki, panie i panowie posłowie!

Kalinowski, Pawlak, Zych, (PSL), Giertych, Pęk, Wrzodak (LPR), Lepper (Samoobrona), Olszewski (ROP), Macierewicz (RKN) - to tylko kilka nazwisk z blisko stu posłów, którzy jesienią 2003 r. głosowali przeciwko podatkowi liniowemu PIT dla przedsiębiorców i obniżce podatku CIT z 27 do 19 proc. Koronny argument przeciw: straci budżet, bo do kasy państwa trafi mniej pieniędzy z danin, nie zyska gospodarka, gdyż właściciele firm zamiast inwestować darowane podatki, po prostu je przejedzą, okazał się kompletnie nietrafiony. Dochody państwa dawno już tak nie rosły, jak w ub.r. i nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie przedsiębiorcy wpłacili więcej pieniędzy.

Reklama

Gdy pod koniec lat 90. Leszek Balcerowicz, wtedy wicepremier i minister finansów, zaproponował wprowadzenie w Polsce podatku linowego, a więc jednej stawki podatkowej dla wszystkich podatników, nie tylko jego przeciwnicy polityczni, ale też część zwolenników kreśliła na czołach szerokie koła, twierdząc z przekąsem, że na taki system podatkowy mogą sobie pozwolić Wyspy Owcze, ale nie Polska.

Minęło kilka lat i nasi sąsiedzi, Estończycy, wprowadzili u siebie jedną stawkę podatkową. W ich ślady poszli wnet Rosjanie, a potem Słowacy. Na fali mody liniowiec wpłynął również do nas. Tak, jak wcześniej był wyklinany, tak szybko stał się hitem sezonu.

- Moja formacja, SLD, kojarzy podatek liniowy czeluściami piekieł. Ja bym go jednak nie przekreślał - te wstrząsające słowa padły z ust ówczesnego szefa rządu Leszka Millera. Jak mawiał Zagłoba, "Diabeł przebrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni".

Z dużymi oporami, ale jednak, SLD zdecydował się zstąpić w otchłań piekielną, pociągając za sobą koalicyjną, jeszcze bardziej lewicową Unię Pracy. Z tym, że trzymając się tej samej retoryki, pomysł obniżki okazał się być sprytnie skonstruowaną diabelską sztuczką. W Sejmie znalazł się projekt wprowadzenia 19-proc. stawki podatku PIT dla przedsiębiorców, ale był to tylko jeden z elementów szerszego programu "upraszczana podatków", który sprowadzał się do likwidacji wszystkich ulg i odpisów.

Opozycja ostro natarła na koalicję. - Pięć lat temu w zamian za likwidację ulg można było wprowadzić 18-19-proc. podatek liniowy dla wszystkich podatników. Dziś likwiduje się ulgi i obniża podatek jedynie dla 100 tys. osób. Podatki dla pozostałych rosną, bo znikają ulgi, zamrożona będzie kwota wolna od podatku - grzmiał Rafał Zagórny, poseł PO.

- Nie możemy się zgodzić na powszechne podwyższenie podatków w zamian za ich obniżkę dla przedsiębiorców - wtórował mu Wojciech Jasiński z (PiS).

W rozkroku stanął klub SLD. Bardziej wrażliwi społecznie posłowie Sojuszu otwarcie buntowali się przeciwko reformie. To właśnie wtedy powstał pomysł przyłożenia 50-proc. PIT-em najbogatszym podatnikom. - Te poprawki godzą w interesy osób, które są elitą finansową. Mam nadzieję, że te elity wyznają zasadę, że szlachectwo zobowiązuje i będą gotowe zapłacić od części dochodów 50 proc. podatku - tłumaczyła autorka projektu Anna Filek z SLD, która zaproponowała podwyższenie najwyższego progu dla zarabiających 250 tys. zł rocznie.

W dyskusji nad programem upraszczania podatków krzyżowały się argumenty merytoryczne z demagogicznymi, głosy rozsądku mieszały się z księżycowymi planami reform podatkowych. Natężenie populizmu mocno irytowało organizacje przedsiębiorców. W październiku, kiedy poszczególne pomysły były głosowane w Sejmie, Business Centre Club zapowiedział, że będzie podawał do publicznej wiadomości nazwiska tych posłów, którzy sprzeciwiają się uproszczeniu systemu podatkowego. I obietnicy dotrzymał. W listopadowym numerze "Gazety BCC" znalazły się nazwiska 141 posłów, którzy głosowali przeciwko obniżce PIT i CIT. Prezes BCC Marek Goliszewski ostrzegał, że przed najbliższymi wyborami Rada Przedsiębiorczości, zrzeszająca 11 największych organizacji pracodawców, przeprowadzi kampanię przeciwko tym parlamentarzystom. - Powiemy, jacy to są ludzie, wytłumaczymy, że nie rozumieją gospodarki, że są przeciwko rozwojowi gospodarczemu. Politycy muszą brać odpowiedzialność za to, co robią - mówił Goliszewski.

W tym roku wybory, czas więc wystawić rachunki. Podpowiadamy - za obniżeniem podatku opowiedziało 272 posłów, przeciw było 92, dwóch wstrzymało się, a 93 nie głosowało. Przeciwny zmianom był cały klub LPR, Samoobrony, PSL, za wyjątkiem Zbigniewa Komorowskiego oraz drobnica sejmowa, oprócz SKL. Od głosu wstrzymało się posłowie z PO i SLD.

Dodajmy, że z opcji 19-proc. podatku PIT skorzystało, według szacunków, nie 100 tys. przedsiębiorców, lecz 200 tys., co oznacza, że na liniowca przesiadł się co dziesiąty właściciel firmy.

Zapytamy posłów głosujących przeciwko, czy był to błąd parlamentu - czytajcie i słuchajcie na biznes.interia.pl.

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: Polskie Stronnictwo Ludowe | PIT | posłowie | SLD | rachunki | podatek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »