Finowie proponują mniejszy budżet, Polska się nie zgadza

Fińska prezydencja w UE testuje poparcie nowego kompromisu w sprawie projektu wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Według ministra finansów, inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, nie daje on nadziei na porozumienie, bo jest mniejszy niż projekt KE. Propozycje odchudzenia tradycyjnych polityk UE napotyka duży opór ze strony państw członkowskich Francji, Irlandii, Hiszpanii oraz Polski.

"Ta propozycja fińska, która jest w tej chwili testowana, jest jeszcze bardziej skromna, niż ta propozycja, która została przygotowana w zeszłym roku przez Komisję Europejską. Myślę, że szanse na dogadanie się są niewielkie" - powiedział w środę polskim dziennikarzom w Brukseli Kwieciński.

Według ubiegłorocznej propozycji Komisji Europejskiej następny wieloletni budżet to 1,114 proc. połączonego Dochodu Narodowego Brutto (DNB) 27 państw członkowskich, które zostaną w UE po brexicie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Finowie proponują około 1,06 proc. DNB UE-27, a to oznacza jeszcze głębsze cięcia.

Reklama

Szef resortu finansów, inwestycji i rozwoju uważa, że propozycje, by zakończyć negocjacje nad wieloletnimi ramami finansowymi w tym roku nie mają szans i tak naprawdę trzeba będzie czekać na to, co przedstawią kolejne prezydencje.

- Dla Polski, dla krajów kohezyjnych lepiej by było, żeby to uzgodnienie było jak najszybsze, bo obecna perspektywa ruszyła z opóźnieniem i wiele krajów straciło środki idące w setki milionów euro - zaznaczył minister.

Dodał jednak, że Polsce zależy bardziej na jakości porozumienia, a nie na tym, by zostało ono zawarte jak najszybciej.

- Myślę, że dopiero silna prezydencja w drugiej połowie przyszłego roku będzie potrafiła zebrać wszystkich razem i osiągnąć kompromis. Na razie tego kompromisu nie widać w perspektywie tego roku - zaznaczył Kwieciński.

Polska liczy na to, że w ramach nowej siedmiolatki uda się jej wywalczyć znaczące środki na nowy fundusz sprawiedliwej transformacji, czyli środki dla regionów, które są zależne od węgla. Na razie kwota, jaka pada w tym kontekście, to stosunkowo niewielkie środki - 5 mld euro, ale Warszawa chcę się bić o więcej, uzależniając od tego zgodę na cel neutralności energetycznej w 2050 r.

- W tej chwili mówimy o znacznie większej inicjatywie, która by wspierała tę transformację w energetyce. Myślę, że mówimy tutaj o dziesiątkach miliardów euro - zapowiedział Kwieciński.

Zdaniem ministra, KE jest zdeterminowana, by w ciągu najbliższych kilku tygodni sprawa została uzgodniona. Temat neutralności energetycznej ma wrócić na grudniowym szczycie UE.

Polska chce zaproponować, by nowy fundusz sprawiedliwej transformacji był odpowiednikiem funduszu spójności, gdy ten był tworzony.

- W sytuacji, gdy KE proponuje na nową perspektywę finansową duże uszczuplenie funduszu spójności, o prawie połowę, to - naszym zdaniem - ta dziura mogłaby być wypełniona przez tę nową propozycję funduszu sprawiedliwej transformacji" - zaznaczył minister.

Fundusz sprawiedliwej transformacji to instrument zaproponowany przez Parlament Europejski w ubiegłorocznym stanowisku, dotyczącym wieloletnich ram finansowych UE na lata 2021-2027. Celem funduszu, dysponującego w zamierzeniu budżetem ok. 4,8 mld euro, ma być wsparcie działań na rzecz ograniczenia negatywnych skutków społecznych, społeczno-gospodarczych i środowiskowych, związanych z odejściem o węgla.

W założeniu środki te mają znaleźć się w innej "kopercie" budżetowej niż polityka spójności, bo w dziale dotyczącym środowiska i zasobów naturalnych. Samorządowcy z polskich regionów górniczych zabiegają, by pieniądze te były dodatkowymi środkami specjalnie dla takich obszarów, bez zmniejszania z tego powodu funduszy w ramach polityki spójności. Chodzi także o to, aby fundusz był zarządzany na poziomie regionalnym, ze wsparciem eksperckim KE.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

Unijny komisarz wystąpił przed europejskimi samorządowcami zasiadającymi w Komitecie Regionów, organie doradczym UE, którzy zapowiadali przed spotkaniem, że chcą mu przekazać swoje "rosnące obawy" dotyczące kolejnego budżetu UE na lata 2021-2027.

Niespodziewanie Oettinger ocenił, że budżety instrumentów, które interesują samorządowców w największym stopniu - Wspólnej Polityki Rolnej oraz polityki spójności - zostaną ścięte w mniejszym stopniu niż początkowo przewidywano. - Uważam, że te cięcia w polityce rolnej zostaną zmniejszone, dojdzie również do zmniejszenia cięć w polityce spójności - oświadczył unijny komisarz.

Słowa te mogły zaskoczyć obserwatorów. Jeszcze w poniedziałek eksperci związani z unijnymi instytucjami alarmowali w rozmowie z PAP, że cięcia w budżecie przyszłej polityki spójności, której Polska jest głównym beneficjentem, mogą się pogłębić z zapowiadanych 10 proc. do nawet 15 proc.

Oettinger przyznał jednak, że propozycja odchudzenia tradycyjnych polityk UE napotkała duży opór ze strony państw członkowskich. - Francja, Irlandia, Hiszpania kategorycznie nie zgadzają się na jakiekolwiek cięcia w polityce rolnej. Niektóre kraje i regiony bardzo krytycznie postrzegają cięcia w przypadku drugiego filara budżetu - polityki spójności - powiedział komisarz. Do tej grupy należy Polska.

Jednak w przypadku, gdy składka członkowska zatrzyma się na poziomie 1 proc. połączonego dochodu narodowego brutto, czego chcą niektóre kraje członkowskie, zdaniem Oettingera "ogromne cięcia" obejmą trzeci filar budżetu. Składają się na niego programy takie jak: Instrument "Łącząc Europę", "Europa Cyfrowa", "Horyzont Europa" czy pomoc dla Afryki.

- Obawiam się, że jeżeli przy stole zasiądą państwa członkowskie, a nie będzie przy nim Afryki, wówczas dojdzie do cięć w naszej pomocy dla tego kontynentu. A biorąc pod uwagę migrację, powinniśmy robić dużo więcej, to leży w naszym własnych interesie - podkreślił.

Zdaniem komisarza Unia Europejska powinna robić wszystko, żeby do roku 2025 zmniejszyć powody do emigracji z terenów Afryki Saharyjskiej, Subsaharyjskiej, Sahelu i Bliskiego Wchodu.

- Ci, którzy w 2025 roku będą chcieli opuść swoje ojczyzny, mają teraz 8, 10 czy 12 lat i będą potrzebowali naprawdę dobrych argumentów, żeby pozostać w swoich krajach, dlatego jest to konieczna inicjatywa, którą musimy w kolejnych ramach finansowych uwzględnić - przekonywał.

Zdaniem Oettingera jedynym wyjściem w tej sytuacji jest podwyższenie składki członkowskiej. Za tym rozwiązaniem opowiada się również Polska.

Komisarz zwrócił się do obecnych na sali samorządowców, aby wywierali presję w tej sprawie na władze krajowe. - Jeżeli pochodzą państwo z Danii, Szwecji, Holandii, Niemiec, Austrii, Finlandii, proszę przekonać swoje rządy, że (...) inwestycje w przyszłość dadzą się zrealizować tylko poprzez nieco większe wpłaty poszczególnych państw członkowskich do budżetu - zaznaczył.

Eksperci wskazują, że historia budżetu Unii Europejskiej "to blisko 70 lat napięć". W przypadku negocjacji kolejnej "siedmiolatki" tradycyjne tarcia między państwami członkowskimi, które mają różne priorytety, nakłada się brexit. W pierwszym roku nowych ram finałowych luka w budżecie spowodowana odjęciem brytyjskiej składki wyniesie 12 mld euro netto, a w kolejnych latach będzie brakowało po 13 mld euro, łącznie - 84 mld euro.

Przed UE stoją też nowe priorytety, które wymagają finansowania. Są to programy, w których - jak przekonuje Komisja Europejska - sensowniej będzie inwestować z pozycji UE-27 niż pojedynczego kraju. Chodzi o badania, obronność, przemysł zbrojeniowy czy ucyfrowienie.

Komisja Europejska zaproponowała, aby składka członkowska wynosiła 1,114 proc. połączonego dochodu narodowego brutto. Polska, jak i zwolennicy polityki spójności w obecnym kształcie, chcą z kolei, aby była ona na poziomie 1,2 proc. DNB. Parlament Europejski postuluje, by składka wynosiła 1,3 proc., a państwa - płatnicy netto - 1 proc.

Z Brukseli Mateusz Kicka

PAP
Dowiedz się więcej na temat: UE | składki | budżet UE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »