Projekt budżetu wpłynie bez względu na wszystko

Do wczoraj wieczorem w programie dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów nie znajdował się punkt dotyczący budżetu. Jednak rząd musi wreszcie przyjąć założenia do ustawy budżetowej na rok 2002.

Do wczoraj wieczorem w programie dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów nie znajdował się punkt dotyczący budżetu. Jednak rząd musi wreszcie przyjąć założenia do ustawy budżetowej na rok 2002.

Wielomiesięczne spóźnienie tłumaczono anormalnością warunków, w jakich powstają owe założenia, czyli katastrofą budżetu 2001 oraz legislacyjnym finiszem parlamentu. Istnieje jednak kres tłumaczeń - i właśnie nadszedł.

Z bardzo prozaicznych powodów rząd ma polityczną wolę dotrzymania wszelkich konstytucyjnych i ustawowych terminów. Rok temu mógł sobie pozwolić na przesunięcie terminu wniesienia projektu budżetu do Sejmu z 30 września na 15 listopada. Istniała gwarancja, że ewentualny wniosek opozycji o postawienie premiera i ministra finansów przed Trybunałem Stanu zostanie umorzony - i dokładnie tak to przebiegło. Natomiast za jakiekolwiek spóźnienie projektu na rok 2002 Jerzy Buzek i Jarosław Bauc mają TS pewny. A raczej nie chcieliby powtarzać drogi Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Belki, ciąganych przez Sejm przez cztery lata.

Reklama

Sytuacja w roku 1997 była jednak inna. Projekt budżetu na rok 1998 rząd Cimoszewicza przygotowywał od maja - z założeniem jego wykonywania! Przecież oddanie władzy przez koalicję SLD/PSL było dla niej samej ogromnym zaskoczeniem. Ale stało się i 21 października (czyli miesiąc po wyborach) odchodzący rząd przekazał gotowy projekt formowanemu rządowi AWS/UW, który 31 października - natychmiast po zaprzysiężeniu - wniósł projekt SLD/PSL do Sejmu jako swój, dochowując terminu z tzw. Małej Konstytucji. Skutek był taki, że przez cały rok 1998 trwały przepychanki ănasz/wasz projekt - wasz/nasz budżetÓ, w których obie strony zajmowały takie stanowisko, jakie akurat było im wygodne.

Już teraz można przewidzieć, że przez cały rok 2002 będziemy świadkami podobnego spektaklu. Przyszłoroczny budżet będzie nie tylko wyjątkowo biedny, ale na dodatek kompletnie osierocony. Nie pomoże mu poczęcie i poród w zgodzie z prawem. Projekt ustawy zostanie wniesiony do 30 września przez rząd ustępujący, potem nowy rząd dokona daleko idącej korekty - na przykład dotyczącej wysokości deficytu - wreszcie w pierwszym kwartale ustawa zostanie uchwalona i ogłoszona "z mocą od 1 stycznia."

Z bardzo napiętego harmonogramu wynika, że Rada Ministrów ostatecznie przyjmie projekt ustawy budżetowej 27 lub 28 września - a więc kilka dni po wyborach. Pozostanie dzień na techniczne opracowanie i najpóźniej w sobotę, 29 września, dokument wpłynie do Kancelarii Sejmu. To będzie ostatnie realne zaistnienie rządu Jerzego Buzka na scenie politycznej. Potem pozostanie mu tylko bieżące administrowanie na poziomie minimum.

Konstytucja usytuowała budżet państwa niezwykle wysoko. W domyśle nakazała kolejnym ekipom wyjątkową ochronę tej szczególnej sfery rządzenia. Na razie wychodzi na to, iż jedynym dowodem budżetowej ciągłości w Polsce jest... osoba wiceminister finansów Haliny Wasilewskiej-Trenkner. Powołana została jeszcze przez premiera Józefa Oleksego, przetrzymuje już czwartego szefa - a po 23 września zapewne będzie wprowadzać w budżetowe tajemnice piątego.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Rada Ministrów | spóźnienie | budżet | projekt budżetu | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »