TSUE - Włochy muszą odzyskać podatek od Kościoła

Państwo włoskie musi odzyskać gminny podatek od nieruchomości, niezapłacony przez Kościół katolicki i organizacje non-profit - orzekł we wtorek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, uchylając w ten sposób decyzję KE i własne orzeczenie z 2016 r.

Zarówno Komisja Europejska w 2012 roku, jak i TSUE cztery lata później motywowały swe decyzje "trudnościami organizacyjnymi" w odzyskaniu gminnego podatku od nieruchomości od podmiotów niekomercyjnych, także tych należących do Kościoła. Trudności te, przyznano wówczas, wynikają z "obiektywnych" kwestii, związanych m.in. z danymi katastralnymi oraz koniecznością wstecznego obliczenia zobowiązań i ustalenia charakteru prowadzonej działalności.

Uchylając tamto orzeczenie, sędziowie TSUE we wtorek oświadczyli, że okoliczności te stanowią jedynie "wewnętrzne trudności" we Włoszech, którymi nie można uzasadnić decyzji o nieściąganiu zobowiązań podatkowych.

Reklama

Trybunał przyjął odwołanie złożone przez szkołę podstawową w Rzymie, skarżącą decyzję TSUE z 2016 roku, w której zgodzono się z KE, że państwo włoskie nie ma "absolutnej możliwości" wyegzekwowania niezapłaconego podatku za lata 2006-2011.

Apelację rzymskiej szkoły - która uznała zwolnienie podmiotów kościelnych, w tym placówek oświatowych, za nieuczciwą konkurencję - poparła partia Włoscy Radykałowie.

Trybunał w wydanym orzeczeniu zalecił Włochom przeanalizowanie sposobu odzyskania podatku, choćby - jak dodano - "tylko częściowego".

Cytowana przez Ansę dyrekcja Szkoły Montessori w Wiecznym Mieście, która zaskarżyła sprawę do TSUE, oświadczyła, odnosząc się do jego wtorkowego orzeczenia: "Jesteśmy bardzo zadowoleni, to była długa batalia, ale w końcu Dawid pokonał Goliata".

"Prowadziliśmy tę batalię, reprezentując sektor świeckiego i demokratycznego biznesu, który chciał sprzeciwić się przywilejom, które wypaczały i wypaczają życie ekonomiczne kraju" - oznajmiła dyrekcja rzymskiej szkoły, liczącej 150 uczniów.

Łączną wysokość niezapłaconego podatku przez Kościół i organizacje non profit stowarzyszenie włoskich gmin szacuje na 4-5 mld euro.

Premier Włoch Giuseppe Conte ogłosił w tym tygodniu w niedzielę, że w regionach zniszczonych przez atak niepogody i żywioł rząd wprowadzi stan kryzysowy i przekaże im niezbędne środki. Conte odwiedził Sycylię, gdzie w minionych godzinach w powodzi zginęło 12 osób.

"Regiony, które najbardziej ucierpiały to Kalabria, Sardynia, Sycylia, a także Wenecja Euganejska, Friuli-Wenecja Julijska, Liguria, autonomiczne prowincje Trydent i Bolzano oraz dolne Lacjum" - powiedział szef rządu w Palermo, odnosząc się do skutków wichur, gwałtownych ulew i burz szalejących od tygodnia we Włoszech.

Conte zapewnił, że na najbliższym posiedzeniu rząd rozpatrzy wszystkie wnioski o wprowadzenie stanu kryzysowego i wyda stosowny dekret.

Premier odwiedził rejon pod Palermo, gdzie w domu mieszkalnym zalanym przez rzekę, która wystąpiła z brzegów po ulewie, utonęło w nocy z soboty na niedzielę dziewięć osób z dwóch rodzin. Wśród ofiar jest dwoje małych dzieci.

Dom rodzinny w miejscowości Casteldaccia, w którym doszło do tragedii, stał w dawnym korycie rzeki i w pobliżu jej obecnego brzegu, na terenie zagrożonym zalaniem - podały włoskie media, powołując się na przedstawicieli lokalnej administracji. Według nich na obszarze tym panuje samowola budowlana, o czym od dawna informowano.

"Zalany dom zbudowano nielegalnie, a w tym roku wydany został przez gminę nakaz jego zburzenia, zaskarżony potem przez właścicieli nieruchomości w sądzie administracyjnym" - wyjaśnił mediom burmistrz miejscowości Casteldaccia Giovanni Di Giacinto.

Z kolei przedstawiciel jednej z sąsiednich gmin powiedział dziennikarzom: "Sygnalizowaliśmy, że sytuacja jest niebezpieczna i że jest to obszar o bardzo wysokim zagrożeniu hydrologicznym".

Na Sycylii od soboty zginęły też trzy inne osoby w samochodach porwanych przez rwącą wodę rzek i strumieni. Jedna osoba uznawana jest za zaginioną.

W Palermo do poniedziałku obowiązuje dwudniowa żałoba, wprowadzona przez lokalne władze.

Szef MSW, wicepremier Matteo Salvini powiedział podczas wizyty w północnych Włoszech, że na działania w celu zagwarantowania bezpieczeństwa terytorium kraju przed skutkami żywiołów potrzeba 40 miliardów euro. Zobowiązał się, że znajdzie te pieniądze, ale zastrzegł, że nie jest to możliwe od razu. Salvini dodał, że władze Włoch nie mogą otrzymywać "liścików" o tym, że wydają za dużo pieniędzy. Tak odniósł się do listów kierowanych z Unii Europejskiej.

Jak oświadczył lider Ligi, po wydarzeniach na północy Włoch i na Sycylii ostatni list od Komisji Europejskiej z jej zastrzeżeniami co do projektu włoskiego budżetu "trafi do archiwum".

We Włoszech 7 milionów osób mieszka na terenach zagrożenia hydrologicznego, zarówno z powodu ryzyka wystąpienia powodzi, jak i lawin błotnych - przypomniał rolniczy związek Coldiretti, przywołując raport na ten temat.

Z Rzymu Sylwia Wysocka

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Włochy | podatek kościelny | TSUE | podatek od nieruchomości | non
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »