Przychodzi lekarz do lekarza
Przedstawicielami wielkich firm farmaceutycznych są najczęściej lekarze. Firmy te nie skąpią grosza na dobrą reprezentację. Służbowy samochód, telefon, przyzwoite uposażenie dla swych przedstawicieli to już standard (i nie ma w tym nic złego). Niestety, powszechną praktyką jest też obdarowywanie lekarzy, czy aptekarzy prezentami.
W zamian za przepisywanie pacjentom konkretnego leku lekarze dostają od przedstawicieli firm np. wycieczki zagraniczne, sprzęt RTV/AGD i inne 'gadżety'. Dotyczy to także właścicieli aptek, jako gratyfikacja za polecanie pacjentom tego a nie innego leku (oczywiście bez recepty). Co więcej, firmy zaliczają wydatki na reklamę do kosztów uzyskania przychodów, które są wliczane w cenę leków.
Powstaje swoisty paradoks w przypadku leków refundowanych: państwo częściowo płaci za ich promocję!
To wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Przepisy ustawy Prawo farmaceutyczne stanowią bowiem, że producenci leków mogą stosować reklamę publiczną - donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita". Pod tym pojęciem kryją się m.in. sponsorowanie spotkań promocyjnych, konferencji i kongresów naukowych, prezentacja i dostarczanie próbek leków lekarzom i aptekarzom. Dzięki temu lekarze dowiadują się o nowościach i pogłębiają wiedzę (z korzyścią dla pacjentów). W praktyce jednak występują też próby ich korumpowania.
Pojawiła się grupa posłów, która chce zmiany przepisów (aby firmy nie mogły wliczać sobie w koszty wydatków na tego typu promocje). "Poprawki te przepadły w sejmowej komisji, kiedy część posłów wyjątkowo zaciekle broniła interesów firm farmaceutycznych" - pisze "Rzeczpospolita". Widocznie firmy zadbały odpowiednio o to, aby zachować status quo. Poprawki będą ponownie zgłoszone przy drugim czytaniu.
Źródło: Rzeczpospolita
