Rolnicy chorują na...suszę

Mimo, że prawdziwe skutki tegorocznej suszy tak naprawdę znane będą dopiero na przyszłym przednówku, rynek rolny zaczął je już odczuwać. Co gorsza, zaczyna je także odczuwać rynek spożywczy. Tymczasem na takie przełożenie jest stanowczo za wcześnie.

Mimo, że prawdziwe skutki tegorocznej suszy tak naprawdę znane będą dopiero na przyszłym przednówku, rynek rolny zaczął je już odczuwać. Co gorsza, zaczyna je także odczuwać rynek spożywczy. Tymczasem na takie przełożenie jest stanowczo za wcześnie.

Straty rolników, zwłaszcza z terenów województwa podlaskiego, rzeczywiście są dość znaczne. Z wyliczeń pełnomocnika premiera do spraw usuwania skutków suszy wynika, że wyniosły one 352 mln zł. Wprawdzie kwotą tą objęto również straty powstałe na skutek przymrozków i gradobicia, ale nie ulega wątpliwości, iż susza poczyniła największe szkody. Stratami dotkniętych zostało 230 gospodarstw rolnych, zaś zniszczenie zasiewów miało miejsce na prawie 3,3 mln hektarów.

Nic więc dziwnego, że najnowsze szacunki dopuszczają możliwość uzyskania zaledwie 21 mln ton ziarna, podczas gdy w ubiegłym roku zbiory wyniosły 25,8 mln ton. Informacje takie musiały oczywiście wpłynąć na wzrost cen podstawowych surowców. Tymczasem jest to wprawdzie duży uszczerbek, ale w dużej mierze można go wypełnić uruchamiając zgromadzone oficjalne zapasy oraz korzystając z interwencyjnego importu. I rzeczywiście, zwiększone interwencyjne dostawy na rynek ziarna przez Agencję Rynku Rolnego oraz prawie równoczesna zapowiedź dodatkowego importu 200 tys. ton zboża wpłynęły na obniżkę cen pszenicy i żyta. Tyle, że jest ona przejściowa.

Reklama

Z ostatniej informacji Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że ceny skupu pszenicy i żyta były w maju wyższe - odpowiednio - o 33,4 proc. oraz 38 proc. niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku. W stosunku do poprzedniego miesiąca żyto zdrożało o 3,9 proc., natomiast pszenica - o 8,2 proc. Ceny uzyskiwane przez rolników na targowiskach wzrosły w stosunku do sytuacji sprzed roku w znacznie bardziej ograniczonym stopniu: pszenica zdrożała o 18,3 proc., żyto - o 23,2 proc., jęczmień - o 18,2 proc., zaś owies - o 19,8 proc. Skąd się biorą takie różnice? Odpowiedź może być tylko jedna powoduje to niski popyt targowiskowy. Jeśli tak, to oczywisty wydaje się wniosek, iż ogromna większość rolników ciągle jeszcze ma sporo ubiegłorocznego ziarna i nie jest zainteresowana jego nabywaniem. Kupowaniem zboża są natomiast zainteresowani jego przetwórcy.

Spójrzmy na problem skutków suszy pod innym kontem. Jest to oczywisty dramat dla 230 tys. gospodarstw rolnych, ale stanowią one niespełna 11 proc. wszystkich polskich gospodarstw. Areał objęty suszą jest spory, ale też stanowi około 18 proc. obszarów przeznaczonych pod siew ziarna.

Tymczasem ceny rosną. Zważmy, że GUS analizował sytuację w marcu, podczas gdy gwałtowne zwyżki tak naprawdę rozpoczęły się w czerwcu. I nie chodzi już tylko o zboża. W ciągu dwóch tygodni tego miesiąca pieczywo w różnych rejonach kraju zdrożało od 10 do 40 proc., zaś mąka - od 20 do 40 proc. Tego zaś nie da się usprawiedliwić suszą - jest to ordynarna spekulacja.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: rynek rolny | rolnicy | susz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »