Rosji można sprzedawać dużo więcej!

Ekonomiści uważają, że pogarszająca się koniunktura gospodarcza w krajach Europy Zachodniej może doprowadzić do załamania się polskiego eksportu.

Ekonomiści uważają, że pogarszająca się koniunktura gospodarcza w krajach Europy Zachodniej może doprowadzić do załamania się polskiego eksportu.

W tej sytuacji warto postawić na handel z partnerami ze wschodu, na przykład - z Rosjanami, którzy coraz lepiej zarabiają i coraz więcej wydają. Jednak w handlu z tym państwem cały czas widać nierównowagę - 80 procent sprzedawanych nam przez Rosjan towarów to surowce energetyczne i paliwa, czyli towar "dużego kalibru". My natomiast oferujemy żywność lub tekstylia. Po drugie Rosjanie zręcznie promują własne produkty i ustalają wyższe cła na import. Poza tym przywiązujemy wciąż zbyt dużą uwagę do umów międzynarodowych, a nie do relacji na poziomie firm. "O tym, czy można dobrze handlować masłem decyduje hurtownik pod Moskwą, a nie jego rząd" - mówi Bartłomiej Sienkiewicz, ekspert od spraw wschodnich.

Reklama

Poza tym wciąż ulegamy mitom - rynek wschodni ani nie jest taki gigantyczny, ani tak nienasycony,

jak kiedyś sądziliśmy i jak dziś nadal myśli na przykład Andrzej Lepper, który nawoływał ostatnio w Sejmie do zawiązania ściślejszych więzi gospodarczych z Rosjanami.

Ostatni gubernator Hongkongu, Chris Patten po powrocie z Azji objął stanowisko komisarza Unii Europejskiej ds. kontaktów zagranicznych - chciał przeobrazić Kaliningrad w gospodarczego tygrysa. Na razie powołana 10 lat temu Wolna Strefa Ekonomiczna "Jantar", która również według Pattena miała ożywić miejscową gospodarkę i przekształcić rosyjską enklawę w Hongkong Bałtyku - spaliła na panewce. Najwięksi z inwestorów w Kaliningradzie - to Szwajcaria, Litwa i dopiero na trzecim miejscu Niemcy. Niemieckie firmy nie widzą w Kaliningradzie terenu do strategicznych inwestycji. Mimo to 2 lata temu założyli tam montownię samochodów BMW. W ubiegłym roku montownia wypuściła 2 tysiące wozów, które sprzedaje się w Rosji o 15 procent taniej, niż auta importowane z Niemiec. Kiedy 20 października 1999 roku z montowni wyjeżdżał pierwszy wóz, za jego kierownicą siedział Paweł Borodin, szef kancelarii prezydenta Rosji - ten sam, którego szwajcarska prokuratura oskarża o przyjęcie

od zagranicznych firm kilkudziesięciu milionów dolarów łapówek za zlecenia na remont Kremla. To auto, tak samo jak i następne 149 kaliningradzkich BMW kupiła administracja Kremla.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | koniunktura gospodarcza | sprzedawanie | Rosji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »