Rynek cementowy czeka rewolucja

Najpóźniej za dwa lata w branży cementowej rozpocznie się proces konsolidacji. Selekcja będzie ostra, bo - jak przewiduje Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu i Wapna - na polskim rynku zostanie najwyżej czterech-pięciu graczy, a to oznacza eliminację co drugiego z nich.

Najpóźniej za dwa lata w branży cementowej rozpocznie się proces konsolidacji. Selekcja będzie ostra, bo - jak przewiduje Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu i Wapna - na polskim rynku zostanie najwyżej czterech-pięciu graczy, a to oznacza eliminację co drugiego z nich.

Przedłużający się kryzys w branży cementowej to ciężka próba dla wielu krajowych producentów. Ma jednak swoje pozytywne strony, głównie dla dużych graczy. Andrzej Balcerek przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu i Wapna (SPCiW) oraz prezes grupy Górażdże Cement, uważa, że kryzys obnażył słabości niektórych firm, co może poskutkować nawet upadkiem kilku spółek. Dzięki temu za dwa-trzy lata liczba graczy na krajowym rynku może ulec sporej redukcji.

Wyjście z okopów

- Mimo kryzysu, między koncernami cementowymi trwa ostra rywalizacja, która na razie toczy się na płaszczyźnie handlowej. Koncerny wstrzymują się jeszcze z ruchami kapitałowych. Nie wierzę jednak, że wszyscy przetrwają ten kryzys. Firma, która popadnie w tarapaty finansowe, stanie się atrakcyjnym obiektem do przejęcia przez konkurencję. Takie sytuacje będą sprzyjać przetasowaniom właścicielskim - mówi Andrzej Balcerek.

Reklama

Szef SPCiW zastrzega jednak, że trudno jest jeszcze powiedzieć kiedy dokładnie nastąpi ożywienie. Międzynarodowe koncerny cementowe - takie jak Lafarge, Heidelberg Cement czy CRH - bardzo dużo zainwestowały na polskim rynku. Teraz trzeba czasu na ponowną kumulację kapitału, aby mogły one wykonać następny ruch.

- Jeżeli więc nastąpią wyraźne ruchu kapitałowe, to będą one miały miejsce najwcześniej za dwa lata - przewiduje Andrzej Balcerek.

Jest o co grać

Jego zdaniem, na skutek akwizycji i upadłości w dłuższej perspektywie na polskim rynku może zostać tylko 4 -5 dużych graczy. Obecnie działa dziewięciu.

- I choć nasz rynek jest relatywnie duży, to na Węgrzech działa tylko dwóch graczy, a w Czechach czterech. Z kolei na rynkach skandynawskich karty rozdaje firma Skancem. Zapewniam, że nie wpływa to na drastyczny wzrost cen cementu na tamtejszych rynkach. Jeżeli także i w Polsce liczba uczestników rynku ulegnie ograniczeniu, to ten proces zapobiegnie powstawaniu dzikiej konkurencji, która wyniszcza firmy i rozregulowuje rynek - twierdzi Andrzej Balcerek.

A jest o co grać. Polski rynek jest bowiem wciąż atrakcyjny dla zagranicznych potentatów z branży. Mimo chwilowego tąpnięcia ma ogromny potencjał. Dla porównania, w Niemczech zużywa się 500-600 kg cementu na osobę, podczas gdy w Polsce - tylko 265 kg. Ale na szczęście już w 2003 r. produkcja ma wzrosnąć o 3 proc. Jednak straty z 2001 r., kiedy sprzedaż cementu spadał o ponad 20,6 proc., cementownie będą musiały nadrabiać nawet przez pięć lat.

- Obawiam się jednak, że ten wzrost zostanie pochłonięty przez importerów cementu z Białorusi. W przyszłym roku import tego surowca ma wynieść 900 tys. ton, a tylko w tym 500 tys. ton. To może oznaczać zniknięcie z polskiego rynku jednej mniejszej cementowni - ostrzega Andrzej Balcerek.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »