Rząd chce obniżki stóp

Dochody budżetu w przyszłym roku wyniosą 143,97 mld zł, wydatki - nie więcej niż 183,97 mld zł, a deficyt ma nie przekroczyć 40 mld zł - zdecydował wczoraj rząd.

Dochody budżetu w przyszłym roku wyniosą 143,97 mld zł, wydatki - nie więcej niż 183,97 mld zł, a deficyt ma nie przekroczyć 40 mld zł - zdecydował wczoraj rząd.

Dochody budżetu w przyszłym roku wyniosą 143,97 mld zł, wydatki - nie więcej niż 183,97 mld zł, a deficyt ma nie przekroczyć 40 mld zł - zdecydował wczoraj rząd. Założył on, iż PKB w roku przyszłym wzrośnie o 1%. Rada Ministrów wezwała także Radę Polityki Pieniężnej do redukcji stóp o 300 pkt. bazowych w ciągu 2-3 miesięcy.

Prezentację poprawki rządu do przyszłorocznego projektu budżetu, złożonego w Sejmie przez gabinet Jerzego Buzka, premier Leszek Miller rozpoczął od ostrej krytyki poprzedników. Potem zaapelował o współdziałanie w ratowaniu finansów publicznych i gospodarki ze strony opozycji, związków zawodowych oraz Rady Polityki Pieniężnej.

Reklama

- Oczekujemy znacznej obniżki stóp procentowych - powiedział premier. - Tak restrykcyjnej polityki fiskalnej oraz wysokich stóp procentowych nie ma nigdzie na świecie. Obniżka stóp jest konieczna, by dać oddech gospodarce.

Potem doprecyzował, iż aby wpływ obniżki na gospodarkę był widoczny, musi ona wynieść co najmniej 300 pkt. bazowych.

- W projekcie budżetu założyliśmy, iż najważniejsza dla obsługi długu stopa referencyjna NBP spadnie w najbliższych dwóch-trzech miesiącach mniej więcej w takiej skali, jak powiedział premier, a potem będzie w lekkiej tendencji spadkowej - stwierdził wicepremier i minister finansów Marek Belka. - To możliwe z punktu widzenia złej sytuacji gospodarczej oraz dobrej sytuacji inflacyjnej.

Rząd liczy, iż Rada zaakceptuje jego propozycje budżetowe i na tej podstawie dokona redukcji stóp.

Jednak nadzieje te mogą się okazać płonne. Cezary Józefiak, członek RPP, nazwał propozycje rządu "poluzowaniem polityki fiskalnej", a wyliczenia, dotyczące deficytu ekonomicznego budżetu na poziomie nieco poniżej 4% PKB oraz deficytu samorządów lokalnych w granicach ok. 0,65% PKB, "niejasnymi".

- Ten budżet zapewnia, iż nie będzie katastrofy finansów publicznych - chwalił swoje dzieło Marek Belka.

Rada Ministrów zaplanowała, iż wydatki budżetu w przyszłym roku wyniosą 183,97 mld zł, dochody - 143,97 mld zł, a deficyt nie przekroczy 40 mld zł (nieco ponad 5,5% PKB). Przyjęto, iż PKB w roku przyszłym zwiększy się o 1%, a inflacja średnioroczna wyniesie 4,5%.

- Ktoś może zapytać, o jakim dostosowaniu tutaj mowa, jeśli wydatki budżetu rosną o ok. 6% - mówił minister finansów. - Jednak o skali destabilizacji finansów publicznych świadczy fakt, iż wobec wcześniejszych propozycji musieliśmy je ograniczyć o 2% PKB.

Rząd Jerzego Buzka założył w swoim projekcie, iż wydatki wyniosą ok. 196 mld zł, dochody - 156 mld zł, a więc w stosunku do niego nie zmieniła się jedynie skala przyszłorocznego deficytu.

W większości będzie on finansowany z emisji papierów skarbowych, jako że przyjęto wpływy z prywatyzacji na poziomie nieco mniejszym niż 7 mld zł. Ponieważ jednak rząd będzie musiał w roku przyszłym spłacić część długu wobec NBP i zamierza to zrobić również dzięki emisjom, w praktyce prawie cały deficyt będzie finansowany papierami skarbowymi.

- Nie jest to wyłącznie budżet dostosowania - powiedział M. Belka. - Przyjęliśmy bowiem, iż w latach kolejnych wydatki budżetu będą rosły w tempie inflacji, powiększonej o jakąś niewielką wielkość, np. 1%.

Według ministra finansów, przy zakładanym w latach kolejnych przyspieszeniu wzrostu gospodarczego, daje to nadzieję na redukcję deficytu budżetowego, a nawet zrównoważenie budżetu. Jeśli jednak okaże się, iż wzrost gospodarczy nadal jest rachityczny, deficyt może nawet się zwiększyć.

- A dlaczego mielibyśmy się dokładać do mordowania gospodarki i duszenia popytu wewnętrznego przy złej koniunkturze? - pytał minister finansów.

W budżecie założono nominalny wzrost wydatków na wymiar sprawiedliwości (o 11,4%), szkolnictwo wyższe (o 8,8%), obronę narodową i sprawy wewnętrzne (po 1,7%), co oznacza, iż w pozostałych działach dojdzie do realnego spadku wydatków. Wiadomo, iż rząd chce zaoszczędzić na zasiłkach i różnego rodzaju transferach socjalnych ok. 2,5 mld zł wobec tego, co wcześniej planował rząd J. Buzka.

Rząd zdecydował się na zwiększenie VAT na materiały budowlane z 7 do 22%, przy czym osoby fizyczne mogłyby odzyskać zapłacony przy zakupie tych towarów podatek. W budżecie nie ma za to założonych wpływów z podatku importowego, którego domaga się koalicyjny partner SLD i UP - PSL. Jednak premier Leszek Miller nie wykluczył jego wprowadzenia, jeśli sytuacja gospodarcza miałaby się nadal pogarszać. Obecnie skutki wejścia w życie tego podatku są nadal analizowane.

Minister finansów wielokrotnie podkreślał, iż budżet jest oparty na bardzo ostrożnych szacunkach.

- Jeżeli się mylimy, to mogę z całą pewnością powiedzieć - mylimy się w dobrą stronę. Wykluczamy możliwość nowelizacji czy bezładnych cięć - powiedział M. Belka.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: dochody | PKB | minister | rząd | chciał | budżet | deficyt | minister finansów | rzad | wydatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »