Unijne, czyli gorsze
Resort rolnictwa chce, by polskie przepisy dotyczące pozostałości pestycydów i innych substancji chemicznych znajdujących się w żywności były takie same jak unijne - powiedział w poniedziałek minister rolnictwa Marek Sawicki.
Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" napisała, że -ministerstwo rolnictwa zapowiada obniżenie wymagań wobec żywności, tłumaczy to ochroną interesów rolnika-. Sawicki wyjaśnił dziennikarzom, że chodzi o ujednolicenie norm. Polska nie może stosować bardziej rygorystycznych norm dotyczących zawartości pestycydów, gdyż sama sobie nakłada ograniczenia, z których nie może się wywiązać. Jak podkreślił, nie można bowiem zbadać śladowych ilości substancji w produktach.
Według Sawickiego, polskie instytuty badające żywność potwierdzają, że jakość polskich produktów spełnia normy europejskie. Zdaniem szefa resortu rolnictwa, obecnie wyprodukowanie warzyw, owoców czy mięsa nie zawierających śladowych ilości substancji chemicznych jest niemożliwe. Zachowanie tych norm doprowadziłoby do utraty konkurencyjności, jak również od 2009 roku ograniczenia wsparcia finansowego ze środków UE.
Sawicki podkreślił, że złagodzenie przepisów nie jest kwestią pomocy dla rolników, ale przyjęcia od 2009 r. zasad wzajemnej zgodności produkcji i ochrony środowiska. Z przepisów tych wynika, że jeżeli Polska będzie miała ostrzejsze normy krajowe, to będzie je musiała w pełni respektować. Jak wyjaśnił minister, obecne "ostre" normy pochodzą z dawnych lat, gdy zużycie nawozów i środków ochrony roślin było niewielkie i obowiązują jeszcze w niektórych krajach, np. w Czechach czy w Rosji. Normy te nie dopuszczają istnienia nawet śladowych ilości pestycydów w żywności.
Sawicki wyjaśnił, że odrębną sprawą jest tocząca się w ramach UE dyskusja nad zaostrzeniem przepisów w zakresie prawa żywnościowego. Minister opowiada się za takim zaostrzeniem. Nie popiera przepisów, które byłyby wygodne dla firm produkujących środki ochrony roślin. Ale, jak mówi, przepisy te powinny obowiązywać we wszystkich krajach UE