Utrzymuje się awersja do ryzyka

Ostatnia sesja tego tygodnia nie zmieni raczej ogólnego obrazu rynków finansowych. Składa się na niego słabość giełd, na których odbicie z początku tego tygodnia okazało się jedynie emocjonalnym odreagowaniem po jednym z najgorszych tygodni w historii rynków akcji.

Uzupełnia go niechęć do rynków wschodzących, skutkująca wyprzedażą tamtejszych walut i osłabieniem obligacji. Negatywne nastawienie utrzymuje się względem surowców, a dolar pozostaje silny. Te wszystkie elementy są charakterystyczne dla ostatnich tygodni, kiedy trwała na świecie drastyczna wyprzedaż. Zatem w zachowaniu żadnego z tych rynków nie widać pozytywnego symptomu na przyszłość. Jedynym pozytywnym zjawiskiem jest spadek stawek na rynku międzybankowych, choć w Polsce akurat nie ma to miejsca.

Nowym elementem na krajowym podwórku jest mocny wzrost rentowności obligacji. Wczoraj skoczyła w górę, drugi raz w tym tygodniu, o kilkadziesiąt pkt bazowych. Jednocześnie premia za ryzyko dl naszych 10 -latek osiągnęła najwyższy od lat poziom. Mamy więc sytuację, która coraz bardziej zachęca do zainteresowania papierami skarbowymi - dochodowość rośnie mimo osłabienia, co prawda na razie niewielkiego, presji inflacyjnej. Do tej pory wszystkie ruchy w górę miało czysto fundamentalny charakter i były związane z perspektywą podwyżek stóp procentowych.

Reklama

Najlepszym momentem do wejścia na rynek obligacji będzie przekroczenie przez rentowność poziomu 7 proc., aczkolwiek już teraz warto pomyśleć o stopniowej akumulacji. Po tym, jak pojawiły się plany szybkiego przyjęcia euro w Polsce, szansa na osiągnięcie takich poziomów oddaliła się, teraz jednak wydaje się to znów realne. Zwyżka zyskowności obligacji potwierdza negatywne nastawienie do aktywów z rynków wschodzących, z drugiej stanowi dodatkowy kłopot dla giełdy, gdyż wpływa na pogorszenie proporcji między akcjami i obligacjami w portfelach OFE. Udział akcji jest teraz mały, ale przy spadku cen papierów skarbowych zwiększa się.

Uwagę zwraca też dalsza słabość złotego. Nieuniknione wydaje się dotarcie euro do przynajmniej 3,75 zł, a dolara do 2,9 zł. W ostatnich trzech miesiącach nasza waluta spada w podobnej skali, jak inne waluty z emerging markets. Straciła swoją atrakcyjność dla inwestorów, podobnie jak inne waluty z naszego regionu, mimo że w I połowie tego roku zyskiwały wbrew tendencjom panującym na rynkach wschodzących. Istnieje ryzyko, że teraz nastąpi odreagowanie wcześniejszej siły. Inwestorzy zakładali, że nasz region nie jest narażony na kłopoty branży finansowej i gospodarcze, a teraz okazuje się, iż było to błędne założenie.

Mimo że wczorajsza sesja w Ameryce zakończyła się lepiej niż się zapowiadało to na początku, nie zmieniamy oczekiwań na najbliższy czas. Zakładamy, że znacznie większy wpływ obecnie będą mały czynniki makroekonomiczne. Nie zanosi się na dobre wiadomości z tej sfery, więc powinno to spychać S&P 500 do strefy 777 -800 pkt. To zaowocowałoby zejściem WIG przynajmniej do 28,4 tys. pkt. Z tych poziomów mogłoby nastąpić większe i trwalsze odbicie.

Zwracamy też uwagę na kłopoty funduszy hedgingowych, które są na tyle duże, że potrzebne było stanowisko administracji amerykańskiej w sprawie pomocy dla nich. Henry Paulson stwierdził, że jej nie udzieli. W grę wchodzą jednak duże kwoty i pokaźne straty, co jest ważnym elementem kształtującym nastroje wokół rynków finansowych.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: odbicie | słabość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »