W 2006 r. będzie trochę lepiej

Po zimnym prysznicu, jakim był początek 2005 r., ekonomiści prognozują z większą rezerwą. Mimo wszystko uważają, że będzie lepiej.

Gospodarka przywita 2006 r. z entuzjazmem, budowanym wynikami ostatniego kwartału. Perspektywy makroekonomiczne pozwalają żywić nadzieje na kontynuację tendencji wzrostowych. - Przełomu jednak nie będzie. Spodziewam się stopniowego odbudowywania popytu krajowego, który nie zagrozi raptownym wzrostem inflacji - przewiduje Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.

Popyt musi ożyć

Ożywienie popytu jest zapowiadane przez ekonomistów od lat. Dotąd jednak ich prognozy były mylne. Wciąż eksport stanowi główną siłę napędową gospodarki. Inwestycje nadal czekają na swoją kolej.

Reklama

- Mogę zostać uznana za niepoprawną optymistkę, jednak spodziewam się, że 2006 r. przyniesie wreszcie wysoką, 10-proc. dynamikę inwestycji. To będzie przełom - przewiduje Katarzyna Zajdel-Kurowska.

Jej zdaniem stopniowemu ożywieniu ulegać też będzie konsumpcja, czyli drugi składnik popytu wewnętrznego. Tego samego zdania jest Janusz Jankowiak, według którego dynamika spożycia wzrośnie w przyszłym roku z 2,4 do 3,5 proc.

- Zatrudnienie i płace w przedsiębiorstwach rosną, spada bezrobocie. Te tendencje utrzymają się w 2006 r. Nie zagrożą one jednak nagłym wzrostem inflacji - uważa ekonomistka BH. Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP, dodaje, że ewentualne żądania wyższych płac będą tłumione sytuacją na rynku pracy, która - mimo stopniowej poprawy - wciąż będzie pozostawiała wiele do życzenia. Przewidywany wzrost konsumpcji ma jeszcze jedno uzasadnienie - planowany na marzec 2006 r. początek wypłat waloryzacji rent i emerytur. Jednak Janusz Jankowiak również nie przewiduje, by zwiększenie się siły nabywczej gospodarstw domowych skutkował niebezpiecznym wzrostem inflacji.

- W ciągu roku jej średnia wartość wyniesie 1,7 proc. Będzie zatem niższa od 2,1-proc, notowanej w tym roku - uważa ekonomista BRE Banku. Rząd zakłada, że będzie jeszcze lepiej - inflacja ma wynieść zaledwie 1,5 proc. Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej ma wątpliwości. Jej projekcje poznamy w styczniu.

Złoty zyska, by stracić

Przychylność inwestorów zagranicznych, a co za tym idzie notowania złotego, będą w w dużej mierze zależały od wydarzeń politycznych. Nie wiadomo, czy w nadchodzącym roku rozpisane zostaną przedterminowe wybory. Jeśli do nich dojdzie możemy spodziewać się osłabienia złotego - chwilowego (jeśli nowy rząd będzie miał większość parlamentarną i przedstawi program rozsądnej polityki gospodarczej) lub długotrwałego (w przypadku ewentualnego dojścia do władzy ugrupowań populistycznych bądź kontynuacji sporów między PiS i PO). Według Marka Rogalskiego z Palladia Capital Markets, złoty będzie w przyszłym roku silny, przynajmniej na początku.

- Spodziewam się stabilnego, mocnego złotego w pierwszej połowie roku. Później nasza waluta będzie słabła, m.in. ze względu na politykę monetarną Europejskiego Banku Centralnego - przewiduje ekonomista Palladii. Ekonomiści nie spodziewają się zmian stóp procentowych. Ich zdaniem, jeśli nastąpią, będą niewielkie.

- Jeśli RPP zdecyduje się na cięcia, wyniosą one w 2006 r. maksymalnie 25-50 pkt. bazowych. Pozostaną jednak bez wpływu na sytuację w sferze realnej w przyszłym roku - przewiduje Janusz Jankowiak.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: ekonomiści | ekonomista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »