Wypadli z gazowej gry

Współwłaściciel gazociągu północnego dostał od URE czerwoną kartkę i wypadł z gry o dostawy gazu do Polski. Nie da za wygraną.

E.ON Ruhrgas niemiecki koncern energetyczny, udziałowiec gazociągu północnego (24,5 proc.), który ma łączyć Rosję z Niemcami, już dawno przygotował sobie w Polsce przyczółek do przyszłej ekspansji. Ma tu przedstawicielstwo oraz udziały w Szczecińskiej Energetyce Cieplnej. Ale nie tylko. Ruhrgas jest też współwłaścicielem spółki IRB, której akcje ma też Bartimpex Aleksandra Gudzowatego.

IRB została powołana do budowy gazociągu Bernau-Szczecin, który miał połączyć Polskę i Niemcy. Tak obiecujący początek ekspansji E.ON Ruhrgas w naszym kraju może przekreślić jedna decyzja prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) i ewentualne niekorzystne orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie.

Reklama

Urzędniczy walkower

W wydziale ochrony konkurencji i konsumentów sądu znajduje się bowiem złożone przez E.ON Ruhrgas odwołanie od decyzji prezesa URE o cofnięciu koncesji na obrót gazem z zagranicą. Wiosną 2006 r. regulator rozesłał pisma do firm mających taką koncesję z pytaniem, dlaczego nie wykonują koncesjonowanej działalności i w jakim terminie zamierzają ją podjąć. Zagroził, że jeżeli nie rozpoczną importu gazu w wyznaczonym terminie, cofnie koncesję.

- Wezwaliśmy Ruhrgas do podjęcia działalności, ale bezskutecznie. Jego wyjaśnienia też nas nie przekonały. Firmom, które przedstawiły wiarygodne dowody, że jest szansa na rozpoczęcie importu gazu, przedłużyliśmy czas na podjęcie działalności do 30 września - twierdzi Zdzisław Muras, dyrektor departamentu przedsiębiorstw energetycznych URE.

Regulator cofnął koncesje jeszcze sześciu innym firmom, ale tylko E.ON Ruhrgas złożył odwołanie. - Koncesję otrzymaliśmy na dziesięć lat, a więc obowiązuje ona do 2013 r. Istotne jest, że URE nie wyznaczył w niej terminu, w którym powinniśmy rozpocząć import - podkreśla Paul Wolters, dyrektor E.ON Ruhrgas w Polsce.

Przedstawiciele URE uważają jednak, że koncesja zawiera taką datę.

- Firma nie rozpoczęła importu gazu od 2003 r. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wystąpiła ponownie o koncesję, kiedy faktycznie rozpocznie działalność. Obecnie w koncesjach znajduje się precyzyjny warunek, zobowiązujący do poinformowania prezesa URE o niepodjęciu importu gazu w ciągu sześciu miesięcy od momentu otrzymania koncesji - mówi Zdzisław Muras.

Niemiecki koncern broni swoich praw. - Sprawa E.ON Ruhrgas czeka na rozpatrzenie, a może to potrwać nawet rok - wyjaśnia Maciej Gieros, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

Przekleństwo Gazpromu

Ruhrgas podkreśla, że jeśli straci koncesję na import gazu, to wystąpi o kolejną. Ale może to już nie być proste. E.ON Ruhrgas jest kluczowym partnerem rosyjskiego Gazpromu przy budowie gazociągu północnego. Polski rząd uważa, że stanowi on zagrożenie dla nas, bo da Rosjanom możliwość zakręcenia Polsce kurka na gazociągu jamalskim bez uszczerbku dla Niemiec. E.ON Ruhrgas jest też zaangażowany w projekt konkurencyjnego terminalu LNG w Wilhelmshafen. Polska chce wybudować taki terminal w Świnoujściu.

Pojawiły się też koncepcje budowy gazociągu z Wilhelmshafen do Polski. - Niemcy mają możliwość zakupu gazu z wielu kierunków. Taki gazociąg mógłby być więc istotnym elementem dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski. Ignoruje się taką możliwość, cofając firmie E.ON Ruhrgas koncesję na import gazu. Nie mamy połączeń gazowych na południu kraju, a gazociąg z Norwegii jest mało realny, więc skazani jesateśmy na dostawy z Rosji - podkreśla profesor Jakub Siemek z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

K. Kapczyńska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: import | dostawy gazu | dostawy | gazociągu | koncern | URE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »