Zagrożeń bez liku

Na warszawskim parkiecie bessa już trwa, na światowych rynkach akcji niedługo się zacznie. Co może obudzić na dobre giełdowego niedźwiedzia?

Aktualna giełdowa hossa na najważniejszych parkietach całego świata trwa od marca 2009 r., czyli od ponad 9 lat, a dokładnie - od 111 miesięcy. Ten "rynek byka" jest jednym z najdłuższych w historii światowego rynku kapitałowego. Jak jednak wiadomo z historii, wszystko się kiedyś kończy, zarówno potęga imperium, jak i hossa na papierach wartościowych.

Giełdowemu "rynkowi byka" zawsze towarzyszą różnego rodzaju zagrożenia (czynniki ryzyka), które przeważnie wywołują korekty w trendzie wzrostowym. Jednak w końcu przychodzi moment, gdy zagrożenia zaczynają dominować i trend się zmienia. Hossa z lat 90. XX w. zakończyła się pęknięciem bańki spekulacyjnej na akcjach spółek internetowych notowanych na Wall Street. Hossa z początku XXI w. zakończyła się kryzysem na rynku nieruchomości w USA, który z kolei wywołał kryzys bankowy i w realnej gospodarce.

Reklama

Jak zakończy się aktualna hossa? Jakie są zagrożenia dla obecnego "rynku byka"? Co może być "zapalnikiem", który zapoczątkuje ostre spadki wycen spółek notowanych na parkietach? Jak poradzi sobie w bessie warszawski parkiet?

Euforii nie ma, ale jest moda na spółki technologiczne i ETF-y

Eksperci zwracają uwagę, że każdej bessie na rynku akcji towarzyszą nie tylko liczne objawy "przegrzania" rynku giełdowego, ale też recesja w gospodarce USA. Jeśli chodzi o oznaki euforii, to może być ich kilka: wysokie wyceny spółek, masowe nabycia w funduszach inwestycyjnych, dominacja jednego sektora w strukturze indeksów, moda na wybrane produkty finansowe.

Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, analityka Investors TFI, trudno mówić w tej chwili o euforii, choć pewne jej symptomy widać było na początku roku. - Poza rynkami wschodzącymi, trudno jest dostrzec jakiś szeroki napływ środków do funduszy akcyjnych. Nie ma zbyt wielu chętnych nawet na akcje upublicznione w Nowym Jorku, pomimo silnej hossy na tym rynku, o warszawskiej giełdzie nie wspominając. Mnożniki wycen spółek, szczególnie na Wall Street, są rzeczywiście wygórowane, porównując nawet do poziomów ze szczytu z 2007 r., ale do astronomicznych wycen z końca lat 90. XX w. sporo im jeszcze brakuje - zwraca uwagę Niedzielewski.

Widać za to wyraźną modę na walory technologiczne. Wszystkie spośród siedmiu spółek o największej kapitalizacji (wartości rynkowej) na świecie to firmy z sektora nowych technologii. Są to: Apple (około 932 mld dol.), Amazon (767 mld dol.), Microsoft (731 mld dol.), Alphabet (729 mld dol.), Facebook (511 mld dol.), Alibaba (485 mld dol.), Tencent (463 mld dol.). Niedzielewski zwraca uwagę, że udział spółek technologicznych w indeksach akcji rynków wschodzących sięga już około 30 proc. - Taka dominacja jednej branży występowała często w punktach zwrotnych na rynkach kapitałowych, czy to w trakcie bańki dotcomów, czy w trakcie bańki hipotecznej sprzed 10 lat - podkreśla analityk Investors TFI.

Jednak, jak przypomnieli w majowym raporcie analitycy firmy inwestycyjnej Research Affiliates, nigdy wcześniej żaden sektor nie zdominował tak bardzo światowych giełd, jak obecnie sektor technologiczny. - Na szczycie bańki dotcom z lat 2000-2001 tylko cztery spośród siedmiu największych spółek to były spółki internetowe - zwrócili uwagę.

Na rynkach widać nie tylko modę na spółki technologiczne, ale też na ETF-y, czyli pasywne fundusze notowane na giełdzie, które odwzorowują zachowanie wybranych indeksów, sektorów lub surowców. Według raportu firmy BMO Global Asset Management w 2017 r. wartość globalnego rynku ETF przekroczyła 4,6 bln dol., z czego 3,3 bln dol. było zainwestowane w ETF-y notowane w USA. W trakcie ostatnich 10 lat aktywa tych funduszy urosły o blisko 600 proc. Pod koniec roku na całym świecie istniało już 5,3 tys. tego rodzaju funduszy, podczas gdy w 2002 r. było ich ledwie 102. - W ubiegłej dekadzie produkty strukturyzowane oraz obligacje zabezpieczone ryzykownymi hipotekami stały się najpierw ulubioną zabawką inwestorów, a następnie przyczyniły się do epidemii finansowej zapaści. Teraz wiara inwestorów w teoretyczną płynność, jakiej dostarczają algorytmy grające na giełdach, albo wiara w przewagę i efektywność produktów typu ETF, również może zostać poddana bolesnej próbie - ostrzega Niedzielewski.

W ETF-ach bardzo często są "zaszywane" automatyczne strategie inwestycyjne. Zdaniem Briana Singera z firmy inwestycyjnej William Blair, te mechanizmy są wielkim zagrożeniem dla rynku akcji. - Zautomatyzowane strategie są najczęściej budowane na podobnych zasadach. Posługują się podobnymi regułami. Obserwują podobne wskaźniki. To powoduje, że pompują pieniądze inwestorów w kilka sektorów i w grupę wybranych, najlepszych jakościowo spółek. To funkcjonuje, dopóki na giełdzie dzieje się dobrze. Gdy zacznie dziać się źle, gdy spółki znaczną znacząco tanieć, strategie zaczną automatycznie zmieniać swoje portfele, zaczną za wszelką cenę "z automatu" wyprzedawać akcje. To pogłębi spadki - mówił niedawno Singer podczas audycji The Meb Faber Show.

Recesji w USA na razie nie widać

Zagrożeniami fundamentalnymi dla giełd są ryzyko wzrostu stopy procentowej, zacieśnianie polityki monetarnej przez banki centralne oraz nadmierne zadłużenie czy to państw, czy przedsiębiorstw - wymieniają jednym tchem eksperci. Jeśli chodzi o realną gospodarkę, to recesji w USA na razie nie widać. Ale analitycy są przekonani, że to tylko kwestia czasu, gdy się pojawi, bo cykl obniżek stóp w USA trwa już w najlepsze od końca 2015 r. Zresztą sama długość obecnej fazy ożywienia gospodarczego jest niemal rekordowa.

- Prosperity w USA trwa już 9 lat, więc wyprzedziła pod względem długości dwa poprzednie pamiętne okresy ożywienia: z lat 80. trwający 96 miesięcy, oraz boom lat 60. trwający 106 miesięcy. Dłuższe od obecnego było jedynie dokładnie 10-letnie ożywienie lat 90. Władzom finansowym USA tylko raz w przeszłości udało się utrzymać gospodarkę w fazie ożywienia równie długo, jak obecnie - zwraca uwagę Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. - "Dojrzałość" obecnego ożywienia w USA potwierdzana jest również przez stopę bezrobocia na poziomie 3,8 proc., która tak nisko jak obecnie była w okresie minionych 60 lat tylko w szczycie "internetowego" boomu w kwietniu 2000 r. oraz w latach 1966-1969. Po tych epizodach recesja gospodarcza nadchodziła odpowiednio w 2001 i 1970 r. - wskazuje Białek.

Kluczowe dla przyszłej kondycji gospodarki USA są stopy procentowe. Dlaczego? - Przede wszystkim "rynkowi byka" zagrażają nieefektywności narosłe przez wszystkie lata hossy, takie jak rekordowe zlewarowanie długiem przedsiębiorstw i państw - uważa Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI.

- Na razie stopy Fed nie zostały podniesione do poziomów oznaczających wyraźny wzrost kosztów odsetkowych w firmach. Ale przy bardzo wysokim poziomie wyemitowanego w ostatnich latach długu, szczególnie w segmencie obligacji typu high yield, jeszcze kilka podwyżek i ryzyko to może się zmaterializować - ostrzega Jarosław Niedzielewski. - Duże zadłużenie, wraz ze wzrostem stóp procentowych, może też powodować problemy z refinansowaniem długów w spółkach, choć na razie to zagrożenie nie objawiło się. Poza tym Fed dopiero zaczął zmniejszanie bilansu, więc negatywne skutki tego procesu mogą się dopiero objawić po pewnym czasie - dodaje.

Analityk Investors TFI zwraca uwagę, że wszystkie ostatnie recesje były poprzedzone odwróceniem się krzywej dochodowości w USA, czyli sytuacją, w której rentowność długoterminowych obligacji skarbowych jest niższa niż np. stopa procentowa Fed. - Takiego sygnału jeszcze nie mieliśmy, jednak krzywa "wypłaszcza się" coraz bardziej i trzeba się liczyć, że ta zapowiedź kłopotów gospodarczych w końcu się objawi - uważa Niedzielewski.

Zdaniem Wojciecha Białka, ciągle relatywnie stroma krzywa rentowności w USA sugeruje, że następna recesja w tym kraju rozpocznie się najprawdopodobniej nie wcześniej niż w 2020 r. - USA znajdują się obecnie w lokalnym szczycie swej siły ekonomicznej, więc tym razem paradoksalnie kryzys nie musi wybuchnąć u nich. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że ofiarami trwającego od końca 2015 r. zaostrzenia polityki pieniężnej Fed padną albo rynki wschodzące, albo strefa euro. Być może majowy skok w górę rentowności włoskich dwuletnich obligacji jest tego zapowiedzią - zwraca uwagę analityk CDM Pekao.

Co będzie "zapalnikiem", który obudzi giełdowego "niedźwiedzia"?

Narastająca euforia czy recesja w gospodarce to czynniki ryzyka. Ale zazwyczaj pojawia się swego rodzaju "zapalnik", który budzi giełdowego "niedźwiedzia", czyli uruchamia wyprzedaż akcji. Kilkanaście lat temu takim impulsem były skandale finansowe spółek Enron i World.com. W 2007 i na początku 2008 r. pojawiły się bankructwa firm pożyczkowych na rynku subprime w USA oraz problemy płynnościowe wielkich banków. Co może w najbliższej przyszłości stać się takim "zapalnikiem"? Co będzie bezpośrednim powodem kolejnego kryzysu?

- Każda recesja, i tym samym bessa na rynkach akcji, ma swoich negatywnych bohaterów, innych za każdym razem. Obecnie niespłacenie obligacji przez kilka większych firm mogłoby stać się tego typu zapalnikiem na rynku długu korporacyjnego, który stał się bardzo modnym tematem inwestycyjnym na świecie - mówi Jarosław Niedzielewski.

Wojciech Białek zwraca uwagę na to, że USA prowadzą obecnie agresywną politykę zagraniczną, zmierzającą do ograniczenia amerykańskiego deficytu handlowego. - Rozpoczęte przez administrację Donalda Trumpa wojny celne będą jednym z czynników, który będzie sprzyjał cyklicznej bessie w latach 2018-2019 - sądzi analityk CDM Pekao.

- Zapalniki można zawsze znaleźć, ale przewidywanie, co tym razem będzie katalizatorem spadków zazwyczaj bywa jałowym zajęciem. Zresztą do bessy nie jest potrzebny zapalnik, tylko zmiana spekulacyjnego nastawienia inwestorów, trafiająca na pożywkę w postaci wysokich wycen - uważa Tarczyński. - Często po czasie inwestorzy próbują sobie zracjonalizować wzrosty i spadki na giełdach, szukając jakiejś przyczyny, która je wywołała. Ale sięgając do najnowszej historii naprawdę trudno znaleźć fundamentalną przyczynę w gospodarce lub polityce, dla której WIG20 nagle na jesieni 2016 r. zaczął gwałtownie rosnąć. Trudno również znaleźć powód, dlaczego w tym, a nie innym momencie zakończyła się hossa na Nasdaq w 2000 r. - dodaje prezes Opoka TFI.

Na GPW bessa już trwa...

Eksperci zgadzają się co do jednego: na polskiej giełdzie bessa już trwa. Zaczęła się mniej więcej na początku tego roku. Jest to tym smutniejsze, że w ostatnich latach porządnej hossy na warszawskim parkiecie nie było. Od początku stycznia do początku czerwca WIG20 wyceniany w dolarach poszedł w dół o 14 proc. Indeks szerokiego rynku WIG spadł o 8 proc. - Szeroki rynek, obrazowany przez indeks cenowy, osiągnął szczyt wiosną 2017 r. Patrząc się na każdy główny indeks GPW, ze względu na nachylenie średnich i skalę spadków, można stwierdzić, że znajduje się w utrwalonym trendzie spadkowym - przekonuje Tomasz Tarczyński z Opoka TFI.

Według Jarosława Niedzielewskiego początek bessy na GPW może zwiastować nadchodzące kłopoty w skali globalnej. - W ciągu ostatnich kilkunastu lat nie przeżywaliśmy bessy w wersji lokalnej, czyli bez spadków w USA czy Europie. Jednak można sobie wyobrazić, że rynki wschodzące, a tym samym i Polska, zaczną przeżywać gorszy okres przy względnie stabilnej sytuacji na Wall Street. Tak było np. w trakcie kryzysu azjatyckiego i rosyjskiego. Można sobie również wyobrazić lokalną bessę związaną z recesją, która dotknie nasz kraj lub region, a która nie będzie miała miejsce po drugiej stronie oceanu - mówi analityk Investors TFI.

Skoro podczas globalnej hossy wyceny spółek z GPW nie urosły do nieba, to może teraz podczas bessy nie spadną na samo dno? Specjaliści ze świata inwestycyjnego są podzieleni w tej kwestii. - Polski rynek jest tani. Patrząc się na jego siłę relatywną, można stwierdzić, że jest przy historycznych dołkach w relacji do innych rynków wschodzących i rynków rozwiniętych. To daje możliwość, że nie będzie zachowywał się już słabiej w porównaniu do innych rynków podczas ewentualnej globalnej bessy - uważa Tomasz Tarczyński z Opoka TFI.

Jednak zdaniem Wojciecha Białka pierwsze kilka miesięcy cyklicznej bessy na GPW nie sugeruje, by nasz rynek miał duże szanse wyróżnić się pozytywnie w okresie spowolnienia. - GPW była od stycznia bardzo słaba na tle innych rynków. Pocieszać się można tym, że obecna faza relatywnej słabości rynków wschodzących trwa już ósmy rok. W przeszłości dwa podobne okresy pojawiły się w latach 1978-1986 oraz 1994-2001. Być może rynki wschodzące, które przetrwają oczekiwane cykliczne osłabienie z lat 2018-2019, wejdą później w wieloletni okres relatywnej siły, jak w latach 1986-1994 czy 2001-2010? - zastanawia się Białek. - Należy się jednak liczyć z możliwością, że w 2019 r. WIG może być przejściowo bliżej dołka z początku 2016 r., niż styczniowego szczytu - ostrzega. Zdaniem Białka, dodatkowym potencjalnym zagrożeniem dla giełd z regionu Europy Środowo-Wschodniej jest ewentualny "antywschodni" sojusz krajów starej Unii Europejskiej, wymierzony w dynamicznie się rozwijających "nowych" członków (ale na to chyba nie mają ochoty Niemcy, które z tego rozwoju najbardziej korzystają), oraz ewentualny powrót napięcia militarnego we wschodniej Europie, związany z agresywną polityką Rosji.

Również Jarosław Niedzielewski z Investors TFI nie spodziewa się - pomimo słabości krajowej hossy w ostatnich latach - że zostaniemy łagodnie potraktowani w trakcie prawdziwej bessy. - Być może spadki będą nieco mniejsze, niż na wielu rynkach wschodzących, gdzie zaangażowany kapitał był znacznie większy niż u nas. Ale i tak przy dość niskiej płynności naszego rynku oraz braku OFE jako "kupującego ostatniej instancji", polski rynek mocno odczuje globalną zmianę trendu - uważa ekspert.

Piotr Rosik

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »