Złoty słabnie w oczach
Złoty kolejny dzień tracił na wartości. Wczoraj tuż przed południem euro kosztowało 4,3481 zł, a dolar 3,9832 zł.
Zdaniem dealerów, to efekt negatywnego nastawienia do polskiego rynku, który został spotęgowany po rozpadzie koalicji SLD-UP-PSL. Inwestorzy boją się przede wszystkim tego, że po rozstaniu z PSL rządowi będzie trudno przekonać Polaków do akceptacji naszego członkostwa w Unii Europejskiej w referendum.
W poniedziałek, po południu, rynek walutowy ustabilizował się po początkowym szoku, związanym z rozpadem rządzącej koalicji. Jednak wczoraj już od rana zaczęła się sprzedaż naszej waluty. O ile w poniedziałek wieczorem odchylenie złotego od tzw. parytetu wynosiło 3,80%, to wczoraj z samego rana wynosiło już 3,55%. A potem było jeszcze gorzej.
Rano za euro trzeba było zapłacić 4,3069 zł, a za dolara - 3,9445 zł. Przed południem wspólna waluta była już droższa - kosztowała bowiem 4,3481 zł, a dolar - 3,9832 zł. Odchylenie od parytetu spadło w tym czasie nawet do 2,45%. Potem złoty zaczął odrabiać straty, jednak pod koniec dnia euro nadal kosztowało 4,318 zł, a dolar - 3,957 zł.
Najważniejsze referendum
- Zdaniem dealerów, za osłabienie złotego odpowiadają przede wszystkim banki londyńskie. Generalnie ich opinie o Polsce są złe - powiedział Andrzej Wasilewski, dealer w PKO BP. - Wzrosło ryzyko polityczne i niebezpieczeństwo niepowodzenia reform gospodarczych, które ten rząd musi zrealizować. Pojawiły się opinie, że plany Kołodki mogą zwiększyć ryzyko wybuchu niepokojów społecznych. Inwestorzy boją się też ryzyka walutowego, związanego z planowanymi przez Ministerstwo Finansów interwencjami na rynku. Wreszcie nie wiadomo, czy rząd będzie w stanie przekonać wyborców do głosowania na tak w referendum akcesyjnym.
Zdaniem analityków, właśnie sprawa referendum akcesyjnego w dużym stopniu będzie teraz determinować zachowanie złotego.
- Rynek przede wszystkim będzie jednak reagował na wyniki sondaży opinii publicznej, oświadczenia PSL i "Samoobrony" w sprawie integracji i wreszcie wyniki referendów w innych krajach, które będą poprzedzały głosowanie w Polsce - powiedział Jacek Wiśniewski, ekonomista Pekao SA.
Jego zdaniem jednak, w najbliższym czasie złoty powinien zacząć się nieco umacniać, jako że fundamenty gospodarcze są stabilne. Potwierdziło to wczorajsze oświadczenie agencji ratingowej Standard&Poor's, która podtrzymała ocenę wiarygodności kredytowej naszego kraju na poziomie BBB+ (poziom inwestycyjny). Analitycy tej firmy uznali, że uda się w tym roku utrzymać deficyt budżetowy na poziomie 39 mld zł, a także redukować go w latach następnych. Jednak głównym argumentem za utrzymaniem ratingu było przekonanie, że Polska w roku przyszłym wejdzie do Unii Europejskiej.
Potem w górę?
O tym, że pozytywny dla członkostwa Polski w UE wynik referendum poprawi nastroje inwestorów, jest przekonany Dariusz Rosati, członek Rady Polityki Pieniężnej.
- Obecny kurs złotego ma szansę się utrzymać przez kilka najbliższych miesięcy, co jest oczywistym efektem wzrostu ryzyka politycznego po rozpadzie koalicji rządowej i zwiększonej niepewności co do wyników referendum akcesyjnego - powiedział. - W drugiej połowie roku złoty powinien jednak się umocnić, pod warunkiem opowiedzenia się w czerwcowym referendum akcesyjnym po stronie integracji.
Inaczej jednak to ocenia Łukasz Tarnawa, ekonomista PKO BP. - Jestem przekonany, że Ministerstwo Finansów chce utrzymać kurs złotego na poziomie 4,20-4,30 zł i przy takim kursie wprowadzić Polskę do ERMII, systemu przygotowującego nowe kraje do członkostwa w Eurolandzie - powiedział. - W tym kierunku będą też szły działania nowej RPP. I choć spodziewam się, że złoty się umocni - i przed referendum, i po ogłoszeniu jego wyników, o ile będą pozytywne - to pod koniec roku znowu straci. Nasza prognoza kursu złotego na koniec roku jest zbliżona do obecnego poziomu wyceny naszej waluty - dodał.
Inwestorzy byli zbyt optymistyczni
Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej
Po raz pierwszy chyba od 5 lat nie ma silnej presji aprecjacyjnej i bardzo silnego napływu kapitału portfelowego w pierwszym kwartale roku. Powodem są przede wszystkim perturbacje z polityką fiskalną w Polsce, ale także w innych krajach regionu, na Węgrzech i w Czechach. Pokazały one, że ze zdolnością tych gospodarek do spełnienia kryteriów fiskalnych z Maastricht i szybkiej konwergencji nie musi być tak różowo, jak inwestorzy przewidywali rok czy pół roku temu. W Polsce do tego dochodzą ciągłe zapowiedzi odejścia od bieżącego kursu polityki pieniężnej, np. w zakresie kursu walutowego. Minister finansów Grzegorz Kołodko i inni wysocy urzędnicy rządowi cały czas nawołują, że kurs jest za silny, że powinniśmy go kontrolować działaniami administracyjnymi, choćby przez narzucenie jakiegoś przedziału wahań czy działaniami interwencyjnymi na rynku, prowadzonymi przez NBP czy też przez rząd. Teraz dochodzi jeszcze destabilizacja polityczna, która gmatwa i zaciemnia wszystkie prognozy makroekonomiczne. Złotemu nie sprzyja także sytuacja międzynarodowa.