Zyski z lokat bankowych mają ratować koniunkturę

Kto lubi podatki? Tak naprawdę to nikt. Bo to, że płatnicy tych podatków (pośrednich czy bezpośrednich) ich nie lubią, to oczywiste. Ale nawet odpowiedzialny za budżet minister finansów też ich nie lubi, bo przecież też jest człowiekiem, ma rodzinę, znajomych, i u cioci na imieninach wolałby porozmawiać z nimi o nowych modelach samochodów, posłuchać dowcipów o blondynkach (jeżeli żonę ma brunetkę), a nie tłumaczyć pozostałym gościom, że on - sięgając do ich kieszeni - tak naprawdę robi to dla ich dobra. Zaiste karkołomne przedsięwzięcie.

Kto lubi podatki? Tak naprawdę to nikt. Bo to, że płatnicy tych podatków (pośrednich czy bezpośrednich) ich nie lubią, to oczywiste. Ale nawet odpowiedzialny za budżet minister finansów też ich nie lubi, bo przecież też jest człowiekiem, ma rodzinę, znajomych, i u cioci na imieninach wolałby porozmawiać z nimi o nowych modelach samochodów, posłuchać dowcipów o blondynkach (jeżeli żonę ma brunetkę), a nie tłumaczyć pozostałym gościom, że on - sięgając do ich kieszeni - tak naprawdę robi to dla ich dobra. Zaiste karkołomne przedsięwzięcie.

No może, gdyby tak pogrzebać w historii, to udało by się znaleźć kilku satrapów, którzy podatki lubili. Tym bardziej, jeżeli za formę podatku uznamy kultywowane niegdyś prawo pierwszej nocy. Ale to już historia i to zamierzchła. Dzisiaj podatków nie lubi nikt. Ale czy podatki są do lubienia? Nie, podatki są do płacenia. U nas, co prawda, pogląd ten z trudem przebija się do powszechnej świadomości, bo jeszcze żywo mam w pamięci, apel czołowej publicystki największej polskiej gazety do "obywatelskiego nieposłuszeństwa" w postaci nie płacenia za bilety komunikacji miejskiej. W rozwiniętej demokracji, której ta gazeta hołduje, autorka takiego apelu została by zamknięta. Nie, nie w więzieniu, w takim specjalnym domu bez klamek. Ale, mimo tego wszystkiego, podatki - oby jak najniższe - płacić trzeba.Na nie czeka cały aparat państwowy (za duży), służba zdrowia (źle zorganizowana), armia, policja (zbyt mała), nauczyciele... Słowem, wielu ludzi, których winą nie jest to, że pracują tam gdzie pracują. I oto pojawił się pomysł nowego podatku. Normalnie, chociażby z przyczyn doktrynalnych - jestem przeciw. Przeciw, np. podatkowi importowemu, bo odrobinę ratuje kasę państwową na dziś, morduje - nie tylko kasę państwową, ale i całą gospodarkę na wiele lat. Przeciwko podwyżce podstawowej stopy podatku VAT, bo i tak jest bardzo wysoka, ale już mniej przeciwko likwidacji niektórych stawek zerowych czy pomniejszeniom podatku VAT. Chociażby dlatego, że każdy podatek powinien być powszechny, a nie wybiórczy. A jeśli wybiórczy to tylko na krótki, określony czas ( z uzasadnieniem). Ale najtrudniej być przeciwko podatkowi od dochodów z lokat bankowych. Pod kilkoma wszakże warunkami. Musi to być podatek:* liniowy, czyli taki sam procent uzyskanych dochodów zapłaci posiadacz lokaty wyrażającej się kwotą 100 złotych, jak i posiadacz lokaty w wysokości 100 tys. złotych. Kwota podatku i tak będzie stokrotnie wyższa* powszechny. Albo wszystkie rachunki oszczędnościowe (mało prawdopodobne by prof. Belka na to się odważył i uzyskał akceptację), albo wszystkie lokaty terminowe, np. od jakiegoś, określonego horyzontu czasowego, obejmujący wszystkie formy oszczędzania * prosty w egzekucji. Jeżeli ustawodawcy porwą się na pomysł, by dochody z odsetek bankowych doliczać do dochodów osobistych i od tego naliczać i odprowadzać podatek dochodowy - nic z tego nie będzie. Ale jeżeli na banki nałoży się obowiązek naliczania tego podatku i odprowadzanie go do fiskusa - to może się uda.Ale tyle o podatku, a w ogóle po co ten podatek? Czy po to by poratować dziurawą sakiewkę rządową? To może też, ale nie przede wszystkim. Zysk kwotowy z tego podatku, dla budżetu, zapewne nie będzie znaczący. Na dzisiaj, wszystkie oszczędności zgromadzone w polskich bankach szacowane są na około ćwierć biliona (250 mld) złotych. Znakomitą większość z nich stanowią pieniądze zgromadzone na kontach przedsiębiorstw - i tak już opodatkowane, oszczędności ludzi też już zresztą zostały opodatkowane. Ale, niechby... Średnie oprocentowanie 12 - miesięcznej lokaty w polskich bankach wynosi obecnie 11,85 procent. Czyli tak:* załóżmy, że 50 proc. kwoty całych zgromadzonych lokat (szacunek znacznie zawyżony) podlega pod ten projekt. Odsetki do opodatkowania wynoszą więc (11,85 proc. x 125 mld zł) około 14,8 mld złotych* załóżmy, że podatek (liniowy) wynosi 10 proc. Daje więc to należna kwotę podatku w wysokości niespełna 1,5 mld zł. Kwota niebagatelna i nawet budżetowi opłaca się po nią schylić, ale...* Polacy nie gęsi ... i poprzez zmianę charakteru lokat, transfer oszczędności, czy zwyczajną likwidację rachunków z pewnością doprowadzą do tego, że podatek wyniesie najwyżej 250 - 325 mln złotych. Budżetu to nie uratuje.O co więc chodzi? Jak zwykle gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tyle, że w zupełnie innym miejscu. Toczy się rozgrywka o popyt wewnętrzny. Tak naprawdę to przecież on nakręca koniunkturę. Nowy podatek, poprzez czasowe zmniejszenie skłonności do oszczędzania, jest swego rodzaju wytrychem (wobec nie zrównoważenia finansów publicznych i w związku z tym wysokich stóp procentowych), który ma sprawić, że te pieniądze trafią na rynek i wywołają większy popyt na towary i usługi. Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć, bo uwarunkowań jest znacznie więcej i jest to proces znacznie bardziej złożony. Ale jakiś pomysł to z pewnością jest, i chociaż tym razem nie rodem z Madagaskaru czy ekonomiki życzeniowej, ale sprawdzony w krajach Unii Europejskiej.

Reklama
Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: podatki | podatek | lokata bankowa | lokaty | lokaty bankowe | oszczędności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »