Prawdziwe spadki w budownictwie dopiero przed nami

Prezes firmy doradczej CEE Property Group Paweł Grząbka o poniedziałkowych danych GUS, według których produkcja budowlano-montażowa w cenach stałych, obejmująca roboty o charakterze inwestycyjnym i remontowym, była w lipcu br. niższa o 8,8 proc. niż przed rokiem i o 7,1 proc. niższa w porównaniu z czerwcem br.

Warto zwrócić uwagę na to, że po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym produkcja budowlano-montażowa ukształtowała się na poziomie niższym o 2,8 proc. niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 1,0 proc. w porównaniu z czerwcem br. Oznacza to, że nie jest jeszcze tak źle, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Sądzę, że w ciągu letnich miesięcy jeszcze nie nastąpią duże spadki w produkcji budowlano-montażowej. Zresztą wciąż jeszcze realizowane są różne projekty, choć wiele z nich zakończy się w najbliższym czasie. Dlatego na jesieni należy się przygotować na gorsze wyniki. Prawdziwe spadki w budownictwie są dopiero przed nami i należy się ich spodziewać w ostatnim kwartale tego roku.

Reklama

Prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) Marek Michałowski o poniedziałkowych danych GUS,

"Spadek produkcji budowlano-montażowej jest zjawiskiem niepokojącym, choć spodziewanym. Przez ostatnie dwa lata na wyniki produkcji budowlanej duży wpływ miało budownictwo infrastrukturalne. Wiemy, że dotychczasowe projekty infrastrukturalne powoli się kończą, a nowych nie ma, co owocuje spadkami.

Nie można za bardzo liczyć na inne działy budownictwa, bo tam także panuje stagnacja. Obawiam się, że kolejne miesiące mogą przynieść jeszcze większe spadki w produkcji budowlano-montażowej i niewykluczone, że zaczną one osiągać wartości dwucyfrowe. Nowych kontraktów jest jak na lekarstwo, pieniędzy unijnych na kolejne inwestycje także jeszcze nie ma, nie wspominając o długich procedurach ich podziału. Prognozy nie są więc zbyt optymistyczne"

_ _ _ _

Główna ekonomistka PKPP Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek o poniedziałkowych danych GUS dotyczących produkcji przemysłowej. W lipcu wzrosła ona o 5,2 proc. rok do roku, po wzroście o 1,2 proc. w czerwcu. W porównaniu z poprzednim miesiącem produkcja spadła o 2,3 proc.:

"Zwiększenie produkcji przemysłowej w lipcu o 5,2 proc. to miłe zaskoczenie po rachitycznym wzroście w czerwcu. W najbliższych miesiącach trudno będzie jednak utrzymać taką dynamikę. Drugie półrocze 2012 roku może być gorsze.

Dobrze radzi sobie część branż eksportowych, takich jak produkcja maszyn i urządzeń, czy chemia. Widać, że na rynkach zagranicznych nieźle sprzedają się komponenty do produkcji, które są specjalnością przedsiębiorstw w tych branżach. Znacznie gorzej wygląda sytuacja w tych działach gospodarki, które wytwarzają finalne produkty, np. w farmacji, motoryzacji i meblach. To efekt mocnego hamowania popytu gospodarstw domowych u naszych najważniejszych zagranicznych partnerów handlowych, zwłaszcza Niemiec.

W szczycie sezonu mamy natomiast załamanie w budownictwie. Skończyła się presja na finalizację projektów infrastrukturalnych, zaczęły się kłopoty finansowe wielu firm budowlanych, tych, które zajmowały się budową dróg i różnych obiektów na Euro 2012. Dodatkowo, zmniejszają się też wydatki na infrastrukturę ze środków publicznych, powoli kończą się pieniądze unijne".

_ _ _ _ _

Główny ekonomista BZ WBK Maciej Reluga o poniedziałkowych danych GUS dotyczących produkcji przemysłowej. W lipcu wzrosła ona o 5,2 proc. rok do roku, po wzroście o 1,2 proc. w czerwcu. W porównaniu z poprzednim miesiącem produkcja spadła o 2,3 proc.:

Głównym motorem wzrostu produkcji był przemysł przetwórczy. Niemniej, nie spodziewamy się, aby lipcowy wynik produkcji miał się powtórzyć w najbliższych miesiącach, podtrzymujemy nasze oczekiwania na dalsze wyhamowanie gospodarki.

W kontraście do niezłych danych o produkcji przemysłowej, bardzo rozczarowała informacja o produkcji budowlano-montażowej, gdzie odnotowano spadek o 8,8 proc. w ujęciu rocznym.

Spadek nastąpił również po uwzględnieniu wahań sezonowych i we wszystkich działach sektora budowlanego - najbardziej w działalności związanej z budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej.

W sumie pierwsze dane za trzeci kwartał są mieszane - PMI (wskaźnik menadżerów logistyki sektora przemysłowego przygotowywany przez firmę badawczą Markit Economics i bank HSBC - PAP) zaskoczył pozytywnie i produkcja przemysłowa odbiła, być może tymczasowo, ale jednak.

Mocniejszy złoty obniża ceny producenta. Inflacja PPI (cen producentów -PAP) spadła w lipcu do 3,7 proc. rok do roku wobec 4,4 proc. w czerwcu.

Spadki cen zarejestrowano przede wszystkim w sekcjach nastawionych na eksport: w produkcji: metali, chemikaliów, maszyn, samochodów. To naszym zdaniem jest skutkiem umocnienia złotego w lipcu. Spodziewamy się, że presja na wzrost cen producenta pozostanie słaba w nadchodzących miesiącach.

Główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości Ignacy Morawski o poniedziałkowych danych GUS

Oczekiwałem nawet wyższego wzrostu produkcji, ponieważ dokładnie przed rokiem doszło do silnego osłabienia aktywności produkcyjnej, co dawało efekt bardzo niskiej bazy. Dodatkowo liczyłem na pewne odbicie w popycie ze strony budownictwa, po czerwcowej przerwie.

Ponadto lipiec br. miał o dwa dni więcej niż czerwiec i jeden dzień więcej niż lipiec zeszłego roku.

Jeżeli odejmiemy te wszystkie efekty, to zobaczymy, że przemysł w Polsce jest bliski stagnacji. Już w sierpniu roczny wzrost produkcji będzie znacznie bliższy zeru, nie można też wykluczyć ujemnej dynamiki.

Na osłabienie aktywności gospodarczej wskazują również fatalne wyniki produkcji budowlanej, która w ujęciu rok do roku obniżyła się w lipcu o 8,8 proc.

Dzisiejsze dane nie zmieniają obrazu spowolnienia polskiej gospodarki. Dynamika PKB wyraźnie zwalnia, w każdym kolejnym kwartale będzie coraz niższa, przynajmniej do wiosny 2013 r.

Dane nie powinny również zmienić perspektyw dla polityki pieniężnej. Obniżka stóp procentowych we wrześniu jest mało prawdopodobna, ale im bliżej końca roku, tym szanse na cięcie kosztu pieniądza będą rosły.

Dzisiejsze dane GUS dotyczące dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu w lipcu (wzrost rok do roku o 5,2%) należy uznać za pozytywnie zaskakujące. - Nie ma jednak przesłanek, które pozwalają spodziewać się, że odczyty za kolejne miesiące będą równie dobre - mówi ekspert Pracodawców RP Piotr Rogowiecki.

- Musimy pamiętać, że w lipcu 2011 r. mieliśmy 1 dzień roboczy mniej niż lipcu br., a także, że mamy do czynienia z tzw. efektem niskiej bazy - w lipcu 2011 r. analogiczny odczyt wyniósł zaledwie 1,8% - dodaje.

Powodu do optymizmu nie dają inne, niedawno przedstawiane przez Główny Urząd Statystyczny dane.

- Na rynku pracy panuje trudna sytuacja - mamy m.in. do czynienia z najwyższą od 6 lat stopą bezrobocia w czerwcu oraz niewielki jej spadek w lipcu. Płace rosną powoli, optymistycznie nie wygląda także sytuacja w imporcie - wylicza ekspert. Do tego mamy bardzo niepewną sytuację w strefie euro, która będzie rzutować na import naszych głównych partnerów handlowych.

Także, znane ze swojego optymistycznego charakteru Ministerstwo Finansów nie wyklucza skorygowania prognozy dot. PKB.

Pracodawcy RP od początku prac nad budżetem na przyszły rok podkreślali, że prognoza wzrostu w 2013 r. na poziomie 2,9% jest nierealna. Wydaje się, że do tego samego wniosku dojrzeli w końcu także i urzędnicy. - Musimy jasno powiedzieć, że o ile w bieżącym roku nasze wyniki gospodarcze mogą okazać się relatywnie zadowalające, to przyszły rok będzie okresem trudnym. Dlatego zadaniem rządu jest możliwie pilne zoptymalizowanie warunków prowadzenia działalności gospodarczej - podsumowuje Rogowiecki.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »