- W Polsce od lat nie ma praworządności w takim znaczeniu, jakie filozofia prawa nadaje temu pojęciu. Chyba że mówimy o niektórych filozofach prawa z polskich uczelni, którzy są aktywnymi uczestnikami życia politycznego - wtedy oni mają swoją własną definicję praworządności. Zwykle wygląda to tak, że gdy obowiązujące rozwiązania prawne sprzyjają tym, na których głosowali, uznają, że praworządność jest zachowana. Gdy władzę obejmują inni - już nie. I to działa w obie strony - ocenia Robert Gwiazdowski.
Robert Gwiazdowski: Od 1989 roku w Polsce nie było praworządności
Zdaniem felietonisty Interii od 1989 roku w Polsce nie było praworządności w sensie klasycznym, bo jej po prostu nie przywrócono. - Prawo nie było ani ogólne, ani równe dla wszystkich, ani pewne. Już od początku były też problemy z sądami - i to nie jest coś, co pojawiło się dopiero za rządów PiS - dodaje. - W 1989 r. mieliśmy sytuację, w której wielu sędziów ze starego, komunistycznego systemu znalazło się w nowym, postkomunistycznym - podkreśla i wskazuje, że obecnie problemy są zupełnie inne.
Gwiazdowski przypomina, że minister Żurek w drodze rozporządzenia zmienił ustawę dotyczącą powoływania składów sędziowskich. - Kiedy wprowadzano tzw. "Ziobro-lotek", mówiłem i pisałem, że dobrze byłoby znać algorytm tego losowania - przypomina. Jego zdaniem ważniejsze jest jednak to, jaka jest pula, z której losuje się sędziów, a nie tylko sam mechanizm losowania.
W ocenie Gwiazdowskiego mechanizm był zły - pojawiały się doniesienia, że kilkakrotnie wpisywano nazwiska tych samych sędziów, żeby "lotek" mógł wylosować "właściwych". - Nie ma jednak dowodów na to, ale całość powinna być naprawdę transparentna. Kod algorytmu losowania powinien być publiczny - nie ma najmniejszego powodu, by go ukrywać przed obywatelami - mówi.
Minister Żurek zapowiedział nową ustawę
Gwiazdowski wskazuje, że pojawia się też drugi element "walki o praworządność": minister Waldemar Żurek zapowiedział nową ustawę, którą prezydent Karol Nawrocki najprawdopodobniej zawetuje. - I dobrze, bo jeśli ta ustawa będzie wyglądała tak, jak zapowiada minister Żurek i jego zwolennicy, to wcale się nie dziwię, że prezydent ją zawetuje. Ja sam bym go do tego gorąco zachęcał - stwierdził.
- Inny obrońca praworządności powiedział ostatnio (...), że w takim razie praworządności trzeba będzie przywracać przy pomocy tej ustawy bez podpisu prezydenta. To ma być nowy element "przywracania praworządności" - relacjonuje w najnowszym video podcaście.
Spór o praworządność. Gwiazdowski: Skutki mogą być poważne
Jak przypomina Gwiazdowski, otworzyło się też kolejne pole sporu - Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego w pierwszej połowie września wydała uchwałę siedmiu sędziów, z której wynika, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie jest sądem, a każdy wyrok wydany przez tę izbę - nawet z udziałem jednego sędziego uznanego przez nich za "nie sędziego" - jest nieważny.
- Zwolennicy takiego sposobu myślenia uważają, że to bardzo ważna uchwała, mająca dużą siłę oddziaływania. I rzeczywiście - decyzja tej izby może mieć poważne konsekwencje. W jej następstwie pojawiły się głosy, że Izbę Kontroli Nadzwyczajnej należy "zamknąć na kłódkę", bo jest nielegalna, a pracujący w niej sędziowie powinni przestać wydawać wyroki, gdyż te nie mają żadnego znaczenia i tylko szkodzą obywatelom - mówi Gwiazdowski.
- To właśnie ta izba rozstrzygała w sprawie ważności wyborów prezydenckich. A skoro, według tej uchwały, izba nie istnieje, to można by dojść do wniosku, że i prezydenta nie ma. A skoro nie ma prezydenta, to jego podpis pod ustawami jest niepotrzebny - więc ustawa przygotowywana przez ministra Żurka mogłaby obowiązywać bez jego podpisu - tłumaczy.
Gwiazdowski przypomina, że zgodnie z ustawą, Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych należą się sprawy z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. - Tymczasem izba ta uznała, że ma prawo orzekać, kto jest sędzią, a kto nie, oraz która izba jest sądem, a która nie - czyli de facto zajęła się sprawami konstytucyjnymi, choć nie ma do tego kompetencji - ocenia Gwiazdowski.
- Sędziowie Izby Pracy zastosowali jednak pewien "myczek". Polegał on na tym, że sąd może wyłączyć sędziego od orzekania w konkretnej sprawie, jeśli strona ma uzasadnione zastrzeżenia co do jego obiektywizmu. (...) Ale to coś zupełnie innego niż decydowanie, czy ktoś jest sędzią, czy nim nie jest. To już nie jest kompetencja żadnej izby Sądu Najwyższego - dodaje.
Czy wymiar sprawiedliwości można zreformować? Powszechny wybór sędziów SN wśród propozycji
Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku przyznaje, że jest pesymistą jeśli chodzi o reformę wymiaru sprawiedliwości. - Dopóki nie zmieni się cały system polityczny, w którym rządzą naprzemiennie PO i PiS - nie ma szans na naprawę sądów - prognozuje.
Wskazuje, że można byłoby pomyśleć o wprowadzeniu powszechnych wyborów sędziów Sądu Najwyższego. - Można by ograniczyć bierne prawo wyborcze, wprowadzić cenzus wieku, wykształcenia, doświadczenia zawodowego, a także zakazać sędziom prowadzenia jakiejkolwiek kampanii wyborczej czy występowania w mediach. Nie byłoby to rozwiązanie idealne - ale czy gorsze od obecnego? - zastanawia się Gwiazdowski.
Jego zdaniem bałagan w wymiarze sprawiedliwości służy podsycaniu emocji i walce o władzę. - Dlatego pomysł powszechnych wyborów sędziów Sądu Najwyższego raczej nigdy nie zostanie zrealizowany. A nawet gdyby jakimś cudem się udało, to druga strona i tak zaraz zacznie podważać legalność nowych sędziów - tak jak dziś jedni kwestionują prezydenta, a drudzy sędziów - mówi Gwiazdowski.
W całej tej awanturze o konstytucję trzeba pamiętać, że zwierzchnia władza należy do narodu. Skoro tak, to naród nie może być pozbawiony prawa do powoływania sędziów - uważa.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".










