Sebastien Lecornu w krótkim wystąpieniu mówił o powodach swojej dymisji. Oświadczył, że warunki nie pozwalają, by nadal pełnił funkcję premiera.
Przekonywał, że partie polityczne nie doceniły gestu, jakim była jego zapowiedź, że nie będzie uciekał się do stosowania mechanizmu konstytucyjnego pozwalającego na uchwalanie ustaw z ominięciem głosowania - tak aby oddać głos parlamentowi.
Partie polityczne "nadal przyjmują postawę taką, jakby miały w parlamencie większość absolutną" - oświadczył.
Skrytykował "apetyty partyjne" niektórych sił politycznych, które według niego pojawiły się w trakcie tworzenia rządu, jak dodał - "nie bez związku" ze zbliżaniem się wyborów prezydenckich w 2027 roku.
Zapewnił, że był "gotów do kompromisu", natomiast partie polityczne "udawały, że nie widzą postępów".
Dymisja premiera Francji. Kraj jest podzielony
Szefowa frakcji parlamentarnej francuskiego skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen oświadczyła z kolei, że rozwiązanie parlamentu - co leży w kompetencjach prezydenta Emmanuela Macrona - jest w obecnej sytuacji "absolutnie niezbędne".
Dodała, że byłoby "mądre" ze strony Macrona, by on sam ustąpił. Wezwania te ze strony skrajnej prawicy nie są nowe; Le Pen zamierza startować w wyborach prezydenckich, które według kalendarza wyborczego mają się odbyć w 2027 roku. Emmanuel Macron wykluczał dotąd, by ustąpił przed końcem kadencji.
Za nowymi wyborami parlamentarnymi opowiedział się również były polityk prawicowych Republikanów Eric Ciotti, który od 2024 roku współpracuje z partią Le Pen, wbrew zasadzie "kordonu sanitarnego", czyli izolowania skrajnej prawicy.
Po lewej stronie sceny politycznej skrajnie lewicowa Francja Nieujarzmiona (LFI) zaproponowała wszystkim lewicowym partiom, które w wyborach 2024 roku tworzyły sojusz - Nowy Front Ludowy (NFP), spotkanie w poniedziałek po południu, by przyjrzeć się "wszystkim możliwym hipotezom" w obecnej sytuacji. Szef LFI Jean-Luc Melenchon wezwał, by parlament zajął się "natychmiast" wnioskiem o impeachment wobec Macrona.
Umiarkowana lewica - Partia Socjalistyczna (PS), która była nadzieją Lecornu na poparcie jego rządu, nie zapowiedziała dotąd, czy będzie uczestniczyć w spotkaniu proponowanym przez LFI. Szef socjalistów Olivier Faure uznał jedynie, komentując dymisję Lecornu, że premier postąpił "z godnością i honorem".
Wezwania skrajnych partii do ustąpienia bądź impeachmentu prezydenta nie są nowe. Inne partie opozycyjne ich nie popierały, jednak ogółem opozycja uważa, że to Macron spowodował obecny impas polityczny rozwiązując parlament w 2024 roku i rozpisując wybory, które wyłoniły obecne, bardzo podzielone Zgromadzenie Narodowe.
Prezydent, bardzo aktywny w ostatnich tygodniach na arenie międzynarodowej, przyjął w poniedziałek rano dymisję Lecornu. Przedstawiciel partii Republikanie (kontynuatorki gaullistowskiej prawicy) Xavier Bertrand wezwał Macrona, by "przemówił" w obecnej sytuacji. Republikanie zwołali pilne posiedzenie swej partii, które skończyło się po godzinie 12.
Notowania Macrona spadają. Rządu nadal brak
Impas w powoływaniu rządów, który trwa od wyborów parlamentarnych z 2024 roku, zbiega się z bardzo niskimi notowaniami Macrona i jego partii. W sondażu z września zadowolenie z działań szefa państwa wyraziło 17 proc. Francuzów, podczas gdy w maju było to 25 proc., a w czerwcu - 23 procent. W razie nowych wyborów parlamentarnych partie centrowe, czyli obóz polityczny Macrona, mogłyby liczyć na 14 proc. głosów, według sondażu ośrodka IFOP przeprowadzonego na początku września.
Lecornu podał się do dymisji w poniedziałek rano, niespełna miesiąc po tym, jak prezydent Emmanuel Macron powołał go na premiera. W niedzielę wieczorem premier ogłosił niepełny jeszcze skład rządu, który jednak wywołał krytykę zarówno opozycji, jak i prawicowej partii Republikanie, która miała uczestniczyć w tym gabinecie.
W poprzednich tygodniach Lecornu negocjował z partiami politycznymi warunki, pod jakimi poparłyby jego mniejszościowy gabinet. Chodziło w szczególności o kompromis w sprawie budżetu na 2026 rok, który miał zawierać działania oszczędnościowe, mające opanować wysoki deficyt budżetowy i dług publiczny. Część opozycji od początku zapowiadała, że nie poprze rządu Lecornu, i groziła wotum nieufności.
















