Prace rozbiórkowe wschodniego skrzydła Białego Domu w Waszyngtonie ruszyły na początku tygodnia. Na jego miejscu powstanie ozdobna sala bankietowa o powierzchni 8 360 mkw.
Donald Trump tłumaczy, że wybudowanie takiej sali, która mogłoby pomieścić wielu gości, jest konieczne z powodu ograniczonych możliwości organizowania dużych uroczystości w siedzibie amerykańskiego prezydenta.
Do tej pory w tym celu rozstawiano specjalne namioty. Trumpowi jednak nigdy się to nie podobało. Ostatnio skrytykował to rozwiązanie, opisując je jako rozstawione "łokieć w łokieć" i "żenujące". Do tego - jak wskazywał - często ich jednorazowe rozstawienie "kosztuje co najmniej 1 mln dolarów", a do tego trzeba doliczyć inne koszty, takie jak organizacja dużych wydarzeń poza budynkiem.
Kto zapłaci za salę bankietową w Białym Domu? Wpłatę zadeklarował m.in. Trump
Od razu pojawiły się spekulacje na temat tożsamości zamożnych darczyńców i korporacji finansujących projekt - podaje BBC News.
Pokrycie "znacznej części środków" (według szacunków nawet 250 mln dol., w przeliczeniu ponad 900 mln złotych) zadeklarował osobiście Trump. Zasugerował jednocześnie, że niektórzy anonimowi darczyńcy są gotowi wydać ponad 20 mln dolarów (ok. 70 mln złotych) na realizację projektu.
O kogo chodzi? Jak podaje BBC, w kolacji zorganizowanej dla potencjalnych darczyńców, która odbyła się w Białym Domu 15 października, wzięli udział przedstawiciele kadry kierowniczej ze znanych amerykańskich firm - m.in. Blackstone, OpenAI, Microsoft, Coinbase, Palantir, Lockheed Martin, Microsoft, Amazon czy Google.
Trump miał powiedzieć podczas spotkania, że wielu uczestników wydarzenia było "naprawdę, naprawdę hojnych", dodając, że niektórzy z nich pytali, czy darowizna w wysokości 25 mln dolarów byłaby odpowiednia. - Odpowiedziałem: "Wezmę to" - skomentował prezydent, cytowany przez BBC.

Z kolei redakcja CBS News dotarła do formularza zobowiązania. Wynika z niego, że darczyńcy mogą być uprawnieni do "uznania za swoje wkłady". Nie wiadomo, o co dokładnie chodzi, jednak za oceanem spekuluje się, że może to oznaczać możliwość np. zamieszczenia tablic z nazwiskami darczyńców w ścianach budynku.
Brytyjski nadawca poinformował, że do tej pory mówiło się o jednym darczyńcy. Chodzi o YouTube, który ma wpłacić środki w ramach ugody z Trumpem w sprawie pozwu o zawieszenie jego konta po zamieszkach na Kapitolu w USA 6 stycznia 2021 r. Z dokumentów sądowych wynika, że większość środków (22 mln dolarów) zostanie przekazana organizacji Trust for the National Mall, która ma zajmować się budową sali balowej w Białym Domu.
Pomysł Trumpa w ogniu krytyki. Schemat "płać, żeby grać"
Zbieranie środków na salę bankietową wśród zamożnych darczyńców - jak i samo ingerowanie w zabudowę Białego Domu - jest krytykowane przez część komentatorów i opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych. Niektórzy eksperci twierdzą, że model finansowania zaproponowany przez administrację Trumpa może oznaczać płacenie za dostęp do administracji.

"Uważam tę ogromną salę balową za etyczny koszmar" - powiedział BBC Richard Painter, były główny doradca ds. etyki w Białym Domu za prezydentury Busha w latach 2005-2007. "To wykorzystywanie dostępu do Białego Domu do zbierania pieniędzy. Nie podoba mi się to. (...) Wszystkie te korporacje chcą czegoś od rządu" - ostrzegł. Zasugerował, że może to zostać uznane za schemat "płać, żeby grać".
Biały Dom odpiera zarzuty: Z sali balowej będą korzystać kolejne administracje
Biały Dom twierdzi jednak, że nie ma nic niestosownego w zbieraniu funduszy, a sala balowa będzie do dyspozycji kolejnych administracji. Dodatkowo środki mają się zwrócić i ograniczyć koszty - chociażby przy rozstawianiu namiotów.
Nie jest jednak jasne, ilu spośród pozostałych uczestników zobowiązało się do przekazania darowizn ani jakie kwoty wchodzą w grę. Oficjalna lista darczyńców nie została jeszcze opublikowana, choć - jak zapowiadają przedstawiciele Białego Domu - planowane jest jej ujawnienie.













