Nie ma kto zbierać Anglikom truskawek
W Wlk. Brytanii zdrożeją truskawki, ponieważ maleje liczba pracowników z Polski i innych nowych krajów UE, gotowych pracować dorywczo na farmach. Takie ostrzeżenie wystosował Narodowy Związek Farmerów (NFU) do ministra ds. imigracji Liama Byrne.
Farmerzy z NFU chcą zwiększenia limitu imigrantów, którzy mają zgodę na sezonową pracę. Uzyskali poparcie ministra ds. rolnictwa Lorda Rookera, ale departament ds. imigracji sprzeciwia się szerszemu otwarciu rynku pracy dla nisko wykwalifikowanej siły roboczej.
W 2005 r. do pracy w sektorze rolnym zgłosiło się w W. Brytanii 22.700 osób z Polski i innych nowych krajów UE. W 2006 r. było to 19.895 osób, zaś w I. kwartale br. 3,4 tys. Może to być oznaką, że imigracja z nowych krajów UE do W. Brytanii osiągnęła już swój szczytowy punkt i zaczęła się stabilizować.
"Występuje niedobór zbieraczy zarówno na miejscu (w W. Brytanii) jak i przyjezdnych z Polski" -powiedziała poniedziałkowemu "Guardianowi" rzeczniczka firmy Fruitful Jobs, zatrudniającej sezonowych robotników na farmach. Rzeczniczka obwinia za ten stan negatywny rozgłos prasowy dot. ciężkich warunków pracy na farmach w Anglii, który zniechęcił potencjalnych pracowników.
W ub. r. związek zawodowy transportowców (TGWU) zgromadził dowody wskazujące, iż sezonowi pracownicy, w większości imigranci z nowych krajów UE, pracowali przy zbieraniu owoców 14 godzin na dobę przez 7 dni w tygodniu z 30-minutową przerwą w czasie dniówki.
Uważa się, że mniejsza liczba sezonowych pracowników spowodowana jest także faktem przyspieszonych z powodu ciepłej pogody tegorocznych zbiorów i przesunięcia zbiorów na maj. Większość studentów w krajach tradycyjnie wysyłających sezonowych pracowników do pracy na farmach, ma jeszcze wtedy zajęcia.
Przyczyną może być także otwarcie rynków pracy w innych krajach dla pracowników z nowych państw UE i stopniowy, choć powolny wzrost poziomu życia w Europie Centralnej i Wschodniej.
