Praca za granicą po nowemu - Polacy spokojni, ale firmy z obawami

Coraz mniej pracowników myśli o emigracji zarobkowej. Czy to wynik nadchodzących zmian w prawie unijnym? Nie. Głównym powodem rezygnacji z tych planów jest poprawa na rodzimym rynku pracy. Chociaż przepisy ograniczające napływ imigrantów dotkną ponad 600 tysięcy pracowników, jedynie 18,5 proc. Polaków zrezygnowałoby z tego względu z wyjazdu do pracy - wynika z badania Work Service. Kto może ucierpieć na zmianach proceduralnych? Eksperci Antal obawiają się o rozwijającą się najszybciej w Polsce branżę usług wspólnych.

Trwają prace nad propozycją zmian w dyrektywie o delegowaniu pracowników. Według przedstawionych w ubiegłym roku przez Komisję Europejską założeń, każdy pracownik, który przekroczy granicę, niezależnie od tego, czy jedzie na kilka miesięcy czy dni, będzie podlegać nowym przepisom. Zakładają one m.in. zapewnienie tych samych stawek dla osób delegowanych i pracowników lokalnych. Oznacza to, że trzeba będzie przestrzegać wypłaty wynagrodzenia według zasad obowiązujących w kraju, landzie czy miejscowości, a te potrafią wynikać z licznych lokalnych układów zbiorowych. Dodatkowo dyrektywa przewiduje przeniesienie składek do systemu ubezpieczeń do kraju, w którym przebywa delegowany pracownik.

Reklama

- Nasz kraj jest liderem w Europie pod względem liczby delegowanych pracowników - 22 proc. wszystkich delegowanych pochodzi właśnie z Polski. Najwięcej wysyłanych osób znajduje zatrudnienie w Niemczech, Francji i Belgii. Już dziś wielu pracodawców ma problemy z kwestiami prawnymi dotyczącymi delegowania. Dlatego przerażają ich kolejne zmiany przygotowywane przez Komisję Europejską, które mają wejść w życie jeszcze w tym roku. Uderzają one w jeden z fundamentów Unii Europejskiej, czyli wspólny rynek - komentuje Krzysztof Jakubowski, wiceprezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.

Ograniczenia w poszczególnych krajach

Zmiany w delegowaniu to nie wszystko. W ostatnich miesiącach we Francji pojawiła się propozycja wprowadzenia klauzuli Moliera, która miałaby nie dopuszczać do zatrudnienia osób niemówiących po francusku na budowach czy w środkach transportu. Z kolei w Austrii pojawiły się propozycje przyznawania bonusów za zatrudnienie osób mieszkających w tym kraju. W efekcie tych działań, austriackie firmy na poziomie fiskalnym miały być zniechęcane do zatrudniania obywateli innych krajów Unii Europejskiej.

- Polacy zdają się nie przejmować działaniami legislacyjnymi, które mają ograniczać wejście pracowników innych narodowości na rynki pracy zachodniej Europy. Zaledwie 1 na 6 osób przyznaje, że może ją to zniechęcić do wyjazdu do pracy za granicą. Dla ponad 70 proc. tego typu obostrzenia nie mają większego znaczenia, co pokazuje, że u progu rozpoczęcia sezonu na prace wakacyjne, nie powinno zabraknąć chętnych do wyjazdu "na saksy". Główną motywacją pozostają oczywiście czynniki płacowe, na które wskazuje 7 na 10 potencjalnych emigrantów z Polski - mówi Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz Work Service S.A.

Delegacje po nowemu?

Zmiany prawne mogą jednak mieć wpływ na funkcjonowanie stanowisk specjalistycznych i menedżerskich zakładających zagraniczne wyjazdy służbowe. Z danych Ministerstwa Turystyki wynika, że w ubiegłym roku Polacy odbyli 994 tys. podróży zagranicznych w celach służbowych i szkoleniowych. Jest to związane z coraz większą ekspansją zagraniczną polskich firm, jak i nasyceniem rodzimego rynku międzynarodowymi korporacjami. Oznacza to wzmożoną potrzebę wyjazdów zagranicznych, które podyktowane są obowiązkami służbowymi. Jednak również takie delegacje zostaną objęte nowymi przepisami o delegowaniu, co w rezultacie wyraźnie je utrudni i może stanowić barierę dla wielu firm.

- Szczególnie mocno wprowadzenie nowych przepisów o delegowaniu pracowników w proponowanej formie może odczuć w Polsce sektor usług wspólnych. Praca większości z ponad 200 tys. zatrudnionych tam osób wiąże się z okazjonalnymi lub regularnymi służbowymi wyjazdami zagranicznymi. Propozycje pozafinansowych ograniczeń, jak obligatoryjna znajomość języków obcych, nie uderzą mocno w Polaków. Nasz rynek pracy jest tak atrakcyjny dla sektora usług wspólnych w dużej mierze dlatego, że bardzo dobra znajomość języków obcych wśród specjalistów i menedżerów jest standardem. Jednak perspektywa wzrostu kosztów wszystkich, nawet krótkoterminowych delegacji, jest bardzo niepokojąca - mówi Anna Kulawiak, lider zespołu SSC/BPO w Antal.

Troska o centra usług wspólnych powinna być priorytetem dla Polski, ponieważ sektor ten rozwija się najbardziej dynamicznie ze wszystkich. Tempo wzrostu zarobków jest w SSC/BPO dwukrotnie szybsze niż w całej gospodarce i wynosi 7 proc., przy średnim wynagrodzeniu na poziomie 5562 zł brutto.

Opr. KM

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »