Zamach na pieniądze w OFE

Nie takie OFE straszne...

Większość zarzutów stawianych OFE wynika z obowiązujących przepisów lub braku odpowiednich regulacji. Zarzucić im można naliczanie opłat za składki, podczas gdy już od ponad roku nie muszą ponosić kosztów związanych z pracą agentów zachęcających nas do zakładania i przenoszenia OFE.

Ostatnie tygodnie to czas dyskusji na temat sensowności funkcjonowania Otwartych Funduszy Emerytalnych. Z ogółu wypowiedzi i artykułów najgłośniej rozbrzmiewa przekonanie, że OFE jest złe. Czy jest tak naprawdę? Wprowadzone w 1999 r. Otwarte Fundusze Emerytalne nieustannie co jakiś czas powracają na usta polityków, dziennikarzy i przyszłych emerytów. Skąd to wielkie zamieszanie i zainteresowanie działalnością OFE?

Podstawne zarzuty?

Najczęstszym zarzutem wysuwanym wobec OFE są koszty działalności, czyli opłaty jakie są pobierane od uczestników funduszy. Jest to m.in. opłata dystrybucyjna, wyrażona procentowo, pobierana od każdej składki, która wpływa na konto w Otwartym Funduszu Emerytalnym. Tuż po wprowadzeniu reformy sięgała ona nawet 10 proc., do końca 2009 r. wynosiła maksymalnie 7 proc. Obecnie żaden fundusz nie pobiera więcej niż 3,5 proc. środków (z tego ponad 1/5 oddaje ZUS-owi). Czy to dużo? Aby móc odpowiedzieć na to pytanie trzeba poznać punkt odniesienia.

Reklama

Idealnym pomysłem jest porównanie tej opłaty z tą jaką pobierają fundusze inwestycyjne o podobnym profilu inwestycyjnym jak OFE, czyli do opłaty dystrybucyjnej funduszy stabilnego wzrostu. Dla przykładu w funduszu Pioneer Stabilnego Wzrostu opłata ta wynosi 3,25 proc. dla wpłat mniejszych niż 10?000 zł. ING Stabilnego Wzrostu dla wpłat poniżej 3 000 zł pobiera 4 proc. opłaty wstępnej. Jak widać koszt opłaty dystrybucyjnej OFE jest porównywalny z opłatą manipulacyjną funduszy inwestycyjnych stabilnego wzrostu.

Ile wynoszą koszty OFE?

Z drugiej jednak strony trzeba zaznaczyć, że są również oferty pozwalające zainwestować w tego rodzaju fundusze bez konieczności ponoszenia prowizji. Nie ma natomiast OFE, które prowizji nie naliczają. Ponadto w ofertach funduszy, w których trzeba zapłacić, opłata jest uzasadniona kosztami dystrybucji produktu. W przypadku OFE do niedawna również tak było. W przeszłości z uzyskanych w ten sposób pieniędzy OFE płaciły agentom namawiającym Polaków do założenia lub zmiany funduszu emerytalnego. Jednak już od ponad roku funkcjonuje przecież zakaz akwizycji. W związku z tym powstaje więc pytanie czy tego rodzaju opłata nie powinna zostać zniesiona lub istotnie obniżona.

Drugim kosztem Otwartych Funduszy Emerytalnych jest opłata za zarządzanie. Również jest wyrażona procentowo i wynosi maksymalnie 0,045 proc. aktywów w skali miesiąca. W ujęciu rocznym wynosi ona więc 0,6 proc. Czy to dużo czy mało? Po raz kolejny odnieśmy się do funduszy stabilnego wzrostu. Dla ING Stabilnego Wzrostu roczna opłata za zarządzanie wynosi 2,5 proc., dla Pioneer Stabilnego Wzrostu 3,25 proc. Jak łatwo zauważyć, koszt ten w wypadku funduszy inwestycyjnych jest znacząco większy. Pod tym względem OFE są więc istotnie tańsze niż fundusze inwestycyjne.

Innym zarzutem wobec OFE są limity inwestycyjne. Pieniędzy przyszłych emerytów nie mogą one inwestować w sposób dowolny. Ustawowo zostały nałożone pewne limity, które powodują, że np. nie mogą inwestować więcej niż 40 proc. swoich aktywów w akcje. Tymczasem inwestycje w Obligacje Skarbu Państwa nie podlegają limitowaniu. Dodatkowo nie więcej niż 5 proc. aktywów może być zainwestowanych na zagranicznych giełdach papierów wartościowych.

OFE a obligacje skarbowe

W ostatnim czasie najbardziej krytykowane są inwestycje OFE w obligacje skarbowe. W jednym zdaniu przedstawić je można tak: ZUS (czyli poniekąd Skarb Państwa) przelewa pieniądze do OFE, które pobiera z tych pieniędzy prowizję i 50 - 60 proc. otrzymanych środków zwraca Skarbowi Państwa, kupując obligacje skarbowe. Znacznie taniej byłoby więc pominąć OFE i ich prowizje. Te pieniądze równie dobrze bez pośrednictwa OFE mogą przecież przepływać z jednej "kieszeni" Skarbu Państwa do drugiej.

Kontrowersje budzą również limity dotyczące inwestycji na rynku akcji. Jak wcześniej wspomniano OFE inwestują nie więcej niż 40 proc. swoich aktywów w papiery udziałowe. Chcąc nie chcąc muszą to robić, ponieważ na samych obligacjach skarbowych wielkiego zarobku nie da się osiągnąć. Wszystkie OFE w sumie są potężnym graczem giełdowym, który miesiąc w miesiąc pompuje w naszą Polską giełdę olbrzymie środki. Pieniądze jakie OFE zainwestowały na giełdzie to prawie 20 proc. całej kapitalizacji giełdy, czyli wartości wszystkich akcji wszystkich spółek razem wziętych.

Brak indywidualnego podejścia

Strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby na naszej giełdzie zabrakło tak dużego gracza jakim są OFE. Z drugiej strony nasza Polska giełda jest już zbyt ciasna dla Otwartych Funduszy Inwestycyjnych, ale 5-proc. limit inwestycyjny na giełdach zagranicznych nie daje im sensownej alternatywy dla inwestycji na GPW w Warszawie. Podniesienie tego 5-proc. limitu lub jego zniesienie, równałoby się z większym odpływem pieniędzy za granicę, czego boją się kolejne rządy od 14 lat.

Brak indywidualnego podejścia do inwestycji dla różnych grup wiekowych. Inaczej powinno się zarządzać pieniędzmi 20-latka, który do emerytury ma jeszcze kilkadziesiąt lat, a inaczej 60-latki, gdzie do pierwszej emerytury z OFE już nie tak daleko. To jednak nie wina OFE lecz braku odpowiednich przepisów, które pozwoliłyby im tworzyć fundusze emerytalne odpowiednie dla Polaków w różnym wieku.

Jakie są zalety?

Nie można też zapominać o aspektach OFE, które bezapelacyjnie są pozytywami. Przede wszystkim pieniądze, które są zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych, są jedynymi realnymi i namacalnymi środkami, jakie każdy z nas ma odłożone w ramach obowiązkowego systemu emerytalnego. Pamiętajmy, że pieniądze w ZUS-ie istnieją tylko wirtualnie, jako liczby przypisane do naszego konta, a same pieniądze już dawno zostały wypłacone któremuś z obecnych emerytów.

Tych wirtualnych pieniędzy w ZUS-ie jest ponad 2,2 bln zł, czyli niewyobrażalna wartość. Biorąc pod uwagę, że w Polsce mamy prawie 16 mln pracujących, więc ZUS każdemu z nas w przyszłości wypłaci prawie 140 tys. zł. Pytanie czy znajdą się na to rzeczywiste pieniądze? ZUS będzie wypłacał nam świadczenia z pieniędzy, które w przyszłości będą płaciły nasze dzieci i wnuki. Jednak prognozy demograficzne nie napawają optymizmem. Może się więc okazać, że w przyszłości wpływy ze składek wystarczą na emerytury w śmiesznie niskiej wysokości lub że będziemy musieli pracować niemal do śmierci.

Czego nie da ZUS?

Dziedziczenie, to druga zdecydowana zaleta OFE. Wszystkie nasze środki znajdujące się na koncie w Otwartym Funduszu Emerytalnym są, co do jednej złotówki, dziedziczone. Takiego luksusu ZUS nam oczywiście nie daje.

Zagłosuj w internetowym referendum w sprawie OFE

Warto też dodać, że większość z opisanych zarzutów, np. limity inwestycyjne czy brak indywidualnego podejścia do inwestycji nie wynikają bezpośrednio z decyzji OFE. Pamiętać trzeba, że decyzyjność nie leży po ich stronie. Ta z kolei należy do osób, które tworzyły pierwotną ustawę, kolejne jej aktualizacje oraz do osób, w których to rękach władza jest obecnie. Pomimo pewnych wad, nie należy również zapominać o korzyściach jakie spowodowało wprowadzenie OFE. Profity te są zarówno dla przyszłych emerytów, jak i dla całej gospodarki.

Norman Wieja

Autor jest doradcą finansowym firmy Expander

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: ZUS | emerytura | OFE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »