Zamach na pieniądze w OFE

Wymóg inwestycji OFE w akcje nie niższy niż 75 proc. wartości aktywów będzie na stałe

Wymóg inwestycji OFE w akcje na poziomie nie niższym niż 75 proc. wartości aktywów, który zacznie obowiązywać od 4 lutego przyszłego roku, będzie obowiązywał na stałe, także po 1 lipca 2014 roku - poinformowała PAP wiceminister finansów Izabela Leszczyna.

- Limit minimum 75 proc. wartości aktywów w akcjach będzie także w okresie po 1 lipca 2014 roku - powiedziała PAP Leszczyna.

Z projektu ustawy opublikowanego w czwartek wynika, że wartość lokat aktywów OFE w akcje od 4 lutego, tj. od dnia po przekazaniu części nieakcyjnej aktywów funduszy do ZUS, nie będzie mogła być niższa niż 75 proc. wartości aktywów.

Jednocześnie w uzasadnieniu do projektu ustawy napisano, że od lipca przyszłego roku nastąpi uwolnienie limitów inwestycyjnych funduszy emerytalnych.

Resort finansów wyjaśnił PAP, że w okresie od 4 lutego do 1 lipca przyszłego będą nadal obowiązywały mechanizmy niedoboru i minimalnej stopy zwrotu oraz limity inwestycji OFE określone w artykułach obecnej ustawy o funkcjonowaniu funduszy emerytalnych. W tym okresie będzie już jednak obowiązywał limit inwestycji minimum 75 proc. w akcje oraz zakaz inwestowania w SPW i papiery gwarantowane przez Skarb Państwa.

Reklama

- Od 1 lipca 2014 roku przestają obowiązywać limity inwestycji z obecnie obowiązującej ustawy zapisane w art. 141, 142, 143. Przestaje obowiązywać mechanizm niedoboru oraz minimalnej stopy zwrotu. Pozostaje limit inwestycji minimum 75 proc. w akcje - wynika z przekazanych przez MF informacji.

Dawid Samoń z FOR: dobrowolność ma na celu likwidację OFE

Ekspert z Fundacji FOR o przesłanym w czwartek do konsultacji rządowym projekcie zmian w systemie emerytalnym, który zakłada m.in. dobrowolność OFE i obniżkę pobieranych przez nie opłat, dłuższe gwarancje dziedziczenia oraz zabezpieczenie środków w okresie przedemerytalnym:

"Dobrowolność proponowana przez rząd ma na celu zlikwidowanie części kapitałowej systemu emerytalnego. Najpierw rząd nierzetelnie skrytykował OFE, a teraz postuluje się, żeby można było wybierać czy w nich pozostać. Pokazuje się jak +złe OFE+ dorobiły się kosztem emerytów. Tymczasem zarobiły one dla swoich klientów ok. 80 mld zł od początku swego istnienia, o czym się już nie wspomina.

Nie można winić funduszy za to, że działały zgodnie z ustalonymi przez rząd i parlament regułami.

Funduszom zarzuca się, że są kosztowne i w związku z tym znacząco obniżają przyszłe emerytury. To jednak rząd ustalił jak wysokie opłaty mogą pobierać OFE. Zamiast narzekać, że fundusze są drogie, powinien zmienić regulacje tak, by OFE były tańsze i bardziej efektywne. Poprawę efektywności OFE obiecywano już w 2010 r., gdy minister Michał Boni zaproponował szereg usprawnień, które przełożyłyby się na wyższą efektywność funduszy. Skończyło się jednak na niewiążących deklaracjach. Rząd zamiast usprawniać działanie systemu kapitałowego, obniżył składkę emerytalną przekazywaną do OFE, aby zaspokoić krótkookresowe potrzeby finansowe skarbu państwa.

Teraz mówi się o dobrowolności nie po to by polepszyć sytuację przyszłych emerytów, ale po to, by po raz kolejny zaspokoić krótkookresowe potrzeby finansowe kosztem przyszłych emerytów. Rząd liczy na to, że ubezpieczeni nie będą chcieli zostać w systemie kapitałowym i przeniosą swoje składki do ZUS, co pozwoli na chwilowe pokrycie części deficytu (...).

Likwidacja systemu kapitałowego pod postacią dobrowolności znacznie obciąży ZUS w perspektywie długookresowej. Chyba, że rząd zmieni reguły waloryzacji emerytur pod pretekstem złej sytuacji w finansach publicznych, co z resztą już raz zrobił. Dodatkowo Trybunał Konstytucyjny potwierdził legalność takiego działania. To właśnie system kapitałowy miał nas chronić przed ryzykiem politycznym, które przejawia się w postaci obniżenia emerytur.

Pod hasłem dobrowolności kryje się likwidacja systemu kapitałowego, jak to miało miejsce na Węgrzech. Tam również premier pozwolił obywatelom wybrać czy chcą pozostać w systemie kapitałowym stawiając przy tym takie warunki, że nikt rozsądny nie zdecydowałby się na pozostanie w tamtejszych funduszach emerytalnych (...). Orbanowską dobrowolność próbuje się powtórzyć w Polsce.

Ekspert Konfederacji Lewiatan Jeremi Mordasewicz o przesłanym w czwartek do kosultacji rządowym projekcie zmian w systemie emerytalnym, który zakłada m.in. dobrowolność OFE i obniżkę pobieranych przez nie opłat, dłuższe gwarancje dziedziczenia oraz zabezpieczenie środków w okresie przedemerytalnym:

"Przesuwając nasze środki z OFE do ZUS, zmniejszymy jawne zadłużenie państwa. W związku z tym politycy będą mogli dalej zadłużać państwo. Osłabnie więc motywacja do ograniczania wydatków. Rolnicy, górnicy, pracownicy służb mundurowych, sędziowie, prokuratorzy zachowają dotychczasowe przywileje emerytalne.

Skoro będziemy finansować nadal przywileje emerytalne dla wybranych grup, wszyscy pozostali stracą, bo będą musieli nadal ponosić koszty tych przywilejów. Musimy być świadomi, że to działanie należy określić jako nieuczciwe wobec przyszłych pokoleń. Rezygnując z oszczędzania na przyszłe emerytury, zwiększymy zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów.

O ile obecni emeryci tego nie odczują, to musimy być świadomi, że pogłębi się nierównowaga wpływów i wydatków ZUS w przyszłości. Tym samym wzrasta ryzyko, że przyszłe emerytury będą niższe, albo kolejne pokolenia będą musiały płacić odpowiednio wyższe podatki. Nie ma trzeciego wyjścia z tej sytuacji".

Główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka o przesłanym w czwartek do konsultacji rządowym projekcie zmian w systemie emerytalnym, który zakłada m.in. dobrowolność OFE i obniżkę pobieranych przez nie opłat, dłuższe gwarancje dziedziczenia oraz zabezpieczenie środków w okresie przedemerytalnym:

"Projekt dotyczący OFE stanowi załącznik do projektu przyszłorocznej ustawy budżetowej. Jest swego rodzaju propozycją ustawy okołobudżetowej. Z tego też wynika, że przyszła ustawa okołobudżetowa może być przyjęta dopiero wtedy, kiedy wyjaśni się los projektu dotyczącego OFE.

Krytycy tej propozycji zwracają uwagę na koszty demontażu części kapitałowej systemu emerytalnego, szczególnie na te długofalowe. Strona rządowa zwraca uwagę na korzyści, głównie krótkoterminowe. Obie kwestie podkreślają jednak agencje ratingowe, w zasadzie uznając, że z punktu widzenia inwestorów zagranicznych proponowany projekt jest neutralny.

Z punktu widzenia polskich obywateli, sprawy mogą być bardziej skomplikowane, bo chodzi o interes, niekoniecznie wspólny, czasem wręcz rozbieżny, przyszłych podatników i emerytów. Projekt oznacza przejęcie środków OFE - na początku 51,5 proc., a z czasem prawdopodobnie całość - i wydanie je na bieżące potrzeby sektora finansów publicznych. Z drugiej strony powstają nowe zobowiązania w wysokości przejmowanych środków, odnotowywanych na subkontach w ZUS i wysoko oprocentowanych. Oznacza to zmniejszenie długu otwartego kosztem natychmiastowego zwiększenia o tyle samo długu ukrytego.

Proponowany projekt będzie miał znaczne konsekwencje dla rynku kapitałowego, w szczególności ograniczy możliwości dofinansowania przedsiębiorstw na giełdzie. Ponieważ praktycznie z czasem zniknie aktywny udział Otwartych Funduszy Emerytalnych w obszarze inwestycyjnym.

Proponowany sposób indeksowania zobowiązań państwa jest hojny dla emerytów. Jeżeli będzie respektowany, to emeryci nie powinni stracić. Mogą nawet zyskać, ale duży przyrost zobowiązań może obciążyć przyszłych podatników, ewentualnie zmusić przyszłe rządy do cięć w innych obszarach finansów publicznych, niż emerytury".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ministerstwo Finansów | OFE | Izabela Leszczyna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »