Banki stracą na kryzysie połowę pieniędzy?

W Brukseli trwają negocjacje szefa grupy roboczej eurolandu z przedstawicielami sektora bankowego na temat strat, jakie będzie musiał on ponieść w związku z umorzeniem części greckiego długu.

W Brukseli trwają negocjacje szefa grupy roboczej eurolandu z przedstawicielami sektora bankowego na temat strat, jakie będzie musiał on ponieść w związku z umorzeniem części greckiego długu.

To jeden z kluczowych elementów planu antykryzysowego, który mają zatwierdzić liderzy Eurogrupy na rozpoczynającym się dziś wieczorem (19:15) szczycie w belgijskiej stolicy. Wcześniej (18:00) spotkają się liderzy wszystkich 27 krajów Unii.

Jest już gotowy wstępny projekt wniosków ze szczytu. Dokument, do którego dotarło Polskie Radio nie przynosi na razie nowych informacji. W projekcie nie ma żadnych, konkretnych liczb. Jest tylko mowa o sposobie dokapitalizowania europejskich banków i o wyznaczeniu bezpiecznego poziomu płynności - chodzi o zwiększenie go z 5 do 9 proc., ale to już wstępnie uzgodniono w niedzielę. I wtedy właśnie wyliczono, że kwota dokapitalizowania europejskich banków wyniesie 108 miliardów euro.

Reklama

To ma przygotować banki na szok związany z umorzeniem części greckiego długu. Ta suma jednak nie pada w dokumencie, bo wciąż nie uzgodniono, jak duże straty poniesie sektor prywatny.

Jedna z propozycji obecnie negocjowanych przewiduje, że banki stracą do 60 proc. pieniędzy zainwestowanych w greckie obligacje. Przedstawiciele sektora prywatnego mówią, że mogą zgodzić na 40 proc. - Pewnie spotkają się w połowie i banki stracą połowę pieniędzy. Choć nie jest powiedziane, że decyzja zapadnie jeszcze dziś - powiedział Polskiemu Radiu jeden z unijnych urzędników.

A to nie jest jedyny element planu ratunkowego, który pozostaje do wynegocjowania. Liderzy Eurogrupy muszą jeszcze uzgodnić, do jakiej kwoty i w jaki sposób wzmocnią europejski fundusz ratunkowy dla bankrutujących krajów, który obecnie wynosi ponad 400 miliardów euro. Mówi się, że jego zdolności pożyczkowe mają wynieść od biliona do nawet dwóch bilionów euro.

Możliwe scenariusze - opinie ekspertów

Zdaniem Andrzeja Sadowskiego z Centrum imienia Adama Smitha, dzisiejszy szczyt strefy euro jest próbą kupowania przez przywódców europejskich czasu, którego tak naprawdę nie mają. Jak powiedział Sadowski Informacyjnej Agencji Radiowej, po dzisiejszym szczycie należy się spodziewać kolejnych deklaracji, że strefa euro będzie jednością i że kanclerz Niemiec nie pozwoli na upadek Grecji, która już od dawna jest bankrutem.

- Przywódcy europejscy nie mają ani pieniędzy ani czasu i prędzej czy później nastąpią sytuacje przez nich niekontrolowane - podkreślił rozmówca IAR. Dodał, że "granicą jest zderzenie się z matematyką i puste kasy. Póki co bowiem nie ma mechanizmu takiego, jak w Ameryce, że prezydent Obama może nakazać druk pieniędzy".

Ekonomista z Banku BPH Maja Goettig uważa, że jeżeli w Brukseli nie zapadną konkretne postanowienia, to pozycja złotego ulegnie osłabieniu. Jej zdaniem, jeśli nie zostanie dziś zaproponowany kompleksowy plan rozwiązania kryzysu zadłużeniowego w strefie euro, to trzeba się liczyć z negatywną reakcją rynków finansowych - spadkami na giełdzie i osłabieniem złotego, uważanego przez inwestorów za jedną z bardziej ryzykownych walut. Gdy zwiększa się nerwowość na rynkach, waluty te są sprzedawane.

Ekonomistka jest raczej sceptycznie nastawiona do rezultatów dzisiejszego szczytu. Podkreśliła, że zasadnicze elementy planu ratowania europejskich finansów nie zostały jeszcze uzgodnione, a więc rośnie obawa, że na szczycie nie uda się wypracować porozumienia. Zdaniem Mai Goettig, szczyt nie doprowadzi więc do przełomu, a tylko do ustalenia ogólnych ram porozumienia i deklaracji dalszych rozmów.

Kolejną ważną kwestią do uzgodnienia jest, zdaniem Mai Goettig, wielkość strat sektora prywatnego, jeśli część greckiego długu zostanie umorzona.

Z kolei prof. Krystyna Gawlikowska-Hueckel uważa, że na dzisiejszym szczycie powinny zapaść konkretne decyzje w sprawie ratowania strefy euro. Gość audycji "Ludzie i Pieniądze" w Polskim Radiu Gdańsk powiedziała, że unijni przywódcy zdecydują się na dofinansowanie Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej. Jej zdaniem, jeśli dziś zapadną ewentualne postanowienia, to będą wymagały potem doprecyzowania i uszczegółowień. Natomiast przełożenie decyzji jeszcze o kilka dni czy tygodni może, zdaniem profesor Gawlikowskiej-Hueckel, źle się skończyć.

Była minister finansów, prof. Teresa Lubińska uważa, że Polacy będą musieli zacisnąć pasa. Jej zdaniem, Polska odczuwa już skutki kryzysu w strefie euro. Była minister powiedziała w Radiu Szczecin, że pierwszym objawem złej sytuacji gospodarczej kraju jest niestabilny kurs złotego. Sposobem rozwiązania problemów byłoby, zdaniem Lubińskiej, włączenie Polski do strefy euro.

Na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie od rana niewielkie wzrosty większości indeksów. Analityk rynków finansowych Adam Ruciński uważa, że inwestorzy zachowują spokój, ponieważ mają nadzieję, iż szczyt Unii Europejskiej zakończy się sukcesem i porozumieniem co do ratowania strefy euro i gospodarki europejskiej. Analityk zaznacza, że porozumienie nie oznacza końca kłopotów, bo daleko jeszcze do rozwiązań długoterminowych, które na dobre wyprowadzą Europę z problemów finansowych.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: kryzys gospodarczy | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »