Historia polskiego złotego

Pierwszy złoty pojawił się już w XV wieku

Pieniądz był zawsze atrybutem władzy, a władza nigdy nie mogła się obejść bez pieniądza.

Dlatego też bicie własnej monety było od najdawniejszych czasów przywilejem suwerena. Mało kto wie, że Polska w swej historii przeszła co najmniej kilka wielkich reform monetarnych, a w wyniku jednej z nich w XV w. narodził się złoty. A raczej - idea złotego.

Polska do własnej waluty nie miała szczęścia od początku istnienia. Powodów było kilka - na początku państwowości - brak kruszcu, potem - rozbicie dzielnicowe, a po zjednoczeniu znowu brak kruszcu. W końcu - słabnąca pozycja króla w systemie sprawowania władzy. Dlatego na ziemiach polskich częściej płacono cudzym niż własnym pieniądzem. Rodzimy natomiast szybko się psuł i ulegał inflacji. Mimo to, władcy Polski wielokrotnie podejmowali próby uporządkowania tej sytuacji i zapanowania nad "monetarnym" chaosem. Symbolem - choć tylko symbolem - tych starań stał się właśnie złoty, którego wymyślono pod koniec XV wieku.

Reklama

Pierwsze polskie monety prawdopodobnie wybił pierwszy polski władca. Dlaczego Mieszko I postanowił wybić srebrne monety, skoro nie miał dość kruszcu i musiał kazać to robić ze sreber przechowywanych w skarbcu? Historycy uważają, że z punktu widzenia ekonomicznego nie była konieczna decyzja. Gospodarka jeszcze do własnej waluty nie dojrzała. Na terenach ówczesnej Polski krążyła duża ilość pieniędzy arabskich, którymi tamtejsi kupcy płacili za słowiańskich niewolników, a pojawiały się też zachodnie denary. Równocześnie przez wieki funkcjonowały rozmaitego rodzaju płaciła, jak - to są udokumentowane dane historyków - len w Pradze, czy na Rugii.

Był to powód, dla którego Mieszko I wybił prawdopodobnie niewiele monet. Historycy zresztą wiodą spór, czy czasem przypisywane mu monety nie powstały za czasów jego wnuka. Znany polski historyk Ryszard Kiersnowski w książce "Pieniądz kruszcowy w Polsce wczesnośredniowiecznej" wyliczył, że "mennica" Mieszka wyprodukowała ok. 21-35 tys. sztuk srebrnych denarów, co w sumie dawało 30-50 kg srebra, a więc zaledwie parę kilogramów rocznie.

Jeśli Mieszko rozpowszechniał własną monetę, to robił to prawdopodobnie dla prestiżu. W ten sposób poddanym i przybyszom dawał swego rodzaju komunikat - To ja, "Miscio" tu rządzę. Pewne jest już natomiast, że na denarach, które pochodzą z czasów Bolesława Chrobrego, pojawia się po raz pierwszy nazwa Polski i wizerunek orła. Nie ma też sporu co do tego, że za czasów Bolesława Krzywoustego bite przez niego monety pokryły swoim zasięgiem całe terytorium kraju, a krążyły ich miliony sztuk. Stały się nie tylko "prawnym" środkiem płatniczym, ale dla mieszkańców Polski były też środkiem płatniczym pierwszego wyboru. Po niespełna 200 latach istnienia państwa gospodarka dojrzała na tyle, że własny pieniądz okazał się potrzebny i efektywny.

Sytuacja zmieniła się zupełnie, gdy Krzywousty podzielił swoje królestwo pomiędzy pięciu synów. Oczywiście każdy z nich chciał mieć własną monetę. Co więcej, władcy nauczyli się czerpać korzyści ze swojego prawa do bicia monety. Każdy obejmujący tron miał prawo do wprowadzenia do obiegu nowych monet i wymiany na nie starych. Oczywiście wymieniał więcej starych za mniej nowych, a w dodatku nowy pieniądz miał mniejszą zawartość srebra. Z tego procederu pod koniec XII wieku Mieszko III, gdy objął władzę w Krakowie, korzystał tak często, że poddani wzniecili bunt.

Pieniądz był po to, żeby ułatwiać handel. Na jego historię można popatrzeć z takiej strony, że raz wprowadzano standardy, które potem naginano lub psuto. W czasie, gdy Polsce rozbita była na dzielnice, a ich władcy bili monety coraz bardziej "spodlone" (jak to później określił Mikołaj Kopernik w dziele "Monetae cudendae ratio"), dwie włoskie republiki - Florencja i Wenecja - mniej więcej w tym samym czasie, w XIII wieku wprowadziły do obiegu złote monety. Pierwsza floreny, a druga dukaty. Dukaty czy floreny mógł bić oczywiście każdy, ale zasada była taka, że musiały one zawierać 3,46 grama złota. Dukat i floren stały się monetarnym standardem aż do XIX wieku.

Władysław Łokietek, który królestwo zjednoczył, postanowił nawiązać do najlepszych standardów i przypieczętować zdobytą przez dziesiątki lat władzę wybiciem złotej monety - dukata. Mówiąc dzisiejszym językiem, nie był to duża emisja. Łokietkowi zabrakło złota. Co więcej - do naszych czasów zachował się tylko jeden egzemplarz łokietkowego dukata.

Ciągłe pogarszanie się jakości pieniądza spowodowało konieczność wprowadzenia reform monetarnych, które w kolejnych krajach trwały przez całe późne średniowiecze. Wartość dukatów była wysoka i obracano nimi w handlu międzynarodowym. Ale potrzebna była moneta dla ludu, za którą można było kupić kurę, podpłomyk lub łapcie.

We Włoszech, Francji i Czechach wprowadzono więc grosze mające wartość nawet kilkunastu denarów, które w międzyczasie bardzo straciły na wartości. W Polsce taką reformę przeprowadził w 1367 roku Kazimierz Wielki. Kazał wybić grosz krakowski, który ważył 3,2 grama i odpowiadał 16 denarom. Ponieważ król także nie miał zbyt dużo srebra, grosze krakowskie "przebijane" były z innych krążących monet, głównie groszy praskich. A na każdej "przebitej" monecie królewski skarb zyskiwał nieco srebra.

W czasach Jagiellonów Polska stawała się już potężnym eksporterem zboża i towarów rolnych do rosnących szybko miast Europy Zachodniej. Ale w kraju panował monetarny chaos. Reforma przeprowadzona przez Władysława Jagiełłę niewiele dała, a w dodatku spowodowała zamieszanie, gdyż wprowadzony przez niego półgrosz, zrobiony tylko w połowie ze srebra, dzielił się na trzy trenary i dziewięć denarów. Gdańsk, Toruń i Elbląg w zamian za poparcie Polski w wygranej wojnie z Zakonem krzyżackim dostały przywilej bicia własnych monet. Bałagan pogłębił zarządca mennicy krakowskiej Piotr z Kurozwęk, który monety fałszował by zbić fortunę. Gdy sprawa wyszła na jaw w 1499 roku wybuchł jeden z największych skandali XV wieku.

Dość tego - gospodarka i ład państwowy wołały o wprowadzenie zmian. Pomysł jak to zrobić i to na skalę całego kraju, a więc Litwy i Korony, po raz pierwszy pojawił się podczas sejmu w 1496 roku. I właśnie wtedy wymyślono, że polską twardą walutą będzie złoty. Miał on mieć wartość jednego dukata i dzielić się na 30 groszy.

Złotego - przez kilka następnych dziesięcioleci - nie wybiła żadna mennica. Stał się walutą, którą w dzisiejszym języku moglibyśmy nazwać wirtualną. Był jednak pierwszym wzorcem służącym do przeliczeń i uporządkowania systemu pieniężnego. Kiedy kolejne zawieruchy wybuchały, władcy, żeby je poskromić, uciekali się do idei złotego. Choć złoty zaczął wirtualnie i skromnie, przetrwał w sumie aż do 1841 roku. A po odzyskaniu niepodległości, w latach 20. zeszłego stulecia, został reaktywowany i jest z nami do dziś.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złoty | waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »