Raport Interii: Firmy mogą inwestować, czekają na rządowe konkrety

Przedsiębiorcy chcą zobaczyć jak rząd PiS będzie realizować program rozwoju polskiej gospodarki. Nie narzekają na brak gotówki i dostępność kredytu, ale kluczem jest uzyskanie pewności, że perspektywy biznesowe są dobre - pisze w analizie Bartosz Bednarz z Interii.

Interia zapytała polskich przedsiębiorców dlaczego inwestują, co stoi na przeszkodzie ich jeszcze większego zaangażowania i czego oczekują od nowego rządu. Okazuje się, że państwo w opinii przedsiębiorców powinno wspierać strategiczne sektory gospodarki, a przede wszystkim dać impuls dla rozwoju i inwestycji. W przeciwnym razie polskie firmy zamiast inwestować będą wciąż odkładać pieniądze na rachunkach bankowych.

Nakłady inwestycyjne ogółem przedsiębiorstw po III kwartale - jak podał GUS - wzrosły o 12,3 proc. r./r. do 85,8 mld zł. Co ciekawe, depozyty firm według Narodowego Banku Polskiego, także rosły i osiągnęły poziom 233 mld zł.

Reklama

Można wymienić kilka "książkowych" czynników, które uznaje się za kluczowe przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu konkretnych działań rozwojowych. Z jednej strony jest to wyczerpywanie się zdolności produkcyjnych bądź magazynowych, z drugiej zaś poprawiająca się koniunktura, wzrost zamówień, ekspansja międzynarodowa.

- Inwestycje mają zapewnić przyszłość firmie, w najprostszym przypadku nie dopuścić do sytuacji, gdy za sprawą braku zasobów - np. technologii albo wykwalifikowanych pracowników - firma wypadnie rynku. Świat nie stoi w miejscu i dlatego przedsiębiorca, aby utrzymać się w biznesie, musi stale absorbować nowe rozwiązania. Inwestycje to jednak nie tylko status quo ale przede wszystkim rozwój. Czasami, za ich sprawą, można osiągnąć wręcz skokową zmianę - zdobyć nowe rynki, nowe źródła przychodów albo zwiększyć marżę - mówi Interii Wojciech Zieliński, prezes Makolab, polskiej agencji technologiczno-marketingowej.

Czasami, za ich sprawą, można osiągnąć wręcz skokową zmianę - efekt skali bądź efekt jakości, a co za tym idzie - zdobyć nowe rynki, klientów, nowe przychody z działalności.

Mamy zatem dwa spojrzenia na jeden problem: firmy inwestują bo nie chcą wypaść z rynku (bądź zrezygnować z jego części poprzez niemożność wypełnienia limitów, realizacji zamówień), albo próbują osiągnąć efekt skali i zwiększyć swój udział poprzez przejęcia i tworzenie nowych sił przerobowych.

- Głównym motorem dla inwestycji jest walka o większe udziały w rynku, czyli większe korzyści skali, co pozwala osiągnąć większą konkurencyjność, stabilność i wyższe wynagrodzenia pracowników w przyszłości - twierdzi Ryszard Florek, prezes Grupy Fakro, firmy produkującej okna.

Na poziom inwestycji zarówno w danej branży/sektorze, jak i bezpośrednio w konkretnej firmie wpływ ma wiele czynników. - Chłonność rynku, popyt, ale też strategia i kondycja firmy. Liczy się też pomysł. Trzeba wiedzieć w co inwestować, dokąd podąża rynek, jakie działania lub produkty mają przyszłość. W naszym przypadku inwestycje determinują też nasze ambicje. Biznes sprawia mi przyjemność, a szczególnie, że wyniki przerastają nasze oczekiwania - ocenia w rozmowie z Interią Leszek Gierszewski, prezes Druteksu, producenta i eksportera okien.

Liczą się perspektywy

- Każdy biznes musi dysponować określonymi zasobami - ludźmi, maszynami, oprogramowaniem, gotówką, biurami, itp. Te zaś należy wytworzyć albo kupić. Taka baza aktywów ma w przyszłości przynieść zyski z działalności - mówi Zieliński.

Firmy mają pieniądze na inwestycje, bo ich depozyty - jak podał NBP - rosną i osiągnęły zawrotną kwotę 233 mld złotych (ważne przy tym jest nie tylko zgromadzona suma, ale także tempo wzrostu). Można zatem postawić tezę, że polski przedsiębiorca woli najpierw zgromadzić pieniądze - i dopiero, gdy utworzy poduszkę bezpieczeństwa - decyduje się na kredyt i inwestycje. Czy jednak na pewno?

- Kredyt jest tani, oszczędności są trzymane na niskooprocentowanych lokatach. Dzisiaj brakuje perspektyw, by miało się to zmienić. Niskie stopy procentowe nie stymulują gospodarki, tylko różnica pomiędzy możliwością realizacji zysków, a kosztem kapitału - mówi Interii Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas.

Tłumaczy to po części obecną sytuację w Polsce, w tym też rosnące depozyty firm i poziom inwestycji, który ciągle nie zachwyca wielkością. - Trzeba popatrzeć na to z szerszej perspektywy, że jest to rezerwa rozwojowa. Otoczenie makroekonomiczne, zarówno w kraju, jak i w regionie nie rodzi już zbyt dużo nadziei dla przyszłych prywatnych inwestycji. Firmy mają nadwyżki mocy produkcyjnych, większość inwestycji dzisiaj to bardziej modernizacje niż impuls dla zmiany i rozwoju - konstatuje Siodmok.

Fundament pod przyszłe zyski

Przyczyny dla inwestycji mogą być różne. Podobnie jest z odkładaniem gotówki w depozytach na przyszłość. Chociaż zapewne każdy przedsiębiorca inaczej podchodzi do tych kwestii, to można wymienić kilka zasadniczych powodów, dla których firmy nie chcą od razu inwestować wypracowanych pieniędzy, a wolą się z tą decyzją wstrzymać.

- Czekamy na okazje inwestycyjne. Nie ma nic gorszego niż chęć inwestowania za wszelką cenę, gdyż często wiążą się z tym projekty nieprzemyślane i zbędne bo nieuzasadnione obecnymi i przyszłymi potrzebami, bądź też niemożliwe do efektywnego zarządzania z racji skali aktualnie prowadzonej działalności. Bywa także, że w danym okresie nie widzimy potrzeb inwestycyjnych. Rozsądnie jest wtedy gromadzenie pieniędzy, które spożytkujemy, gdy taką potrzebę i okazje dostrzeżemy. Warto mieć także odłożone środki na wypadek pogorszenia sytuacji. Pamiętajmy, że nawet bardzo atrakcyjny biznes działa w niepewnym otoczeniu. Dziś oprócz ryzyk branżowych, tę niepewność tworzą np. problemy Unii Europejskiej, terroryzm, nowa sytuacja polityczna w kraju - zauważa Zieliński.

- Inwestujemy zawsze - rok do roku coraz więcej budżetu przeznaczamy właśnie na szeroko pojęte inwestycje. W ten sposób optymalizujemy działania, budujemy silne zaplecze pod przyszły rozwój. Nie jesteśmy zainteresowani stawianiem masztów, liczą się silne fundamenty. Jesteśmy zdrową firmą, o mocnej pozycji i ambitnych planach - podkreśla z kolei Gierszewski.

Czasami projekty inwestycyjne wiążą się z potrzebą zgromadzenia większej ilości gotówki. Dotyczy to zarówno sytuacji, w których daną inwestycję finansujemy wyłącznie z kapitałów własnych albo wspomagamy się długiem. - Przykładem odkładania środków na przyszłość mogą być projekty unijne, które wymagają wkładu własnego od przedsiębiorcy. Dzisiaj, gdy wsparcie w ramach nowej perspektywy finansowej dopiero nabiera rozpędu, firma zbiera na wkład własny, by następnie realizować swoje plany z dofinansowaniem - podkreśla Zieliński.

Cierpliwość popłaca

- Inwestycje to podstawa egzystencji firmy, wymagają wizji, perspektywy finansowej oraz cierpliwości i żelaznej konsekwencji, w szczególności w obszarach miękkich. Budowanie kompetencji, proces ciągłego doskonalenia pracowników, to bardzo często wyzwanie. Przedsiębiorcy przerywają ten proces nie widząc szybko wymiernych efektów. Niektórych procesów nie można przyśpieszyć - konstatuje Siodmok.

Polskie firmy szukają coraz częściej możliwości na poszerzenie rynku zbytu dla swoich produktów. Jest to charakterystyczny etap inwestycji - zbadanie i "prześwietlenie" niejasnych sektorów i segmentów gospodarek, jeszcze niedawno całkowicie traktowanych jako egzotyczne. Polskie firmy otworzyły się na świat, a przedsiębiorcy szansę na sukces widzą już nie tylko na rynku lokalnym, ale także w środowisku międzynarodowych powiązań.

Jednym z coraz częściej wybieranych kierunków jest Azja. - Liczba inwestycji polskich przedsiębiorstw w Chinach rośnie geometrycznie w ostatnich latach. Gdy sami zaczynaliśmy inwestować w Państwie Środka w 2008 roku, to większość banków i przedsiębiorców przyglądali nam się z niedowierzaniem.

Chiny były wówczas największą fabryką świata i z perspektywy Warszawy nie było wcale takie oczywiste, że ten etap się już kończy. Ci, którzy dostrzegli ten przełom dziś realizują na chińskim rynku wielomilionowe projekty inwestycyjne - mówi Bartosz Ziółek, prezes Amber Global Consulting.

Za wejściem z produktem na obcy rynek np. mimo wielu wyzwań i utrudnień, przemawia marża, która tam często jest kilkukrotnie wyższa. Okazuje się, na co zwraca uwagę Ziółek, że już sam fakt pochodzenia produktu (np. żywności) z krajów wchodzących w skład Unii Europejskiej, jego poddanie rygorystycznym wymogom kontroli jakości, wpływa na odbiór i poziom zaufania zagranicznych partnerów biznesowych. W tym też widzą polscy przedsiębiorcy swoją szanse.

Nie można zapominać także, że sporą część pieniędzy na inwestycje pochłaniają modernizacja, rozbudowa środków trwałych, zarówno te związane z rozwojem i rozrastaniem się firmy, jak i samego zespołu. Inwestuje się także w efektywność i wydajność pracy pracowników.

- Bardzo dużo przedsiębiorców dzisiaj inwestuje w ludzi - rekrutację, solidne procesy szkoleniowe, w różnego rodzaju programy bonusowe. Naszym głównym zasobem są ludzie - podkreśla Zieliński. - Można inwestować w nowe maszyny, można też w organizację pracy i nowoczesne systemy do zarządzania projektami, infrastrukturę np. centra danych , w nowe produkty czy usługi z przekonaniem, że pozwolą osiągać dodatkowe przychody - dodaje.

- Są to tzw. inwestycje miękkie - nie mniej ważne, a być może nawet istotniejsze (niż aktywa rzeczowe - red.) z perspektywy prawidłowego i efektywnego funkcjonowania przedsiębiorstwa. O wiele łatwiej jest tworzyć dzisiaj infrastrukturę produkcyjną czy usługową, niż generować sprzedaż. Oczywiście, w przypadku produktów innowacyjnych, przewaga wynika z technologii wytwarzania lub parametrów wyrobu. Tych jednak na rynku wciąż jest bardzo niewiele, głównie konkuruje się substytutami - podkreśla Siodmok.

Bilion złotych na inwestycje

- Państwo powinno dać przedsiębiorcom silny i wyraźny bodziec prorozwojowy, w szczególności dla strategicznych sektorów gospodarki, jak np. przemysł stoczniowy, zbrojeniowy, energetyczny czy wydobywczy - zwraca uwagę Siodmok. - Powinniśmy wrócić do planowania strategicznego obejmującego swoim zakresem kilka lat spójnego, zrównoważonego rozwoju. Mówi się dzisiaj o małych i średnich przedsiębiorcach. Kreują one wprawdzie najwięcej miejsc pracy i jako takie są oczywiście niezwykle ważne, ale są to najczęściej firmy działające lokalnie, często w sferze usług, o relatywnie niskiej wydajności pracy, ponieważ w większości przypadków nie oferują innowacyjnych produktów. Nam są potrzebne również przedsiębiorstwa, które będą w stanie wytworzyć impuls dla rozwoju na poziomie kraju, wzbudzą powstawanie nowych łańcuchów dostawców, sfinansują projekty innowacyjne, wyznaczą nowe standardy organizacyjne - dodaje prezes Grupy Atlas.

Tego typu inicjatywą może być zapowiedziana przez Prawo i Sprawiedliwość strategia rozwoju polskiej gospodarki. "Bilion złotych na inwestycje", o której mówi PiS, to nawet 1,4 mld złotych na inwestycje w polską gospodarkę. Warto przypomnieć, że PKB Polski wynosi ok. 1,8 bln złotych. Czy zatem zapowiedź zmiany polityki będzie rzeczywiście wspierać inwestycje polskich firm i stanie się iskrą dla szybszego rozwoju inwestycji rodzimych przedsiębiorstw?

- Wierzę, że państwo może skłonić przedsiębiorców do inwestycji poprzez realizację wieloletnich planów rozwojowych, które kiedyś były znane pod pojęciem planów 4- i 5-letnich. Pozytywne bodźce z zewnątrz raczej nie nadejdą, państwo posiada klucz do rozwoju w dzisiejszych uwarunkowaniach - podkreśla Siodmok.

"Bilion złotych na inwestycje"- stanowi dzisiaj zapowiedź wdrożenia pewnego zamiaru pobudzenia gospodarki. Jest to bardzo dobry sygnał, zapala nadzieję. - Naturalnie musimy usłyszeć więcej szczegółów - właśnie o takie myślenie się przedsiębiorcom dzisiaj rozchodzi! - podkreśla Siodmok.

Na odmienne kwestie, nie mniej ważne jak inwestycje i strategiczne planowanie rozwoju niektórych sektorów, zwraca uwagę prezes Druteksu. - Wolałbym raczej uprościć przepisy, zmniejszyć obciążenia administracyjne, ograniczyć nadmierną biurokrację. Kredyt przecież wcale nie jest drogi - zauważa Gierszewski.

- Myślę, że zapowiedź zmiany polityki brzmi pozytywnie. Tanie kredyty też są dobre, tym niemniej, dla polskich firm najważniejsze jest stworzenie równych szans konkurowania z ich zagranicznymi konkurentami, czyli uwzględnienie w prawodawstwie korzyści z tytułu efektu skali, łatwiejszy dostęp do rynku Unii Europejskiej i stworzenie mechanizmów utrudniających niszczenie polskich firm przez globalne koncerny - podkreśla prezes Grupy Fakro.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bartosz bednarz | firmy | INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »