Brexit wywoła chaos?

Londyńskie City krwawi po brexicie

Pozbawiony dostępu do jednolitego rynku Londyn pozostał wprawdzie centrum finansowym Europy, ale wskutek drastycznego spadku eksportu usług finansowych do Unii Europejskiej nie ma śladu po potędze sprzed brexitu.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Bez paszportu

Jednym z celów brexitu, który Wielka Brytania wielokrotnie artykułowała, jest dążenie do rozwoju międzynarodowych, otwartych rynków finansowych o wysokich standardach regulacyjnych. Ta otwartość ma być ukierunkowana zarówno geograficznie, poza UE, jak i sektorowo w obszarach takich jak finanse cyfrowe i ekologiczne. Takie podejście uwydatnia możliwości, jakie daje brexit, ale niestety ma jeden ogromny mankament: brytyjski sektor usług finansowych, szacowany na 130 mld funtów, stracił dostęp do unijnych rynków, na których realizował obroty rzędu 30 mld funtów rocznie.

Reklama

Po brexicie brytyjskie podmioty działające na rynku finansowym utraciły tzw. europejski paszport, z którego uprzednio obficie korzystały. W praktyce oznacza to, że mogły świadczyć swoje usługi w pozostałych państwach członkowskich bez konieczności uzyskiwania zezwoleń organów nadzorczych tych państw. Teraz muszą przestrzegać wymagań poszczególnych państw.

Bez "równoważności"

Ustalenia dotyczące newralgicznego dla Wielkiej Brytanii sektora usług finansowych - odpowiadającego za 7 proc. PKB i generującego 10 proc. przychodów fiskalnych - nie znalazły się w "umowie rozwodowej" podpisanej w końcu 2020 r. Dopiero w marcu 2021 r. Wielka Brytania i Unia Europejska zawarły porozumienie o współpracy po brexicie w zakresie przepisów dotyczących usług finansowych. Fakt, że Bruksela nie przyznała Londynowi tzw. równoważności (ang. equivalence) ram prawnych i nadzorczych w obszarze usług finansowych, sprawia, że umowa ta tylko w niewielkim stopniu ułatwia londyńskiemu City dostęp do unijnych rynków.

Owa "równoważność" to jednostronna decyzja otwierająca dostęp do rynków finansowych podmiotom z danego państwa lub też wyłączająca niektóre obowiązki, które muszą być spełnione przez te podmioty. Wielka Brytania przyznała "równoważność" UE, natomiast Komisja Europejska nie spieszy się z rewanżem, deklarując, że rozważy decyzje o "równoważności" tam, gdzie leżą one w jej interesie.

Każdy sobie rzepkę skrobie

Po pierwsze, Bruksela stawia na rozbudowę wewnętrznych rynków kapitałowych w ramach odmrażania projektu unii rynków kapitałowych, a tym samym gra na ograniczenie zależności od Londynu. Po drugie, chce poczekać, żeby zobaczyć, w jakim kierunku Londyn będzie rozwijał swoje regulacje finansowe, tj. jak dalece zamierza je zliberalizować w stosunku do unijnych. Wielka Brytania była siłą napędową unijnych regulacji dotyczących usług finansowych, w tym dyrektywy MiFiD II. Brexit dał UE okazję, by zrobić krok wstecz i zastanowić się, co można zmienić na lepsze w tych regulacjach.

Aby zapewnić ciągłość prawną, przepisy UE dotyczące usług finansowych zostały zasadniczo przeniesione do prawa angielskiego. Było to niezwykle złożone zadanie, biorąc pod uwagę zakres regulacji finansowych: szacuje się, że przetransponowano 10 tys. stron unijnych przepisów dotyczących usług finansowych. Chodziło oczywiście o to, żeby brexit nie doprowadził do chaosu regulacyjnego. Jednocześnie obserwujemy specjalistyczne zmiany regulacyjne w wielu rodzajach usług finansowych, od ubezpieczeń po finanse cyfrowe.

Rząd brytyjski, podobnie jak Komisja Europejska, planuje reformę regulacji usług finansowych, przygląda się m.in. zasadom wprowadzania spółek do obrotu publicznego oraz przeprowadzania audytu pod kątem ich uproszczenia i zminimalizowania biurokracji, tak aby zwiększyć atrakcyjność Wielkiej Brytanii dla rynków zagranicznych. Raport powołanego przez premiera Johnsona Zespołu Zadaniowego ds. Wzrostu Innowacji i Reformy Regulacji (TIGRR) wskazuje, że usługi finansowe powinny wspierać gospodarkę realną i rozwój tych części kraju, które odnotowują utrzymujący się niski wzrost gospodarczy w porównaniu z Londynem.

Londyńskie City "osłabione, ale nie uśmiercone"

W styczniu 2021 roku londyńska giełda straciła na rzecz innych stolic europejskich wolumen obrotów szacowany na 8 miliardów euro. Z braku decyzji w sprawie wspomnianej "równoważności" między Wielką Brytanią a UE w sprawie obrotu akcjami, Londyn stracił na rzecz Amsterdamu status najważniejszego (przez pryzmat wolumenu obrotów) centrum finansowego w Europie. Na szczęście dla niego stało się to tylko na sześć miesięcy, bo już w czerwcu udało się wznowić obrót szwajcarskimi papierami w Londynie (w połowie 2019 r. Szwajcaria wstrzymała obrót około 200 walorami na europejskich rynkach w sporze z UE dotyczącym, a jakże, "równoważności").

Aby zrozumieć, jak poważne straty poniosło City, dość powiedzieć, że w 2019 r., kiedy Wielka Brytania należała jeszcze do Unii Europejskiej i jednolitego rynku, 40 proc. eksportu brytyjskich usług finansowych trafiało do UE, a 43 proc. obrotu akcjami spółek unijnych miało miejsce w Londynie. Z analizy przeprowadzonej przez think tank New Financial wynika, że w pierwszych kilku tygodniach bieżącego roku ten drugi odsetek spadł do zaledwie 4 proc. O ile dominująca pozycja Londynu na światowej scenie finansowej nie budzi wątpliwości, o tyle w Europie już tak. Jednak wspomniany New Financial przestrzega przed przecenianiem ryzyka barier UE dla brytyjskiego eksportu finansowego i stwierdza, że "brexit osłabia, ale nie uśmierca" dominacji Londynu jako centrum finansowego.

Według New Financial ponad 440 brytyjskich firm świadczących usługi finansowe przeniosło swoje operacje do strefy euro w odpowiedzi na brexit. Spośród nich 128 wybrało Dublin, 88 Paryż, 84 Luksemburg, 56 Frankfurt, 47 Amsterdam i 10 Brukselę. Przenosiny te ujawniają tendencję miast do specjalizowania się w różnych sektorach finansowych. I tak zdecydowana większość migracji do Dublina dotyczy zarządzania aktywami i, w mniejszym stopniu, inwestycji alternatywnych. Frankfurt wybierają głównie banki uniwersalne i banki inwestycyjne, Amsterdam - giełdy, platformy transakcyjne i brokerzy, a Paryż firmy ubezpieczeniowe i zarządzające aktywami.

Ponad 70 proc. osób pracujących w brytyjskiej branży zarządzania aktywami uważa, że konkurencyjność miasta pogorszyła się od czasu referendum w 2016 r. Jednak wczesne przewidywania, że odcięcie londyńskich banków od rynków europejskich kosztowałoby setki tysięcy miejsc pracy, okazały się przesadzone. Na początku bieżącego roku New Financial oszacował tę liczbę na około 7500 w związku z tym, że ponad 440 instytucji utworzyło centra w strefie euro i przeniosło aktywa stanowiące równowartość 10 proc. brytyjskiego systemu bankowego.

Kluczowe znaczenie będzie miało to, do jakiego stopnia Wielka Brytania zdoła zrekompensować sobie utratę unijnego rynku poprzez zwiększenie obrotów w sektorze finansowym z krajami spoza UE. Tu jednak wyspiarzy czeka mnóstwo pracy u podstaw, bo w 2020 r. eksport finansowy Wielkiej Brytanii do Australii i Szwajcarii, dwóch rynków, w które Wielka Brytania celowała po brexicie, wyniósł mniej niż 10 proc. tego skierowanego do UE.

Grażyna Śleszyńska analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy

Zobacz również:

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: brexit | skutki brexitu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »