Rozmowy na nowy rok 2022

Janusz Gajowiecki, prezes PSEW: Konieczna jest nowa strategia energetyczna

Polska musi rozwijać źródła zeroemisyjne, w przeciwnym razie energia będzie jeszcze droższa. Konieczna jest nowa strategia energetyczna, bo ta, która obowiązuje, jest zupełnie nieaktualna. Trzeba likwidować bariery rozwoju OZE. Zniesienie zasady 10H pozwoli odblokować potencjał energetyki wiatrowej na lądzie, który szacowany jest na ok. 30 GW - mówi Interii Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Monika Borkowska, Interia: Czy jesteśmy jeszcze jako Polska na drodze do zeroemisyjności, czy na dobre zeszliśmy już ze szlaku?

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej: - Czytałem właśnie tekst Ryszarda Pawlika, asystenta Jerzego Buzka, który napisał, że po pierwszej połowie meczu przegrywamy 3:0. Co będzie dalej - zależy od tego, na ile poważnie zajmiemy się tym tematem w najbliższym czasie. Musimy wykorzystać szansę, bo gra się toczy o wszystko, nie tylko o środowisko i czyste powietrze, ale też o konkurencyjność gospodarki. Bez energii odnawialnej Polska stanie się niekonkurencyjna na tle Europy i świata.

Reklama

Dlaczego nam nie wychodzi? Czego nam brakuje - woli politycznej, zdecydowania, zdolności do podejmowanie niepopularnych decyzji?

- Brakuje jasnej strategii i konkretnych działań. Rok temu przyjęta została Polityka energetyczna Polski do 2040 r. Dokument był procedowany tak długo, że zanim go zaakceptowano był już nieaktualny. Dziś, po upływie kolejnych kwartałów, ma się on nijak do sytuacji na rynku. Konieczne jest uchwalenie nowej strategii. Bez tego poszczególne sektory nie podejmą dalszych działań. Ale problemem jest nie tylko nieaktualny dokument, także społeczeństwo, które nie docenia wagi wyzwania, przed jakim stoimy. Kwestie związane z energią nie były przedmiotem powszechnej dyskusji, dopóki nie pojawił się nośny temat wysokich rachunków za prąd.

Teraz temat ten faktycznie stał się jedną z kluczowych kwestii w publicznej debacie, przy czym za drożyznę obwinia się, poza Rosją, politykę klimatyczną UE, która zmusza do budowy kosztownych odnawialnych źródeł energii.

- Trzeba jasno powiedzieć - energia odnawialna powoduje obniżenie cen energii. Każdy 1 GWh wyprodukowany z energii wiatrowej czy słonecznej oznacza obniżenie cen energii w przyszłości. Energia wiatrowa na ladzie jest najtańsza, tańsza również od energii produkowanej z paliw kopalnych. Bywają wietrzne dni, w których z wiatru wytwarzamy nawet 40 proc. energii w Polsce. Wówczas ceny spadają, to widać na liczbach. Ponosimy nakłady na OZE, ale długoterminowo oznaczać to będzie spadek kosztów.

Polska sprawdza się jako miejsce do budowy farm wiatrowych?

- Zdecydowanie tak. Mamy dużo korzystniejsze tereny niż wiele innych krajów europejskich, w tym Niemcy. W Polsce wiatr wieje często i długo. Warunki wietrzne są dość stabilne i przewidywalne. Mamy sporo gruntów rolnych, na których mogą być stawiane wiatraki. Uprawy i produkowanie energii nie wykluczają się.

Mamy doskonałe warunki, ale mamy też zasadę 10H, która od 2016 roku blokuje rozwój energetyki lądowej w Polsce.

- Ta regulacja to sztuczna bariera. Trwają prace nad projektem ustawy znoszącym to ograniczenie. Jeśli zostałby on przyjęty w bieżącym półroczu, a jest na to szansa, w perspektywie 2-3 lat mogłyby zostać uruchomione pierwsze projekty wiatrowe, które wstrzymała zasada 10H, a które mają już plany zagospodarowania przestrzennego, wykonane analizy środowiskowe. Jeśli chodzi o zupełnie nowe projekty, ich realizacja zajmie od 5 do 7 lat.

Jaki jest potencjał lądowych mocy wiatrowych w kraju?

- Około 30 GW, podczas gdy teraz zainstalowane jest 7,3 GW. Jest więc sporo do zrobienia.

Inwestorzy narzekają na bariery administracyjne w kraju, które utrudniają i wydłużają inwestycje.

- Dlatego tak ważne jest dążenie do uproszczeń proceduralnych dla rozwoju OZE w Polsce. Mam nadzieję, że wejście w życie dyrektywy RED II, która ma przyspieszyć pewne procesy, zmieni tę sytuację. Projekty wiatrowe są oczekiwane nie tylko przez inwestorów, ale też przez samorządy i przemysł, który chciałby korzystać z zielonej energii.

A co z kosztami inwestycji w nowe moce? W ostatnim roku wzrosły ceny surowców, materiałów budowlanych, zwiększyły się koszty transportu. To oznacza wyższe nakłady.

- Faktycznie jest drożej, poczynając od fundamentów, poprzez wieże stalowe, po zaawansowaną elektronikę, w którą jest wyposażona turbina wiatrowa. Na szczęście technologia idzie do przodu i niweluje te wzrosty. Jeszcze niedawno montowano turbiny o mocy 2 MW, dziś jest to już 5 MW. To daje efekt skali i przekłada się na spadek kosztów dla dużych farm wiatrowych. Presja cenowa jest duża, ale projekty są wciąż opłacalne. Jesteśmy konkurencyjni.

Co z morskimi wiatrakami? Inwestycje przebiegają zgodnie z planem? Nie podołaliśmy z budową portu instalacyjnego, również ambitne plany dotyczące udziału polskich firm w łańcuchu dostaw na poziomie 40-50 proc. zdają się być niewykonalne.

- Jeszcze nie jest za późno, by podjąć pewne kroki. Zakładamy, że tzw. "local content" w pierwszej fazie rozwoju polskiego offshoru wyniesie ok. 20 proc. W kolejnych etapach jest szansa na dojście do 40-50 proc. Ale muszą być podjęte konkretne działania.

- Postępy związane z budową w Polsce portu instalacyjnego faktycznie są rozczarowujące. Szefowie portów kierują się kryterium rentowności. Być może offshor nie da zarobić tyle, co działalność związana z przeładunkiem kontenerów, ale przecież taki port jest akceleratorem rozwoju całego regionu. W takich miejscach tworzą się klastry biznesowe związane z rozwojem morskiej energetyki wiatrowej. Gdyby zliczyć korzyści płynące z działania firm skupionych wokół sektora, rachunek byłby już zupełnie inny. Brakuje koordynacji z wyższego poziomu.

Pojawiło się rozwiązanie tymczasowe - rozbudowa portu wewnętrznego w Gdyni. Czy ta propozycja odpowiada na potrzeby inwestorów?

- Wciąż jest w tym temacie wiele pytań, pojawia się sporo wątpliwości. Czekamy na informacje, konkretne dane. Mamy nadzieję, że budowa będzie mogła być prowadzona z Gdyni. Jeśli nie, zrealizujemy te projekty, korzystając z usług portów niemieckich czy duńskich.

Kiedy realnie mogą rozpocząć się prace budowlane na morzu?

- Sądzę, że najwcześniej w 2025-2026 roku.

Wspomniane 20 proc. udziału polskich firm w łańcuchu dostaw zakłada realizację inwestycji z krajowego portu?

- Tak. Liczymy tu bardzo na umowę sektorową, która została podpisana w ubiegłym roku. Czekamy na rozpoczęcie prac w radzie skupiającej różne ministerstwa, organy państwowe, urzędy morskie czy środowiskowe. Koordynator prac tego gremium będzie miał za zadanie rozwiązywanie bieżących problemów wskazywanych przez różne strony. Wierzymy, że dzięki temu uda się dojść do tych 20 proc.

Mówiło się też o budowie statków w polskich stoczniach. Rozumiem, że ten czynnik nie jest jednak założony w szacunkach dotyczących "local content" w pierwszej fazie?

- Nie, ale już w kolejnych fazach jest to możliwe. Przynajmniej jeśli chodzi o statki serwisowe. Jest duża szansa, by zostały one zbudowane w naszych zakładach. Zresztą nawet jednostka instalacyjna mogłaby powstać w kraju, polskie stocznie są na to gotowe. Trzeba by jednak podjąć współpracę międzynarodową z dużymi operatorami z Holandii, Norwegii czy Danii. Ta kwestia jest analizowana.

Jak powinniśmy w Polsce stabilizować system, który w coraz większym stopniu będzie się opierał na OZE?

- Można osiągnąć dobre efekty w tym zakresie, odpowiednio zarządzając siecią, wykorzystując gaz jako paliwo przejściowe, realizując projekty związane z magazynowaniem energii, z wodorem. Ciekawe są też koncepcje uruchomienia elektrowni szczytowo-pompowej Młoty. W takie rozwiązania na pewno warto inwestować.

Co dalej z energią? Będzie jeszcze drożeć?

Jeśli nie złagodzimy zasady 10H i nie zniesiemy barier przyłączeniowych, ceny z pewnością będą dalej rosły. Jeśli to jednak się zmieni, będziemy mieć szanse przynajmniej na powrót w kolejnych latach do cen na poziomie ok. 300 zł za MWh. Trzeba wytyczyć klarowną ścieżkę, podjąć konkretne działania, wprowadzić ułatwienia dla inwestorów. Musimy jako Polska znów wejść do gry i spróbować poprawić wynik w drugiej połowie meczu.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »