Rynek surowców w Polsce i na świecie

Metale mają wciąż przed sobą przyszłość

Pomimo globalnego spowolnienia i wojen handlowych popyt na metale prawdopodobnie znacznie się nie zmniejszy.

Nowe technologie w przemyśle mogą spowodować, że zapotrzebowanie na nie w wielu branżach będzie jeszcze większe. Póki co, najwięcej zależy od Chin, które kupują połowę miedzi, aluminium i cynku sprzedawanych na świecie.

Ostatnie miesiące nie należały do najlepszych dla rynku metali. Indeks cen metali i minerałów Banku Światowego w III kwartale tego roku spadł o 10 proc. w porównaniu do poprzedniego kwartału, choć ich zapasy na najważniejszej londyńskiej giełdzie (LME) były mniejsze. Spadły ceny wszystkich metali z wyjątkiem rudy żelaza. Stało się tak dlatego, że globalny popyt nieco osłabł bo gospodarka zwalnia, a umocnienie dolara i napięcia handlowe między USA a Chinami też nie sprzyjały zakupom.

Reklama

- Spowolnienie w światowym handlu się materializuje i będzie miało negatywny wpływ na ceny metali - mówi Interii Artur Płuska, analityk rynków surowcowych w Biurze Strategii Rynkowych PKO BP.

Mimo to Bank Światowy oczekuje, że w tym roku ceny metali będą średnio o 5 proc. wyższe niż w 2017, gdyż w pierwszych miesiącach wyraźnie zdrożały. Instytucja ta prognozuje, że w przyszłym roku ceny nie powinny się zasadniczo zmienić, choć są oczywiście ryzyka także związane z zaostrzeniem polityki ochrony środowiska naturalnego przez cześć państw. Pytanie jest jednak co będzie kształtowało popyt na metale w kolejnych kilku latach, czyli w tzw. średnim terminie?

Po pierwsze wpływ będą miały długookresowe trendy. Te są dla metali niekorzystne. Po drugie - rewolucja technologiczna, a w największym stopniu rozwój elektromobilności. Po trzecie w końcu - to, w jaki sposób będą rozwijać się Chiny.

Czemu długoterminowe trendy są dla metali niekorzystne? Bo intensywność ich użycia systematycznie spada i to już od pół wieku - twierdzi Bank Światowy. Co to takiego -intensywność? To zużycie czegoś - w tym wypadku różnych metali - na pewną jednostkę wytworzonego PKB. Dajmy na to - ile średnio metalu trzeba zużyć, by wytworzyć towaru i usługi o wartości tysiąca dolarów? Kiedyś potrzebowaliśmy ich znacznie więcej, a obecnie dużo mniej.

Dlaczego tak się dzieje? Z kilku powodów. Bo nauczyliśmy się metale oszczędzać, czyli wzrosła efektywność. Również dlatego, że w gospodarkach rozwiniętych rośnie od lat udział usług w PKB, a maleje przemysłu. A to przemysł przetwórczy jest bardziej metalożerny. W końcu wreszcie dlatego, że przez ostatnie 50 lat konsumpcja rosła wolniej niż światowy PKB.

Czy trwający od tak długiego czasu trend może się zmienić? Może go zmienić rewolucja technologiczna. Pewne jest, że będzie ona zmierzać w kierunku jeszcze większej oszczędności zasobów i surowców. Dzięki niej efektywność wykorzystania metali może jeszcze bardziej się poprawić. A więc są argumenty za tym, że będziemy zużywać ich jeszcze mniej.

Ale i są argumenty przeciwne. Bo przemysł 4.0 to także elektromobilność czy też produkcja energii z odnawialnych źródeł. Inwestycje w infrastrukturę energetyczną dopasowaną do przesyłania prądu z wiatraków będą ogromne, co widać już w wielu krajach, choć to dopiero początek. Nie łudźmy się - budowa farm wiatrowych, czy paneli słonecznych pochłonie ogromne ilości metali. Podobnie będzie z magazynowaniem energii i z przesyłaniem prądu w nowym, rozproszonym systemie produkcji i zużycia. Będzie tak dotąd, dokąd ktoś nie wynajdzie lepszego niż od miedzi przewodnika elektryczności.

Już w niedalekiej przyszłości baterie staną się najważniejszym źródłem napędu samochodów - twierdzi w opublikowanym niedawno raporcie globalna firma doradcza Boston Consulting Group. Już teraz producenci ogniw rozbudowują ogromne ilości mocy produkcyjnych. O ile w tym roku różne typy aut z alternatywnymi napędami (rozmaite hybrydy i auta na baterie) stanowią ok. 6 proc. całej nowej produkcji aut, w 2030 roku będzie to już 48 proc. - przewiduje BCG. A w produkcji ogniw, jak na razie, metali nie można zastąpić.

- Rewolucja elektrycznych samochodów, mimo spowolnienia w gospodarce światowej, będzie postępować. Obecnie rosnąca produkcja ogniw do baterii samochodowych generuje coraz wyższy popyt na nikiel, lit czy kobalt. Z kolei najnowsze opracowywane i wdrażane technologie produkcji ogniw prawdopodobnie zwiększą popyt na cynk czy cynę - mówi Artur Płuska.

Produkcja ogniw do napędzania aut to tylko część popytu na metale związanego z rozwojem elektromobilności. Zapotrzebowanie będzie też rosnąć ponieważ stacje benzynowe będą zamieniać się w stacje elektryczne.

- Dodatkowy popyt na miedź będzie pojawiać w związku z potrzebą budowy infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych - mówi Artur Płuska.

Przyszłość motoryzacji elektrycznej zależy od odpowiedzi na kilka pytań. O to, jaka będzie pojemność baterii, a tym samym zasięg samochodu na jednym ładowaniu, jak długo będzie trwać ładowanie oraz o to, ile bateria będą ważyć. Teraz są one jeszcze bardzo ciężkie. Dlatego producenci aut elektrycznych starają się pozostałe podzespoły odchudzić. A do tego najlepiej nadaje się aluminium.

- W przemyśle samochodowym aluminium wykorzystywane jest przede wszystkim do produkcji nadwozi i elementów zawieszenia pojazdów w celu obniżenia ich wagi i podwyższenia sprawności energetycznej. Warto zwrócić uwagę jednocześnie, iż baterie stanowią znaczącą część wagi samochodów, zatem "odchudzenie" aut ma zasadnicze znaczenie dla ich właściwości użytkowych (...) W coraz nowszych modelach aut rośnie udział aluminium w całkowitej ich masie. - mówi Artur Płuska.

Czy w przyszłości możliwe będzie takie obniżenie wagi baterii, że aluminium stanie się mniej potrzebne i mniej używane? Tego jeszcze nie wiemy. Ale dla rynku aluminium równie ważną zagadką jest przyszłość przemysłu opakowań, który zużywa go - po motoryzacji - najwięcej.

- Aluminium głównie jest wykorzystywane w przemyśle samochodowym i do produkcji opakowań dla przemysłu spożywczego - mówi Artur Płuska.

Ostatnie regulacje dążą do tego, żeby z opakowań rugować plastik. Dla aluminium to może być zupełnie nowa szansa. Choć prawdopodobnie będzie jednak na to za drogie.

Losy popytu na metale zależą obecnie od tego jak będą rozwijać się Chiny. Tamtejsza gospodarka łagodnie zwalnia, ale mimo to odnotowuje wzrosty PKB o ponad 6 proc. rocznie. A to - przy spowolnieniu światowym - znaczy, że popyt w Chinach będzie decydować o zużyciu metali i o tym, jakie będą ich ceny.

Bank Światowy porównał jak kształtował się popyt na metale w 1997 roku i 20 lat później. Przed dwoma dekadami 70 proc. popytu na metale zgłaszały gospodarki rozwinięte. Chiny - niespełna 10 proc. W roku 2017 sytuacja była już zupełnie inna. To z Chin generowana jest połowa światowego popytu, a z gospodarek rozwiniętych - już zaledwie około jednej trzeciej. Tak jest w przypadku aluminium, miedzi i cynku.

Ekonomiści Banku Światowego zauważyli, ze wzrost gospodarki w Chinach wyglądał zupełnie inaczej niż w pozostałych gospodarkach świata. W latach 2000-17 zużycie metali na mieszkańca wzrosło siedmiokrotnie, a "intensywność" zużycia prawie się podwoiła. Jakie były tego powody?

Rola Chin w gospodarce światowej w tym okresie bardzo się zmieniła. Model wzrostu gospodarczego w tym kraju został oparty na produkcji i eksporcie. Chiny stały się "fabryką świata". Dlatego też prawdopodobnie w tym okresie udział popytu na metale w krajach rozwiniętych spadał. Produkcja była z nich przenoszona za granicę, głównie ze względu na niższe koszty pracy.

A oprócz tego Chiny budowały swoją potęgę gospodarcza poprzez inwestycje. Miały przez dwie ostatnie dekady bardzo duży udział inwestycji w PKB. Były to głównie inwestycje w infrastrukturę i budownictwo mieszkaniowe, a więc metalochłonne. Choć Chiny teraz zwalniają, to na razie załamanie rynku im nie grozi.

- Chiny mają około 50-procentowy udział w produkcji oraz konsumpcji niemal wszystkich metali bazowych. Dlatego dynamika wzrostu gospodarczego Chin wpływa na zachowanie się ich cen. W niczyim interesie nie jest, aby gospodarka chińska gwałtowanie hamowała - mówi Artur Płuska.

Być może gospodarka chińska hamować gwałtownie nie będzie, ale jej model - przynajmniej w deklaracjach przywódców - ma się zmienić. Co więcej, tym zmianom mogą sprzyjać "wojny handlowe", bo dobra wyprodukowane w Chinach mogą być niebawem znacznie droższe w USA, gdy te zdecydują się na nałożenie ceł. To zmusi Chiny do ograniczenia produkcji i eksportu.

Ale władze Chin to przewidziały. Model gospodarki ma nie być już w tak dużym stopniu oparty na nowych inwestycjach i produkcji, ale na bardziej zrównoważonej na konsumpcji wewnętrznej. Niewykluczone, że spowoduje to stopniowe zmniejszenie popytu także na metale. Tym bardziej, że wiele państw Zachodu mówi teraz o potrzebie "reindustrializacji". A to oznaczać może, że tam z kolei popyt wzrośnie.

Jacek Ramotowski

Sprawdź bieżące notowania surowców na stronach Biznes INTERIA.PL

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »