Początek tygodnia praktycznie bez zmian

Pierwsze takty nowego tygodnia na eurodolarze przebiegły pod dyktando strony popytowej. Inwestorzy korzystali jeszcze z efektu ustaleń szczytu przywódców Unii Europejskiej.

Pierwsze takty nowego tygodnia na eurodolarze przebiegły pod dyktando strony popytowej. Inwestorzy korzystali jeszcze z efektu ustaleń szczytu przywódców Unii Europejskiej.

Do utrzymania pozytywnego klimaty inwestycyjnego przyłączyły się również dobre dane makroekonomiczne. To spowodowało, że kurs pary EUR/USD zaczął zmierzać w kierunku ostatnich maksimów. Bykom na drodze stanęły jednak doniesienia, że Finlandia oraz Holandia nie zgadzają się na to by ESM mógł działać i kupować obligacje m.in. zagrożonych krajów południa. To stanowisko pokazało, że ustalenia ze szczytu są dość nietrwałe i trudno będzie o ich realizację, co w efekcie podkopało siły strony popytowej i kurs eurodolara zaczął się osuwać. Spadki wyhamowały dopiero na wsparciu na 1,2575. Poziom ten skutecznie opierał się naporom sprzedających euro w ciągu wtorkowych notowań. Od góry notowania ograniczone były poziomem 1,2620. Brak przewagi po żadnej stronie rynku spowodowały, że notowania głównej pary przebiegały bardzo płasko. Więcej aktywności pojawiło się dopiero w środowe popołudnie. Wtedy to inwestorzy zaczęli się pozycjonować przed czwartkowym posiedzeniem EBC. Po części zdążyli już zdyskontować możliwość obniżki stóp procentowych w Strefie Euro. Dlatego też ich główna uwaga była skupiona na ewentualnych sugestiach odnoszących się do niestandardowych działań ze strony EBC. Z tym wiązało się sporo niepewności, co przekładało się na wzrost awersji do ryzyka i osuwanie się eurodolara. Przy przepychaniu kursu na niższe poziomy podaż korzystała ze spłycenia rynku wynikającego nieobecnością inwestorów zza oceanu.

Reklama

Banki centralne w centrum uwagi

Oczekiwanie na decyzję Europejskiego Banku Centralnego nagromadziło na rynku sporo negatywnych emocji. Inwestorzy rozważali różne scenariusze, choć najbardziej liczyli, że do gry powróci temat kolejnej odsłony LTRO bądź skupu obligacji krajów południa. zanim jednak uczestnicy rynku poznali stawisko EBC na rynku pojawiały się informacje z banku Anglii oraz Ludowego Banku Chin. W tym pierwszym przypadku nie było zaskoczenia. Zgodnie z przewidywaniami władze monetarne w Wielkiej Brytanii rozszerzyły program QE. Zaskoczeniem okazała się natomiast obniżka stóp procentowych w Chinach (druga w tym roku). Początkowo ten fakt poprawił nastroje jednak później zaczęto spekulować o możliwym mocniejszym hamowaniu gospodarki Kraju Środka niż to wynika z ostatnich danych. Te dywagacje zostały jednak przerwane decyzją o obniżce stóp procentowych w Strefie Euro. Samo obniżenie nie miało zbyt dużego wpływu na eurodolara, jednak ścięcie stóp depozytów bankowych do zera już tak. Bank chciał bowiem tym samym wypchnąć na rynek gotówkę banków komercyjnych, która jest składana na jego depozytach. Z tego elementu, podobnie jak z późniejszego wystąpienia Mario Draghiego inwestorzy wyczytali, że szanse na kolejne LTRO są nikłe. To minęło się z oczekiwaniami i skłoniło do wyprzedaży euro. Dodatkowo na pogłębienie spadków głównej pary miały wpływ dobre dane z amerykańskiego rynku pracy. Poprzez do Pod koniec czwartkowych notowań eurodolar przebił się najpierw przez poziom 1,2440, a następnie przez 1,24. Tuz pod tym poziomem rozpoczęły się piątkowe notowania.

W oczekiwaniu na dane z Departamentu Pracy

Piątkowe notowania na głównej parze rozpoczęły się neutralnie. Kurs oscylował wokół poziomu 1,2385, a byki co raz próbowały odreagowywać wczorajsze spadki. Jednak poziom oporu na 1,24 był trudny do pokonania, szczególnie przy pustym przedpołudniowym kalendarium i braku istotnych impulsów wzrostowych. Taki scenariusz utrzymał się aż do opublikowania danych z Departamentu Pracy USA. Wyniki okazały się rozczarowujące dla inwestorów. Zwłaszcza zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym, która wynosiła 80 tys., przy spodziewanych 90 tys. Taki wynik spowodował spadek kursu eurodolara do poziomu 1,2320. Jest te efekt tego, że dane nie są wystarczająco kiepskie, aby FED zdecydował się na wspomaganie gospodarki, więc uczestnicy rynku, którzy liczyli, że dane będą sprzyjać uruchomieniu QE3 mogli się rozczarować. Z drugiej strony odczyt popsuł nastroje wśród reszty inwestorów, którzy dostrzegli, że kondycja gospodarki USA wciąż nie jest najlepsza i jak na razie trudno oczekiwać poprawy.

Spokojny początek

Poniedziałek na krajowym rynku walutowy przebiegał w stonowanych nastrojach. Przeważało nieco pozytywne nastawienie wywołane jeszcze postanowieniami ostatniego szczytu przywódców krajów Unii Europejskiej. Dzięki temu pary złotowe starały się schodzić w kierunku piątkowych minimów. Na drodze aprecjacji złotego stanęły jednak doniesienia na temat blokowania działalności funduszu ESM na rynku długu przez Finlandię i Holandię, jak i słabe dane z USA. To powodowało, że cena dolara nie oddalała się za bardzo od poziomu 3,36 zł, natomiast euro kosztowało 4,23 zł. Nieco więcej aktywności pojawiło się dopiero we wtorek po południu. Lepsze nastroje wśród inwestorów zza oceanu przełożyły się na próbę wybicia się eurodolara powyżej poziomu 1,26. Skorzystały na tym pary złotowe ustanawiając tego tygodniowe minima 3,3205 na parze USD/PLN i 4,1905 na EUR/PLN. Dołki te nie zdołały się jednak wybronić przez odbiciem. Zwiększające się napięcie i niepewność na szerokim rynku związane z decyzją EBC przekładały się także na rodzime podwórko. Dokładnie widoczne to było podczas środowych notowań, kiedy w ciągu całej sesji londyńskiej złoty tracił na wartości. Nastroje na głównej parze jak i na innych rynkach finansowych przyćmiły decyzję Rady Polityki Pieniężnej, która utrzymała stopy na niezmienionym poziomie. Także konferencja prezesa NBP przeszła bez specjalnego odzewu.

Nerwowa końcówka

Czwartkowe notowania na rynku złotego rozpoczął się w miarę spokojnie, choć wyczuwalny był niepokój związany z decyzją EBC. Rodzima waluta traciła nieco na wartości, lecz skala osłabienia nie była zbyt duża. Przyspieszenie tempa deprecjacji nastąpiło wraz z mocniejszym osuwaniem się kursu eurodolara. Inwestorzy rozczarowali się postawą Europejskiego banku Centralnego. Liczyli na bardziej zdecydowane działania niż obniżka stopy procentowej i depozytowej. Osłabnie w większym stopniu dotknęło pary USD/PLN, której kurs wzrósł o ponad 5 gr. W tym samym czasie złoty korzystał na słabości euro i oscylował między poziomami 4,20 a 4,22. Taki stan utrzymał się aż do piątkowej sesji. W oczekiwaniu na dane ze Stanów Zjednoczonych inwestorzy ograniczali swoje zaangażowanie w rynek.

Kiepskie dane osłabiają złotego

Podczas piątkowej sesji pary złotowe zachowywały się stabilnie. Cena dolara oscylowała tuz na poziomem 3,40, natomiast koszt zakupu euro utrzymywał się w zakresie 4,20 - 4,22. Więcej zmienności pojawiło się dopiero po ogłoszeniu danych z USA. Rozczarowujący wynik popsuł ogólny klimat inwestycyjny, co przełożyło się na wzrost awersji do ryzyka. Dodatkowo spadający kurs eurodolara również przyczynił się do deprecjacji rodzimej waluty. Pod koniec piątkowej sesji kurs pary USD/PLN oscylował wokół poziomu 3,4230, natomiast para EUR/PLN testowała wartość 4,2250.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: inwestorzy | początki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »