14 tys. lekarzy zostanie bez pracy?

Premier Donald Tusk powiedział w Brukseli, że "nie sądzi, żeby dzisiaj istniała realna możliwość negocjacji podwyżek" dla lekarzy rodzinnych. Dał też do zrozumienia, że dymisja wiceministra zdrowia Marka Twardowskiego może zostać przyjęta.

Porozumienie Zielonogórskie zrzeszające lekarzy rodzinnych domaga się wzrostu o 72 groszy tzw. stawki kapitacyjnej (środków wypłacanych przez NFZ za udzielenie porady lekarskiej pacjentowi) za świadczenie wykonane przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Obecnie stawka wynosi 8 zł. NFZ podkreśla, że nie ma pieniędzy na taką podwyżkę.

W środę przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego rozmawiali z minister zdrowia Ewą Kopacz, jednak negocjacje nie zakończyły się porozumieniem. Natomiast - według nieoficjalnych informacji PAP - do dymisji podał się podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Marek Twardowski. Według źródeł PAP, powodem jest spór o kontrakty na 2011 r. z Porozumieniem oraz opóźnienie w wejściu w życie listy leków refundowanych, na której miały znaleźć się długo działające analogi insulinowe.

Reklama

Rozmawiałem dzisiaj rano o sytuacji w tzw. Porozumieniu Zielonogórskim, czyli z lekarzami rodzinnymi. Tak jak przeglądamy możliwości finansowe państwa, ale też sytuację materialną poszczególnych grup lekarzy, to nic nie wskazuje na to, żeby lekarze rodzinni byli tą najbardziej poszkodowaną grupą. Mówię bardzo delikatnie" - powiedział dziennikarzom premier, który przebywa na szczycie UE w Brukseli.

Nie sądzę, żeby dzisiaj istniała realna możliwość negocjacji podwyżek. (...) Wszędzie staramy się raczej szukać oszczędności. Nie może być tak, że w tym czasie, kiedy szukamy oszczędności, grupy zawodowe dobrze sytuowane używają takiej presji, żeby swoją pozycję poprawić. Będę tutaj dość stanowczo bronił racjonalnego podejścia do sprawy - zapowiedział Tusk.

Dymisja ministra?

Odnosząc się do informacji o dymisji Twardowskiego, premier zwrócił uwagę, że wiceminister był jednym ze współzałożycieli Porozumienia Zielonogórskiego. Oświadczył, że jeśli w związku z tym Twardowski "mentalnie nie jest zdolny" do reprezentowania rządu w negocjacjach z lekarzami, "to się nie nadaje". "Chłopie, jesteś w rządzie, to reprezentujesz rząd. Nawet jeśli kiedyś byłeś po drugiej stronie. A jak nie, to trudno" - powiedział szef rządu.

NFZ ostrzega

Jeżeli świadczeniodawcy podstawowej opieki zdrowotnej do 31 grudnia nie złożą wniosków o kontrakty na 2011 r., to deklaracje pacjentów dot. wyboru lekarza, pielęgniarki i położnej, stracą ważność - wynika z czwartkowego komunikatu NFZ.

Fundusz informuje, że złożenie przez świadczeniodawców (których umowy są ważne do końca tego roku) wniosków o umowę z NFZ po 31 grudnia będzie się wiązało z koniecznością pozyskania od pacjentów nowych deklaracji.

Zdaniem wiceprezesa Federacji Porozumienie Zielonogórskie Krzysztofa Radkiewicza, takie postanowienie, to szantażowanie lekarzy POZ, domagających się zwiększenia środków na podstawową opiekę zdrowotną.

Decyzja prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza, nadzorowanego przez minister zdrowia Ewę Kopacz, jest ewidentnym szantażem wobec nas. Ta decyzja nie była konsultowana. Unieważnienie deklaracji doprowadzi do chaosu na którym ucierpią pacjenci, to ich bezpieczeństwo zdrowotne będzie zagrożone - powiedział PAP Radkiewicz.

Po 1 stycznia miliony pacjentów mogą pozostać bez swojego lekarza rodzinnego. NFZ i Ministerstwo Zdrowia dążą do konfliktu i konfrontacji z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej. My domagamy się większych środków, ponieważ bez nich nie będziemy w stanie odpowiednio diagnozować i leczyć pacjentów. Prezes NFZ wykazuje arogancję, taki szantaż do niczego nie doprowadzi - dodał wiceprezes. Zaznaczył, że lekarze zrzeszeni w PZ obejmują opieką medyczną 60 proc. pacjentów w skali kraju.

PZ domaga się wzrostu o 72 groszy tzw. stawki

kapitacyjnej (środków wypłacanych przez NFZ za udzielenie porady lekarskiej pacjentowi) za świadczenie wykonane przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Obecnie stawka wynosi 8 zł. NFZ podkreśla, że nie ma pieniędzy na taką podwyżkę. W środę obyło się kolejne spotkanie w tej sprawie, w którym uczestniczyła m.in. Kopacz. Negocjacje nie zakończyły się jednak porozumieniem.

Kontrakty muszą zostać podpisane do końca grudnia, w przeciwnym razie pacjenci nie będą mogli korzystać w ramach ubezpieczenia w NFZ z porad medyków należących do PZ, które zrzesza ponad 14 tys. lekarzy. PAP dowiedziała się w czwartek ze źródeł zbliżonych do kierownictwa MZ, że nie będzie dodatkowych środków na świadczenia wykonywane w podstawowej opiece zdrowotnej. Możliwe są natomiast zmiany dotyczące obowiązków sprawozdawczych lekarzy pierwszego kontaktu.

Zgodnie z zarządzeniem prezesa NFZ (wydanym na podstawie rozporządzenia MZ), od stycznia 2011 r. lekarze POZ mają przekazywać bardziej szczegółowe dane dotyczące niektórych świadczeń zdrowotnych. Do tej pory były to dane zbiorcze, teraz mają zawierać szczegółowe dane dotyczące niektórych grup pacjentów - dzieci i młodzieży. Dane będą dotyczyły m.in. liczby wizyt domowych lekarzy i pielęgniarek oraz obowiązkowych szczepień. Świadczenia te stanowią 5 proc. z 1,35 mln świadczeń udzielanych w ramach POZ.

PZ uważa, że dodatkowe obowiązki mogą przyczynić się do obniżenia jakości świadczeń medycznych. W jego ocenie, nałożenie na lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej dodatkowych obowiązków powinno skutkować zwiększeniem środków na świadczenia medyczne.

Podczas środowego spotkania ministerstwo zaproponowało nam, że jeżeli wycofamy się z postulatu wzrostu stawki kapitacyjnej, to doprowadzi do zmiany zarządzenia prezesa NFZ dotyczącego m.in. zwiększenie naszej sprawozdawczości. Ministerstwo przyznało, że zarządzenie jest wadliwe - powiedział PAP Radkiewicz.

Prezes PZ Jacek Krajewski podkreśla w komunikacie przesłanym w środę PAP, że lekarze domagają się spotkania z premierem. Nie zgadzamy się na oszczędności kosztem zdrowia i życia ludzkiego. Chcemy się spotkać z Donaldem Tuskiem, premierem rządu. Najwyraźniej szef rządu nie wie, w jak dramatycznej sytuacji znajduje się podstawowa opieka zdrowotna. Dla urzędników z Ministerstwa Zdrowia ważne są cyfry, nie człowiek - czytamy w komunikacie.

Porozumienie Zielonogórskie

to federacja związków pracodawców ochrony zdrowia, głównie działających w podstawowej opiece zdrowotnej, którzy jesienią 2003 roku sprzeciwili się warunkom kontraktów na świadczenie usług zdrowotnych zaproponowanym przez NFZ. Na początku 2004 r. gabinety lekarzy zrzeszonych w PZ były zamknięte. Obecnie do porozumienia należą świadczeniodawcy z prawie wszystkich województw - ponad 14 tys. lekarzy. Wyjątkiem jest Zachodniopomorskie. PZ deklaruje, że jego celem jest obrona interesów świadczeniodawców i ich pacjentów oraz reprezentowanie środowiska lekarzy wobec dysponentów środków publicznych i niepublicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia: NFZ, Ministerstwa Zdrowia, władz i administracji państwowej, samorządów terytorialnych oraz związków zawodowych pracowników.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | lekarze rodzinni | Donald Tusk | bez pracy | lekarza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »