Czy polskie banki powinny wrócić w polskie ręce?

Z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich rozmawia Agnieszka Krawczyk.

Agnieszka Krawczyk: Panie Prezesie, w ostatnich dniach sporo mówi się o możliwości "udomowienia" sprzedanych przed laty polskich banków. Czy jesteśmy do tego przygotowani? Czy Pana zdaniem to dobry pomysł?

Krzysztof Pietraszkiewicz: Zacznę od tego, że w całym okresie transformacji toczyła się debata o tym, jak powinien wyglądać polski sektor bankowy, także od strony właścicielskiej. W kraju średniej wielkości, takim jak Polska - tzn. zbyt małym, aby decydować o wielkich sprawach na arenie międzynarodowej, ale dostatecznie dużym, aby w polityce regionalnej uwzględniać także jego interesy.

Reklama

- W minionym dwudziestoleciu ZBP podejmował kilka razy próbę budowy czytelnej strategii rozwoju polskiego sektora bankowego i jego roli w gospodarce. Powiodły się one jedynie w pewnej części, ponieważ dwukrotnie taki program rozwoju sektora był dyskutowany przez Radę Ministrów oraz na forum parlamentu i nigdy nie został przyjęty w postaci zwartego programu. Stąd też powstał pewien problem dotyczący kwestii, dokąd zmierzamy z polskim systemem bankowym, a w tych programach następowały zwroty. Przez wiele lat kłopotem było również zdefiniowanie roli Banku Gospodarstwa Krajowego w polskiej gospodarce. Kilka razy mieliśmy też zwroty w budowaniu systemu poręczeniowo-gwarancyjnego. Pojawiły się problemy ze zdefiniowaniem systemu wspierania innowacyjności, w tym kredytu technologicznego.

- Szczęśliwie pewne kwestie wydają się klarować. Jednak kryzys w świecie finansów pewne rzeczy istotnie utrudnił lub wymusił zmianę podejścia do nich. Z drugiej wszakże strony, kryzys przetestował różne rozwiązania; dzisiaj możemy więc powiedzieć, że w interesie polskiej gospodarki i polskich obywateli, ale także inwestorów - zarówno krajowych, jak i zagranicznych - leży to, aby na terenie takiego kraju jak Polska działały banki zarówno o zasięgu globalnym, jak i regionalnym-kontynentalnym oraz, aby bardzo ważną część polskiego sektora bankowego stanowiły banki z rodzimym kapitałem, które odgrywały i odgrywają bardzo znaczącą stabilizującą rolę, szczególnie w przypadku zaburzeń na arenie międzynarodowej. Na pewno są nam potrzebne banki o specjalnych funkcjach realizowanych w imieniu państwa, wykonujące zadania szczególne i na pewno są nam potrzebne banki specjalistyczne i niszowe, ponieważ często są one promotorem, czy realizatorem, pewnych projektów niezmiernie wyrafinowanych, niezmiernie specjalistycznych. Ważne, aby biznes ten był prowadzony bezpiecznie, w sposób superprofesjonalny, służył stabilnemu rozwojowi gospodarki i budował potencjał i stabilność naszego kraju.

Widać, że te pytania towarzyszące nam od okresu transformacji są wciąż żywe i ostatnio znów nabierają mocy...

- Ostatnie tygodnie obfitują rzeczywiście w dyskusje o ewentualnym zwiększaniu roli polskiego kapitału w sektorze bankowym. Kryzys spowodował, że rola krajowego kapitału - poprzez większą aktywność banku PKO BP, spółdzielczych banków lokalnych, ale także BGK - wzrosła. Natomiast niewykluczone jest również to, że w ramach procesu restrukturyzacji bankowości europejskiej, szczególnie z powodów zewnętrznych, udział kapitału rodzimego będzie wzrastał. Trzeba tu jednak zachować daleko idącą rozwagę.

- Chodzi po prostu o to, aby odbywało się to w sposób zgodny z czytelnymi regułami i aby jednocześnie nie towarzyszyło temu podważanie zaufania obywateli do banków, które procesowi sprzedaży mogą być poddane. Potencjał polskiej gospodarki i zamożność polskich gospodarstw domowych oraz firm w ostatnich 25 latach uległy istotnemu wzrostowi i istnieje wewnątrzkrajowy potencjał do tego, aby w procesie ewentualnego nabycia niektórych banków mogły one uczestniczyć.

Ważne jest to, że nasze instytucje bankowe są dobrze skapitalizowane, dobrze działają nawet w warunkach kryzysowych, osiągają dobre rezultaty. Jednak nie mogę się powstrzymać od dodania, że jeśli polski sektor bankowy ma nadal dobrze służyć rozwojowi polskiej gospodarki, władze naszego kraju muszą wspólnie rozwiązać kilka dodatkowych problemów - takich jak zwiększenie skłonności do oszczędzania, i to do oszczędzania długoterminowego.

Niezwykle ważne jest również budowanie systemu komunikacji pomiędzy rynkiem pieniężnym i rynkiem kapitałowym, ale także rozwój systemu poręczeniowo-gwarancyjnego i systemu pożyczkowego. W końcu - niezwykle istotna jest rola nadzoru krajowego, która powinna być znacząca. I niewątpliwie w ramach dyskusji dotyczących implementacji dyrektyw trzeba będzie o to zabiegać. Kryzys pokazał m.in., jak istotną rolę w stabilizowaniu sektora bankowego odgrywał nadzór kraju goszczącego.

Jestem tutaj dobrej myśli i sądzę, że wnioski płynące z kryzysu i doświadczeń transformacji polskiej gospodarki są na tyle czytelne, że potrafimy wspólnie znaleźć dobrą strategię rozwoju polskiego sektora bankowego -tak od strony struktury własnościowej, jak i od strony systemu regulowania i nadzorowania polskich instytucji finansowych. Ważne jest to, że mamy ogromny kapitał w postaci dobrze wykształconych bankowców, doświadczonej i przygotowanej do wielu wyzwań kadry zarządzającej polskich banków.

Czy w obecnych warunkach rynkowych inwestorzy zagraniczni będą skłonni do odsprzedania wartościowych aktywów, a polskie firmy zechcą przystąpić do tego typu transakcji?

- Dobra kondycja polskich banków sprawia, że ich wartość i cena jest niemała i dlatego do dokonania pojedynczej transakcji trzeba by zmobilizować znaczące środki. Jest pewna grupa instytucji, w tym finansowych, które byłoby stać na ewentualne dokonanie takiej transakcji. Pamiętajmy, że odbywa się to na żywym organizmie, na rynku, i to w procesie dużych zaburzeń, dużych zawirowań na rynkach europejskich, przy niepewności co do tempa rozwoju gospodarczego, zarówno wielu krajów europejskich, jak i Polski. Tak to tempo, jak i osiągane przez instytucje finansowe wyniki, mogą w znaczącym stopniu wpływać na rezultaty osiągane przez banki w najbliższych latach. Dlatego też jestem przekonany, że nie wolno popełniać błędów i nie należy wywierać szczególnej presji, bowiem chodzi o to, aby ewentualne przygotowywanie czy realizowanie takich operacji odbywało się w sposób możliwie zbliżony do warunków rynkowych i aby wszystkie ryzyka zostały odpowiednio zidentyfikowane.

Procesowi ewentualnych przemian w polskich warunkach będą bardzo wnikliwie przyglądać się władze nadzorcze i regulacyjne skupione w Komitecie Stabilności Finansowej. Istotne jest więc, aby inwestorami w polskich bankach - bez względu na to, kto to będzie - byli inwestorzy bardzo wiarygodni i odpowiedzialni oraz aby kapitał, który na ten cel będzie mobilizowany, pochodził z dobrych źródeł. Działania tego typu powinny służyć budowie stabilności polskiej gospodarki i bankowości, a także wiarygodności naszego kraju na arenie międzynarodowej, gdyż będzie się to przekładać m.in. także na dostęp Polski i polskich firm do finansowania transgranicznego.

Jak wobec dobrej kondycji sektora bankowego ma się obniżka ratingu polskich banków przez agencję Moody's?

- Należy pamiętać, że agencja nie obniżyła ratingu polskich banków, tylko perspektywę ratingu, wracając do poziomu z czerwca. W czerwcu br. zmieniono perspektywę ratingu z negatywnej na neutralną, po tym jak okazało się, że wyniki finansowe polskich banków są o 40 proc. lepsze w porównaniu z czerwcem roku ubiegłego. Z kolei teraz, gdy minister finansów ogłosił trzy plany budżetu na kolejny rok, przy czym jeden z nich zakłada recesję, nastąpił powrót do sytuacji sprzed czerwca. Nie obniżono więc ratingu banków tylko perspektywy ratingu.

Sygnał ten należy odczytywać jako ewentualne obniżenie ratingu wobec rysującego się spowolnienia gospodarczego w europejskiej strefie gospodarczej, w której znajduje się Polska, co przekłada się na spowolnienie gospodarcze naszego kraju i ewentualne problemy niektórych klientów ze spłatą należności oraz obniżenie ewentualnego tempa rozwoju gospodarczego. O tym, że uwarunkowania zewnętrzne w najbliższych kilkunastu miesiącach będą bardziej skomplikowane, będą trudniejsze, wiedzieliśmy już wcześniej. Nie jest to nic nowego. Natomiast wystąpiły tutaj pewne rozbieżności co do oceny dynamiki tych procesów.

Skąd więc tak duże zamieszanie wokół tej decyzji?

- Wydaje się, że w pewnym stopniu zawiódł sposób komunikowania tego przez samą agencję i agencje informacyjne i stąd było to tak zaskakujące. Obniżenie ratingu, czy zapowiedź perspektywy obniżenia ratingu, jest zawsze dla instytucji ratingowanych i dla regulatorów oraz ludzi odpowiadających za politykę gospodarczą wielkim wyzwaniem. Wiadomo wszakże, co trzeba zrobić w sferze finansów publicznych, w polityce gospodarczej, wiadomo, na co muszą zwrócić uwagę banki, żeby sytuację opanować. Rząd, władze monetarne i nadzorcze muszą podjąć wysiłek, aby - poprzez odpowiednie działania w sferze finansów publicznych i polityki monetarnej - budować wyższą wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej i żeby w ten sposób zachęcać inwestorów do zainteresowania współpracą z Polską i z polskimi firmami.

- Wiadomo, że instytucje finansowe, w szczególności banki, muszą zadbać o jakość portfela kredytowego oraz o system monitorowania klientów i udzielonych kredytów. Muszą również zadbać o to, by koszty działania instytucji finansowych były pod kontrolą, czyli żeby sektor finansowy pomimo spowolnienia utrzymywał wysokie i satysfakcjonujące wskaźniki efektywności. Jest to także wielkie wyzwanie dla klientów bankowych, ale na szczęście polskie banki po tych wszystkich latach, mimo sytuacji kryzysowej, mają wielką grupę dobrych klientów w różnych sektorach swojej działalności. Jest to wielki dorobek i wielki kapitał polskiej gospodarki.

Miesięcznik Finansowy Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »