Jak zwiedzić świat za kilkaset złotych? Siedem rad znanego podróżnika

Europę Zachodnią zwiedził za 350 zł. Do Ameryki Płd. popłynął jachtostopem, mając w kieszeni 250 zł. - Jeśli człowiek ma pieniądze, to nie kombinuje. A gdy ich nie ma, to zaczyna szukać wyjścia - mówi Tomek Jakimiuk, podróżnik znany też z wyprawy hulajnogą do Chin.

Tomek Jakimiuk przekonuje, że niski budżet nie stanowi przeszkody w podróżowaniu, a nawet w najdalszą podróż można pojechać tak, jak się stoi. - Najważniejsze to namiot, który daje pewność, że masz swój kąt, i śpiwór, żeby nie zmarznąć. I to wszystko - opowiada podróżnik. W programie "Z tymi co się znają" daje garść rad, dotyczących m.in. tego, jak i gdzie dorobić, gdzie spać, jak i z kim, jeśli w ogóle z kimś, podróżować.

1. Otwórz się na ludzi

Równie ważne, a może nawet jeszcze ważniejsze niż namiot i śpiwór, jest odpowiednie nastawienie. Przede wszystkim trzeba być ciekawym ludzi. Wtedy, jak uważa Tomek Jakimiuk, spotyka się fenomenalne osoby i można zobaczyć miejsca, do których zwykli turyści nie mają szans dotrzeć. - Ludzie są różni i kultury są różne, podróżowanie uczy elastycznego podejścia do świata - mówi podróżnik.

Reklama

Otwarta głowa i uśmiech mają szczególne znaczenie wtedy, gdy podróżujemy autostopem, a taki środek transportu oferuje najlepszą relację efektywności do ceny. Od autostopu zaczęła się też podróżnicza pasja Tomka Jakimiuka.

2. Wymyśl coś!

Jeżdżenie autostopem ma swoją specyfikę - zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba poczekać. Tomek Jakimiuk najdłużej stał dwa dni w Norwegii, dokąd pojechał w środku zimy, by zobaczyć zorzę polarną. Była śnieżyca i dość zimno, minus 10-15 stopni.

- Wtedy uświadomiłem sobie kolejny ważny aspekt w podróżowaniu, czyli kreatywność. Wiola, z którą podróżowałem, zaproponowała, żeby na moim żółtym przeciwdeszczowym płaszczu narysować serduszka i napisać "take me". Nie minęło pięć minut i ktoś się

zatrzymał i nas zabrał - opowiada Tomek Jakimiuk.

Z kolei w 9-milionowej chińskiej metropolii, gdzie nie było jak rozbić namiotu w konwencjonalny sposób, spał na karimacie na ostatnim piętrze wieżowca na ogrodzonym, zamożnym osiedlu. Strażnicy nie zatrzymywali go, bo po prostu się przywitał i wszedł jak do siebie.

3. Nie daj się zniechęcić

Ale właściwie to od czego zacząć, gdy przyjdzie nam do głowy np. podróż za ocean? Tomek Jakimiuk wypróbował jachtostop, mimo że nigdy nie żeglował. Okazji szukał w marinie na Gran Canarii, jednej z Wysp Kanaryjskich. Pierwszego dnia wszyscy go wyśmiewali, drugiego znalazł Węgra, który zgodził się zabrać go do Brazylii w zamian za pomoc w naprawach łodzi, gotowanie i wykonywanie innych prac i obowiązków na pokładzie.

Z Podlasia do Chin pojechał na hulajnodze. Nie był to żaden wyrafinowany sprzęt wyprawowy, przygotowany specjalnie po to, by pokonać tysiące kilometrów, lecz zwykła miejska hulajnoga. Oprócz transportowej spełniała też dodatkową, mało oczywistą funkcję.

- Jeśli chcesz poznać ludzi, to musisz ich przyciągnąć. Sztuka polega na tym, żeby spotkany człowiek do ciebie podszedł i porozmawiał. Np. w Mongolii hulajnoga zainteresuje każdego. Ta hulajnoga to był magnes, który pozwalał przyciągać ludzi, robić zdjęcia, być zapraszanym na obiady do domów - mówi Tomek Jakimiuk.

4. Przemawiaj do wyobraźni

Umieć porozumieć się w dalekiej podróży, to sprawa kluczowa. I przynajmniej na pierwszy rzut oka może być to twardy orzech do zgryzienia. Na przykład: jak wytłumaczyć, skąd pochodzimy, jeśli napotkane osoby, np. w Meksyku czy Tybecie, nawet nie wiedzą, gdzie leży Polska? Jak wytłumaczyć, kim jesteśmy bez - choćby podstawowej - znajomości języka? Okazuje się, że dogadać się można zawsze i wszędzie, a znajomość języka wcale nie jest do tego potrzebna. Jak to zrobić? Tomek Jakimiuk ma na to sposób w gruncie rzeczy bardzo tradycyjny. Wykorzystuje język obrazkowy. Rysuje proste, ale sugestywne diagramy, na których zamieszcza wszystkie informacje, które chce lub potrzebuje akurat przekazać. Działa doskonale, wszędzie!

5. Bądź jak magnes

Podróżowanie z małym budżetem ma swoje prawa i zdarza się, że trzeba parę groszy dorobić. Są na to sposoby. Jak robi to Tomek Jakimiuk?

- Wiedziałem, że ludzie grają na ulicach i zarabiają niezłe pieniądze. Mam drewniane ucho, ale kupiłem sobie harmonijkę ustną, za 35 zł. Usiadłem na chodniku, zacząłem grać tak, jak dyktowała mi głowa, i ludzie zaczęli się zatrzymywać. Gdybym nie grał, nikt by się nie zatrzymał. W tej harmonijce jest zaklęta magia, naturalny przyciągający bodziec - opowiada.

Inny sposób to puszczanie baniek mydlanych. Jakimiuk wypróbował to w Chinach, w Niemczech czy w Czechach - podobno w Pradze to jest znakomity biznes. Teraz pytanie kluczowe: jak dużo można dorobić na tego rodzaju aktywnościach? Tomek Jakimiuk podaje przykład z dużego miasta w Chinach, gdzie grał na harmonijce w spontanicznie zbudowanej, ulicznej grupie muzycznej: - Poznałem dwóch kolegów, jeden z Władywostoku, drugi z Singapuru. Jeden grał na bębenku, drugi na ukulele. Graliśmy przez trzy godziny, zarobiliśmy po 100 zł na głowę.

6. Z kimś czy samotnie?

Pytanie strategiczne, ale nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od naszych indywidualnych upodobań, a poznać je możemy tylko podróżując i zbierając doświadczenia.

- Kiedy zaczynałem podróżować, wolałem jeździć sam. Podróżując z kimś, trzeba liczyć się z kompromisami. Np. ktoś może nie mieć takiej kondycji jak ty i wejście na czterotysięcznik będzie niemożliwe. Poza tym jadąc z kimś mam poczucie, że odpowiadam za tę drugą osobę - wyjaśnia Tomek Jakimiuk.

Dodaje jednak, że z czasem to się zmieniło i zaczęło brakować mu tej drugiej osoby, z którą można podzielić się w podróży wrażeniami. - Przydałoby się znaleźć taką osobę, z którą się fenomenalnie podróżuje - podsumowuje swoje doświadczenia Tomek Jakimiuk.

7. Kiedy się nie bać, a kiedy uciekać?

Na koniec pytanie, które wielu zadałoby już na samym początku: czy taki styl podróżowania jest bezpieczny? Jeśli myślisz, że ktoś cię okradnie lub zrobi ci krzywdę, to tak się stanie. Tak uważa Tomek Jakimiuk. - Jeśli masz pozytywne nastawienie, to spotkasz pozytywnych ludzi. Chodzi o to, żeby przełamywać barierę - mówi.

Z ulicznymi gangsterami w Mexico City, spotkanymi na przedmieściach tego miasta, uważanego za jedno z najniebezpieczniejszych na świecie, poradził sobie otwartością, uśmiechem i tym, że się nie bał. Skończyło się tym, że i oni się otworzyli, a później podrzucili na wylotówkę z miasta. Uciekać musiał dwa razy, gdy był swatany w Meksyku i na Ukrainie.

Opr. KM

CZYTAJ RAPORT O AFERZE KNF

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »