Kompromis dla rynku

Przyspieszenie w inwestowaniu w infrastrukturę telekomunikacyjną nastąpi tylko tam, gdzie uda się osiągnąć kompromis regulacji i konkurencji.

W ciągu ostatnich lat ceny usług telekomunikacyjnych w Polsce systematycznie spadały. Był to efekt zarówno konkurencji, jak i działań regulacyjnych. Trend ten cieszy użytkowników usług z uwagi na wysokość faktur, z drugiej jednak strony może mieć negatywny wpływ na zdolność operatorów do realizacji inwestycji rozwojowych dotyczących zwiększania zasięgu sieci i jej przepustowości czy poprawy jakości.

Paradoksem jest, że większa konkurencja, poprzez spadek cen i zmniejszenie wartości rynku, prowadzi do obniżenia nakładów na inwestycje, co w efekcie powoduje wolniejszy rozwój technologiczny i jakość usług niespełniającą oczekiwań klientów.

Reklama

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Dla przeciętnego użytkownika liczy się przede wszystkim stały dostęp do sieci bez względu na miejsce, technologię dostępową (w praktyce oznacza to ciągłe przełączanie pomiędzy różnymi sieciami dostępowymi) i rodzaj terminala (laptop, smartphone, tablet etc).

Granice wzrostu

Z uwagi na pojawiające się coraz bardziej "pasmożerne" aplikacje użytkownicy generują coraz większy ruch, obciążający sieć operatorów, którzy muszą w tej sytuacji rozbudowywać zasoby transmisyjne, a także wdrażać nowoczesne techniki inżynierii ruchu, optymalizujące wykorzystanie istniejącej infrastruktury.

Jakie są granice wzrostu ruchu? Europejska Agenda Cyfrowa sformułowała cel pośredni - NGA (ang. Next Generation Access) o przepustowości 30 Mb/s w 2020 roku. Według szacunków Instytutu Łączności, aby zapewnić w Polsce realizację tego celu, potrzeba nakładów rzędu 26 mld zł. Takimi środkami na inwestycje nie będą w tym czasie dysponować wszyscy razem wzięci operatorzy działający na rynku polskim.

Potrzeb związanych z rozwojem sieci dostępowych nie zaspokoją także inwestycje ze środków publicznych. Z kolei wykorzystanie przyznanych Polsce na lata 2007-13 środków UE pozostaje na bardzo niskim poziomie, a brak kompleksowego narodowego planu nadgonienia zaległości w tym zakresie nie napawa optymizmem. Jak zatem załatać tę ewidentną lukę?

Nie sięgając nawet do tak odległych geograficznie przykładów jak Australia, Korea czy Japonia, wystarczy zauważyć zdecydowane działania ukierunkowane na inwestycje w sieci NGA prowadzone konsekwentnie i z dobrym skutkiem w krajach o tak różnej historii i potencjale gospodarczym jak np. Francja i Litwa.

Oba te państwa łączy jednak jasno postawiony cel, kompromis regulatora z operatorami oraz uzgodnienie standardów technologicznych i ram inwestycyjnych, co przekłada się na możliwość realizacji przez operatorów stabilnych planów biznesowych.

W Polsce z uwagi na wciąż niejasne i niestabilne regulacje, niesymetryczne obowiązki w zakresie dostępności do infrastruktury dla podmiotów operujących na rynku, brak funduszy wspierających rozwój sieci dostępowej w obszarach niedochodowych, trudności ze standaryzacją rozwiązań technologicznych i wreszcie dublowanie się infrastruktury operatorów kablowych i telekomunikacyjnych - w obszarach gęstej zabudowy, inwestycje bywają przewymiarowane, a z kolei na terenach o małej gęstości zaludnienia inwestować nie ma kto.

Migracja do NGA w Europie nie jest procesem rewolucyjnym jak w krajach azjatyckich. U nas istotne są negocjacje regulacyjne oraz kwestia wykorzystania dziedzictwa zasobów miedzianych (rozwoju VDSL - ang. Very High Speed DSL). Przyspieszenie nastąpi tylko tam, gdzie uda się osiągnąć kompromis regulacji i konkurencji.

Otoczenie regulacyjne, które aktywnie wesprze skorelowane inwestycje międzysektorowe (np. telco z energetyką, przedsiębiorstwami komunalnymi, drogowymi itp.), może istotnie wpłynąć na obniżenie kosztów budowy i modernizacji sieci telekomunikacyjnej w kierunku NGA.

Trzeba pamiętać, że poziom inwestycji wynika z analiz biznesowych uwzględniających m.in. ryzyka regulacyjne, a rozwój NGA determinowany jest potrzebami rynku, czyli po prostu popytem, który kształtowany jest przez różnego rodzaju graczy rynkowych. Pozostaje kwestia tempa rozwoju popytu.

Czy rzeczywiście 30 Mb/s dla każdego w Unii znajdzie w roku 2020 wystarczające grono wdzięcznych odbiorców?

Od pierwszych praktycznych zastosowań elektryczności na większą skalę minęło już ponad 100 lat i dziś urządzenia elektryczne towarzyszą nam praktycznie zawsze i wszędzie. Od początku internetowego boomu z przełomu wieków mija zaledwie lat 12.

Prawda - wtedy niektórzy wieszczyli, że dostęp do internetu znajdzie się wśród podstawowych potrzeb każdego mieszkańca Ziemi w ciągu 10 lat.

Gołym okiem widać, że te proroctwa się nie ziściły, ale widać też, że w tym kierunku idziemy. Jak szybko?

Według mnie, z dużą dozą prawdopodobieństwa można mówić o tempie trzy razy szybszym niż w przypadku elektryfikacji, czyli o realnym globalnym upowszechnieniu sieci w okolicach roku 2030. To już całkiem niedługo.

Czasu na przygotowanie się do tego momentu wcale nie zostało nam, zwłaszcza w Polsce, zbyt wiele...

Konkurencja ma się dobrze

Upowszechnienie sieci oznacza także stopniowe poszerzanie się grona uczestników ekosystemu rozwoju nowych usług. Telekomunikacja już od wielu lat idzie już ramię w ramię z IT i mediami.

Stopniowo dołączają się nowe branże: medycyna, edukacja, turystyka... Coraz ważniejszym elementem stają się na całym świecie władze krajowe i lokalne. "E" w "e-governement" w coraz większym stopniu zaczyna oznaczać także "engagement", zwłaszcza na poziomie lokalnym, czyli tam, gdzie obywatele najmocniej wchodzą w interakcje z władzą. Polityka partycypacyjna nie jest nowym pomysłem, ale partycypacja za pomocą mediów socjalnych i mobilnych - owszem. To może być kolejny, choć nie jedyny, nowy element budowania popytu na usługi szerokopasmowe. Także w Polsce.

Jaka jest przyszłość konkurencji w głównych segmentach rynku telekomunikacyjnego?

W mojej ocenie, obawy o bezpieczeństwo konkurencji na europejskim i polskim rynku telekomunikacyjnym są mocno przesadzone.

Konkurencja ma się całkiem nieźle, a mimo to i mimo tendencji do integracji operatorów, co czwarty mieszkaniec UE nadal nie ma dostępu do internetu. W Polsce 30 proc. gospodarstw domowych wciąż nie ma ani internetu, ani płatnej telewizji satelitarnej, kablowej czy IPTV. Konkurencja będzie zatem zachowana, choćby tylko poprzez działania na rynkach jeszcze niezagospodarowanych.

Na konkurencję w segmencie usług telekomunikacyjnych trzeba też dziś patrzeć zdecydowanie szerzej niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Nowe technologie internetowe wpływają na zmianę zachowań użytkowników internetu i wykreowały już dojrzały rynek usług telekomunikacyjnych (np. skype) i multimedialnych (np. webTV) dostępnych dla odbiorcy bez aktywnego uczestnictwa dostawcy łącza. Powoduje to silną presję konkurencyjną na dostawców łącza i konieczność reakcji.

Czyli znów wracamy do kwestii jakości.

Czy uda nam się ją zapewnić na takim poziomie, jakiego już za chwilę będą oczekiwali klienci? Ze swej strony mogę tylko zapewnić, że środowisko operatorów jest gotowe dołożyć wszelkich starań, by tak się stało.

I tego samego oczekujemy od pozostałych graczy...

Piotr Muszyński

Dowiedz się więcej na temat: Nowy Przemysł | szybki Internet | Tam | internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »