Niemcy dołączają do antywęglowego sojuszu

Decyzja zostanie oficjalnie ogłoszona podczas trwającego szczytu klimatycznego ONZ w Nowym Jorku.

- Wycofanie się z węgla ma fundamentalne znacznie dla ochrony klimatu na całym świecie - powiedziała minister środowiska Niemiec Svenja Schulze gazetom grupy medialnej Funke. Jak przypomniała, rząd RFN opowiedział się za odejściem od węgla. - Dzięki temu w końcu możemy dołączyć do sojuszu krajów żegnających się z węglem - stwierdziła.

Schulze powiedziała, że sojusz ten pokazuje, iż energetyka oparta na węglu staje się w różnych częściach świata "modelem schodzącym z rynku". - Kiedy duży, uprzemysłowiony kraj, taki jak Niemcy, pożegna się z węglem i atomem stawiając, krok po kroku, wyłącznie na energię ze źródeł odnawialnych, będzie to także mocnym sygnałem dla reszty świata - powiedziała niemiecka minister.

Reklama

Pożegnanie z węglem

Niemcy planują zamknąć ostatnią elektrownię węglową najpóźniej w 2038 roku, być może uda się to już w 2035. Do 2030 roku ich ogólna moc ma zostać zredukowana do 17 gigawatów, z 42,5 GW obecnie. Niemcy planują różnocześnie zamknięcie wszystkich elektrowni atomowych i to już do 2022 roku. W przyszłości chcą czerpać energię wyłącznie z elektrowni wiatrowych, wodnych, paneli słonecznych i elektrowni gazowych.

Założony w 2017 roku sojusz antywęglowy "Powering Past Coal Alliance" skupia obecnie 30 krajów, a także regiony i przedsiębiorstwa. Ich celem jest powstrzymanie budowy nowych elektrownii węglowych i zwalczanie finansowania wydobycia węgla. Sojusz naciska także na poszczególne kraje, aby określiły datę wycofania się z węgla.

Niemiecka prasa o pakiecie klimatycznym: Rząd nikomu nie chce zrobić krzywdy

Niemiecka prasa szeroko komentuje rządowy pakiet działań na rzecz ochrony klimatu.

"Süddeutsche Zeitung" uważa, że "planu klimatycznego nie można stawiać w jednym szeregu z wielkimi przełomami w najnowszej historii np. nową polityką wschodnią Willy'ego Brandta czy reformą rynku pracy Gerharda Schroedera. Wtedy szefowie rządów mieli odwagę, by bronić swoich przekonań nawet bez poparcia większości. Wielka koalicja nie ma takich ambicji. Pakiet działań na rzecz ochrony klimatu udowadnia, że w Berlinie rządzi pragmatyczna koalicja, szukająca kompromisów, która nikomu nie chce zrobić krzywdy. Pomimo że wszystkie partie są świadome, że klimat można uratować tylko przez natychmiastową i wyraźną redukcję emisji CO2, co najlepiej można zrobić poprzez cenę, przygotowały one gigantyczny pakiet półśrodków kosztujący państwo 50 mld euro. Paradoksem jest to że, pakiet ten teraz raczej przeszkadza jakimś przełomowym działaniom. Ale przedłuża czas trwania wielkiej koalicji".

"Mitteldeutsche Zeitung" z Halle twierdzi, że pakiet klimatyczny "nie przerasta niczyich możliwości i jest raczej próbą wspierania ludzi niż wymagania od nich rzeczy niemożliwych. Bierze się to być może z tego, że chadecy i socjaldemokraci, negocjując w Urzędzie Kanclerskim, mieli przed oczami odstraszający przykład, z jakim impetem rozwinęły się protesty `żółtych kamizelek' we Francji".

"Stuttgarter Zeitung" także zaznacza, "kto ma jeszcze przed oczami Francuzów rozwścieczonych podwyżką cen benzyny, ten doskonale może wyobrazić sobie reakcje na podwyżki cen paliw, oleju opałowego i gazu, jeżeli nie będzie obiecanych alternatyw albo nie będą one dostępne dla wszystkich. Komunikacja podmiejska na prowincji jest jeszcze w powijakach, samochody elektryczne i nowe urządzenia grzewcze, pomimo subwencji, będą bardzo drogie. A ponad tym wszystkim unosi się kwestia, czy gospodarce uda się taki zwrot i czy będzie ona w stanie w przyszłości produkować towary rozchwytywane na rynkach eksportowych".

"Nordsee Zeitung" z Bremerhaven przypuszcza, że "nieprzypadkowo rząd obwieścił swój plan akurat w dniu globalnego strajku klimatycznego. Ale wielka koalicja zaprzepaściła szansę, by stanąć na czele tego ruchu. Zaprezentowano cały wachlarz przedsięwzięć - niektóre z nich są sensowne, inne raczej wątpliwe - w którym wyraźnie widać, że ktoś próbował zachować równowagę między obciążeniami ludzi i dobroczynnością państwa, aby nikogo za bardzo nie zrazić. Nawet sama Angela Merkel mówi, że nie jest to jakieś wielkie dzieło. Zrobiono to, co było możliwe w polityce. Ale wobec groźby trwałego ocieplenia ziemi decydującą kwestią jest to, czy zrobione to, co jest konieczne".

"Kölner Stadt-Anzeiger" uważa, że "wielka koalicja poszła drogą, na której wyczuwała najmniejszy opór politycznego środka. Greta Thunberg poszłaby inną drogą. Wielu demonstrantów spod znaku `Piątków dla Przyszłości' uzna rządowe plany za prowokację i symbol tego, że Niemcy drepczą w miejscu, a polityka pozostaje daleko w tyle za własną retoryką".

szym/dpa, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: elektrownia węglowa | węgiel kamienny | ochrona klimatu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »