Niemiecka kolej na bakier z punktualnością i nie tylko

Opóźnienia niemieckich pociągów wzbudzają nieustanne zdziwienie szczególnie wśród cudzoziemców. Przypisywany Niemcom w zakresie transportu kolejowego "ordnung" to od wielu lat tylko pobożne życzenie. Tymczasem w takich krajach jak Japonia, Chiny czy Taiwan 99 procent wszystkich pociągów przybywa na czas, a o niepunktualności mówi się już w przypadku opóźnienia nawet o jedną minutę.

W Niemczech o niepunktualnym połączeniu mówi się dopiero wtedy, gdy pociąg przyjedzie o ponad sześć minut później niż przewiduje rozkład jazdy. Generalnie przydarza się to ogromnej większości (78,5 proc.) niemieckich pociągów dalekobieżnych. - Musimy poprawić jakość i punktualność - stwierdził lapidarnie 21 marca dyrektor generalny niemieckich kolei Deutsche Bahn (DB) Richard Lutz.

W grę wchodzą ogromne koszty. W 2017 r. suma wszystkich rekompensat wypłaconych pasażerom przez Deutsche Bahn za opóźnienia pociągów wyniosła ogółem 35 mln euro. To o 20 proc. więcej niż w poprzednim roku - wynika z informacji rzecznika niemieckich kolei dla rozgłośni Hessischer Rundfunk (HR).

Reklama

W Niemczech za ponadgodzinne opóźnienie pociągu pasażerowie otrzymują odszkodowanie w wysokości 25 proc. ceny biletu, za opóźnienie ponaddwugodzinne 50 proc.

Przyczyny problemów niemieckiej kolei

- Gruntowna poprawa sytuacji na niemieckiej kolei jest blokowana politycznie - wyjaśnia przyczyny problemów Karl-Peter Naumann. - Niemiecka Kolej (DB) nadal cierpi z powodu skutków oszczędnościowego dyktatu w związku planami sprzed dziesięciu lat - nota bene już dawno odwołanymi - wprowadzenia DB na giełdę - mówi honorowy przewodniczący Pro Bahn - organizacji reprezentującej interesy pasażerów.

Planowanie inwestycji bardzo utrudniają przeszkody biurokratyczne - mówią znawcy tej materii. Przestarzały sprzęt przecież z natury rzeczy częściej się psuje i musi być permanentnie naprawiany i odnawiany. Niemieckiej kolei brakuje ponadto nowych wagonów silnikowych i lokomotyw.

Karygodnie zaniedbana infrastruktura

Wielką bolączką niemieckich kolei jest zła koordynacja prac budowlanych i remontowych i uwzględnianie tych prac w rozkładach jazdy w sposób pozostawiający sporo do życzenia.

Matthias Gaste, ekspert ds. transportu kolejowego partii Zielonych apeluje o "polityczną determinację". Niemiecki poseł do Bundestagu wskazuje na "karygodnie zaniedbaną przez polityków infrastrukturę kolejową". - Zamiast na szyny stawiali oni na drogi - podkreśla poseł do Bundestagu.

W 2017 r. zainwestowano w infrastrukturę niemieckiej kolei 5 mld euro, ok. 9 proc. więcej niż w roku poprzednim. W tym roku inwestycji ma być jeszcze więcej. W umowie koalicyjnej Unii chadeckiej i SPD po raz pierwszy zapisano jasne plany i cele związane z Deutsche Bahn.

Szwajcaria prymusem

Jeśli chodzi o komfort podróżowania koleją, za prymusa uchodzi Szwajcaria. 36 lat temu wprowadzono tam cykliczny rozkład jazdy, który przewiduje, że pociągi odjeżdżają ze stacji o tej samej porze. Dzięki temu podróżnym jest łatwiej zapamiętać godziny odjazdów i przyjazdów. Opóźnienia szwajcarskich pociągów nie przekraczają 3 minut i 89 proc. połączeń jest punktualne.

W Holandii pasażerowie otrzymują rekompensatę już za 15-minutowe opóźnienie pociągu. Za opóźnienie godzinne zwracana jest równowartość ceny biletu kolejowego. Punktualnie do celu dociera tam 91 proc. pociągów.

Surowe zasady w transporcie kolejowym w Azji

Jeszcze bardziej rygorystyczne są wymagania na kolei w Azji: Przywództwo polityczne Chin stawia na superszybką kolej z udziałem nowych elektrycznych pociągów "Fuxing" kursujących między Pekinem a Szanghajem z prędkością 350 km/h. - Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to sensu, ale istnieje wola polityczna - powiedział Zhao Jiang ekspert ds. kolei z Uniwersytetu Jiaotong w Pekinie.

W Japonii tolerancja opóźnień na linii dużych prędkości "Shinkansen" wynosi pięć sekund. Na końcowej stacji pociągu zawsze stoi w pogotowiu ekipa ludzi, która ma siedem minut na jego posprzątanie.

Zadłużenia utrudniają inwestycje

Licząc na statystycznego mieszkańca, rządy w Austrii czy Szwajcarii wydają na kolejowe inwestycje od czterech do sześciu razy więcej pieniędzy.

Niemcy, pomimo wzrostu inwestycji w ubiegłych latach, nadal są w samym ogonie Europy. W tym roku ze względu na płacenie odsetek od zaciągniętego długu i przekazywanie dywidend niemieckiemu rządowi, z nieopodatkowanych zysków w wysokości 2,15 mld euro Deutsche Bahn pozostanie na czysto jedynie 300 mln euro. To za mało, żeby sfinansować konieczne inwestycje.

A wgląd do archiwum DB pokazuje, że niemiecka kolej od wielu lat ma wciąż te same problemy. Byli szefowie DB i politycy obiecywali ulepszenia i poprawki, ale na niewiele się to zdało.

Barbara Cöllen / afp, dpa, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: pociągi | koleje | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »