Skuteczna walka ze szkodnikami pomaga przyciągnąć turystów do miast

Przychody płynące z turystyki to dla miast często wielomilionowe wpływy do budżetu. Na pozytywny wizerunek metropolii składa się wiele czynników, jednak podstawowym z nich jest umiejętność poradzenia sobie z problemem, jakim są zamieszkujące miasto dzikie zwierzęta tj. gołębie czy szczury. Jak się okazuje, mogą one znacznie obniżyć potencjał turystyczny miejscowości.

W samym tylko 2016 r. przychody z turystyki dla Warszawy wyniosły ponad 15 mld zł, a dla Krakowa - prawie 5,5 mld. Nie dziwi więc fakt, że dla polskich metropolii wydatki na turystykę i promocję miasta stanowią bardzo istotną część budżetu, ponieważ jest to inwestycja, która zwraca się z nawiązką. Istnieje jednak czynnik, który te przychody znacznie obniża. Polskie miasta zmagają się bowiem z dużą liczebnością zwierząt, które powszechnie uznawane są za szkodniki - mowa o szczurach, kunach czy gołębiach. Ich liczba bardzo często przekracza liczbę ludzi zamieszkujących dany obszar. W samej tylko Warszawie wg. ekologów jest ponad 5 mln szczurów, do których należy doliczyć ok. 120 tys. gołębi. Dlaczego mają one aż tak duży wpływ na atrakcyjność turystyczną miast?

Reklama

Problemy natury sanitarnej

Utrzymanie miast w czystości to wbrew pozorom wyzwanie dla samorządów. Co roku duża część kwoty budżetu metropolii przeznaczana jest właśnie na czyszczenie przestrzeni miejskiej. Wysoka populacja dzikich zwierząt sprawia, że wydatki te znacząco wzrastają. - Niektóre ptaki miejskie, takie jak sroki, nauczyły się, że śmietniki stanowią doskonałe żerowiska, dlatego też często można zobaczyć je wyciągające rzeczy z niezabezpieczonych, miejskich koszy na śmieci. Dużym problemem są też widoczne w wielu miejscach zwierzęce odchody - mówi Paweł Ćwierzyński z firmy BirdSystem, zajmującej się profesjonalnym zabezpieczeniem budynków przed ptakami. Problemy z utrzymaniem czystości mają bezpośrednie przełożenie na atrakcyjność turystyczną miasta - Wystarczy przejrzeć dowolny portal związany z turystyką i podróżami, by zobaczyć, że problem ptasich odchodów m.in. na hotelowych budynkach i tarasach to dla turystów spory dyskomfort i powód wystawienia bardzo negatywnej recenzji - dodaje ekspert. Widoczne skutki bytowania miejskich szkodników okazują się być jedną z przyczyn, przez które turyści nie chcą już wracać do danego miejsca. M.in. z tego właśnie powodu wielomilionowe kwoty w budżetach miejskich przeznaczone są na sprzątanie. W naszym kraju liderem, jeżeli chodzi o wydatki związane z czystością jest Warszawa, która na oczyszczanie w 2018 r. przeznaczy aż 97 mln zł. O utrzymanie porządku dba też Kraków (w 2018 r. wydatki na ten cel pochłoną ponad 65 mln zł z miejskiego budżetu) czy Gdańsk (21 mln zł). Wysokie koszty czyszczenia miasta nie są jednak tylko polską domeną. Burmistrz San Francisco ogłosił, że w 2018 r. na samo sprzątanie ulic miasto przeznaczy 12,8 mln dolarów.

Ocalić miejskie zabytki

Szczególne znaczenie dla potencjału turystycznego miast ma kondycja znajdujących się w nim zabytków. Polskie metropolie często mogą pochwalić się posiadaniem na swoim terenie bardzo dużej liczby budynków zabytkowych - tych sumarycznie w naszym kraju jest ponad 71 tys. Najczęściej są nimi kościoły, dworce, kamienice, ale w miastach można zobaczyć także fragmenty zamków i fortyfikacji obronnych. Oprócz upływającego czasu zagrożeniem dla takich budowli są ptaki i małe ssaki, których ciężar gniazd może przyczynić się do naruszenia konstrukcji, a odchody - poprzez wysoką zawartość amoniaku - do zniszczenia fasady. Dlatego też podczas zwiedzania turyści mogą natrafić na instalacje mające pomóc utrzymać wiekowe konstrukcje w dobrym stanie. - Dobrym przykładem dbałości o miejskie zabytki są widoczne w wielu miejscach repelenty mechaniczne chroniące przed ptakami. Zakłada się je najczęściej po remoncie, aby zwierzęta nie zniszczyły efektów prac konserwatora. - mówi Paweł Ćwierzyński z BirdSystem. Warto też dodać, że w porównaniu do Europy systemy chroniące przed ptakami są w naszym kraju stosowane bardzo zachowawczo - W Polsce takie instalacje możemy zauważyć najczęściej na zabytkach, dworcach bądź budynkach administracji publicznej. Dla kontrastu w Wenecji, gdzie zabytkowa architektura stanowi dużą część miasta, odstraszacze ptaków znajdują się nawet na latarniach - dodaje ekspert.

Zwierzęta uprzykrzają życie turystom

Oprócz przestrzeni miejskiej i zabytków, na obecności miejskich szkodników cierpią też sami turyści. Szczególny problem mają osoby zmotoryzowane, ponieważ ich pojazdy najczęściej parkowane są na zewnątrz. Jeżeli w okolicy znajduje się dużo zwierząt, oznacza to dla nich konieczność czyszczenia karoserii (skład chemiczny odchodów odbarwia lakier) a także dużą szansę na uszkodzenie w obrębie komory silnika - pod maską pojazdu niektóre zwierzęta, takie jak kuny czy szczury, mogą założyć prowizoryczne legowisko, przegryzając przy tym przeszkadzające im przewody i kable. Największym dyskomfortem dla turystów są jednak sytuacje najbardziej prozaiczne - Każdemu zdarzyło się przynajmniej raz w życiu, że przelatujący ptak pozostawił na nim swoją "pamiątkę". Jeżeli tych zwierząt jest na danym terenie dużo, szansę na taki incydent znacznie wzrastają - podsumowuje ekspert BirdSystem.

Wysoka populacja dzikich ssaków i ptaków skłania włodarzy miast do działania, dlatego w całej Polsce, szczególnie w okresie letnio-jesiennym prowadzone są akcje, mające na celu ograniczenie występowania tych zwierząt. Prowadzą je już nie tylko miasta, a problem zwalczany jest nawet na poziomie dzielnic, czego przykładem jest m.in. warszawska Ochota, gdzie obok deratyzacji prowadzona jest kampania społeczna "Ochota. Czysta dzielnica".

Opr. KM

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »