Sortujmy, śmieciarze nie mieszają naszych odpadów

Przepisy regulujące zasady segregacji śmieci są coraz bardziej złożone. Dzielimy odpady na więcej frakcji, co podyktowane jest troską o środowisko. Jednak od lat pojawiają się opinie, że segregowanie nie ma sensu, bo w pojazdach i tak miesza się śmieci posortowane wcześniej przez mieszkańców bloków i domów. To mit, czy słuszne zarzuty? Interia postanowiła przyjrzeć się sprawie.

Nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach wprowadza znaczną różnicę między cenami za odbiór śmieci posegregowanych i zmieszanych. Wrzucanie śmieci do jednego pojemnika będzie po prostu nieopłacalne. W wielu miastach pojawił się już system pięciofrakcyjny, zobowiązujący mieszkańców do wydzielania: papieru, szkła, metali i tworzyw sztucznych, odpadów bio i odpadów zmieszanych.

Gdzie zmieścić pięć pojemników

Selekcja wymaga korzystania w gospodarstwach domowych z kilku pojemników. Jest to szczególnie dotkliwe dla właścicieli małych mieszkań, w których ustawienie pięciu kubłów na śmieci bywa problematyczne. To jednak konieczność. Unie Europejska w ramach gospodarki obiegu zamkniętego wytyczyła bowiem ambitne planowane poziomy odzysku odpadów. Gminy są zobowiązane do końca 2020 roku osiągnąć poziom 50 proc. odzysku materiałowego. Za niedotrzymanie zobowiązań grozi kara. Aby zrealizować wyśrubowane cele, musimy rozwijać selektywną zbiórkę odpadów.

Reklama

Co i raz pojawiają się jednak opinie, że nie warto segregować, skoro firmy i tak mieszają śmieci w trakcie ich wywozu. Z informacji zebranych przez Interię wynika, że sytuacje takie zdarzają się jednak rzadko. Mieszanie posegregowanych śmieci jest działaniem karalnym. Zgodnie z przepisami, firma dopuszczająca się takiego czynu może zostać ukarana grzywną w wysokości od 10 tys. zł do 50 tys. zł. Kary nakłada wójt, burmistrz lub prezydenta miasta.

Same przedsiębiorstwa zajmujące się wywozem odpadów przekonują, że oskarżenia o mieszanie posegregowanych odpadów są niesłuszne. Karol Wójcik, specjalista ds. komunikacji społecznej firmy Byś, która zajmuje się wywozem śmieci, a oprócz tego posiada własną sortownię, podkreśla w rozmowie z Interią, że są krzywdzące dla działających uczciwie firm, a do tego szkodliwe społecznie - zmniejszają bowiem motywację do segregacji. - Hasło: po co mam segregować śmieci, skoro i tak wszystko trafia do jednej śmieciarki, słyszę regularnie co tydzień od mieszkańców różnych gmin. To jednak nieprawda. Zdarzają się tego typu przypadki i nad tym ubolewamy jako branża, jako uczciwi przedsiębiorcy, którym tego typu proceder, bo jest to zakazane ustawowo, psuje opinie. Ale to incydenty - mówi.

Wójcik wyjaśnia, że najczęściej śmieci trafiają nie do tej samej, a do takiej samej śmieciarki. - Nasza firma obsługuje kilka podwarszawskich gmin. Parę naszych śmieciarek porusza się jednocześnie po danym obszarze. Każda z nich zbiera różne frakcje. Śmieciarki są tak samo oznakowane, a panowie z personelu tak samo ubrani. A zatem jeśli po 20 minutach podjedzie do mieszkańca śmieciarka, by zabrać kolejną frakcję odpadów, powinien się on upewnić, czy to ta sama śmieciarka, czy może taka sama - mówi Wójcik. Dodaje, że firmy posiadają też pojazdy wielokomorowe. - Na pozór z okna, zza firanki może się wydawać, że do jednej śmieciarki, do jednego bębna trafia wszystko, podczas gdy odpady są rozsortowane do różnych komór - wyjaśnia.

Podkreśla, że podmioty wywożące śmieci są poddawane kontroli planowej, ale też pozaplanowej i interwencyjnej. - Kontrole w takich zakładach jak nasz trwają w zasadzie permanentnie. Jedna kontrola wychodzi, druga przychodzi. Prowadzą je różne instytucje. (...) Jeśli jednak ktoś działa profesjonalnie i legalnie, kontroli nie powinien się bać - powiedział Wójcik.

Kontrole i kary

Również inna firma działająca na terenie Warszawy, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, zaprzecza jakoby nieuczciwe praktyki były powszechne. - Odbiór wszystkich frakcji odpadów przez jedną śmieciarkę to mit - zapewnia Interię Wiesława Rudzka, rzecznik prasowy spółki. - W przypadku MPO do odbioru każdej frakcji odpadów dedykowany jest inny pojazd i nie ma możliwości, żeby śmieciarka, która przyjeżdża po odpady segregowane, opróżniła także pojemniki z odpadami zmieszanymi. Każdy pojemnik ma wbudowany chip, który jest czytany podczas jego opróżniania, a informacje zapisywane są w systemie teleinformatycznym i widoczne w systemie oraz analizowane przez zespół logistyki spółki - mówi.

Rzeczniczka informuje, że firma jest kontrolowana przez Biuro Gospodarki Odpadami Komunalnymi w sposób ciągły za pomocą systemu informatycznego i czujników oraz sprzętu zamontowanego w pojazdach (w tym m.in. GPS, waga, czujnik otwarcia). MPO rocznie odbiera ponad 400 tys. ton odpadów. Dysponuje flotą około 200 pojazdów. Obecnie użytkuje wyłącznie pojazdy jednokomorowe, ale testuje na kilku trasach również śmieciarki wielokomorowe.

Firmy wywożące śmieci nadzorują bezpośrednio władze samorządowe - wójt, burmistrz lub prezydent miasta. To oni przeprowadzają kontrole planowe bądź interwencyjne, gdy zgłaszane są nieprawidłowości. - Dotychczas kwestia częstotliwości prowadzenia kontroli przez organy samorządowe nie była regulowana przepisami prawa - wyjaśnia Agnieszka Borowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. To się jednak zmieni po wprowadzeniu w życie nowych przepisów. - Projekt ustawy (o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw) w aktualnym brzmieniu przewiduje obowiązek kontroli co najmniej raz na dwa lata - informuje Borowska.

Jeśli wójt, burmistrz czy prezydent miasta nie wywiążą się z obowiązku kontrolnego, również oni sami mogą zostać ukarani grzywną wysokości od 500 do 5000 zł przez wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Inspektorzy corocznie sprawdzają pod tym kątem 10 procent gmin. Jak wskazują dane z ostatnich lat, gminy dość słabo wywiązują się z kontroli podmiotów odbierających odpady. Rzeczniczka GIOŚ informuje, że w 2013 r. z tego obowiązku wywiązało się tylko około 5 proc. skontrolowanych gmin, w 2014 r. ok. 15 proc., w 2015 r. ok. 16 proc., w 2016 r. ok. 14 proc., a w 2017 r. ok. 15 proc.

Interia sprawdziła też, jak wygląda nadzór w samorządach. Przykładowo w Krakowie do rejestru działalności regulowanej, jaką jest odbiór odpadów komunalnych, wpisane są 42 podmioty. Miasto kontroluje firmy pod kątem posiadania wymaganego wyposażenia, utrzymania odpowiedniego stanu sanitarnego pojazdów i urządzeń do odbioru śmieci, a także odpowiedniej lokalizacji i wyposażenia bazy magazynowo-transportowej.

Kamil Popiela z wydziału komunikacji społecznej Urzędu Miasta Krakowa poinformował, że w latach 2014-2017 przeprowadzono blisko 60 kontroli firm (w kolejnych latach było to, odpowiednio, 9, 33, 14 i 3 kontrole). - Dotychczas do urzędu nie wpłynęła żadna skarga związana z mieszaniem odpadów przez firmy w jednej komorze pojazdu odbierającego odpady komunalne, posegregowanych wcześniej przez mieszkańców - informuje Kamil Popiela.

Trudno spełnić wyśrubowane normy

Od 1 kwietnia tego roku w Krakowie obowiązuje nowy system selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, uwzględniający segregację odpadów z podziałem na oddzielne frakcje - papier, szkło, metale i tworzywa sztuczne oraz odpady ulegające biodegradacji. Miasto przyjęło, że daje sobie rok na ocenę skuteczności selektywnej zbiórki odpadów komunalnych.

Z kolei w Warszawie do rejestru wpisanych zostało blisko 100 podmiotów wywożących śmieci. Tu w ciągu roku średnio kontrolowanych jest około 16 firm. Na początku roku tworzony jest plan kontroli, ale niezależnie od tego podejmowane są działania na wniosek mieszkańców, którzy proszę o interwencję.

Dominika Wiśniewska z zespołu prasowego Urzędu Miasta Warszawy informuje, że od czasu do czasu do urzędu wpływają skargi dotyczące odbierania odpadów segregowanych jednym pojazdem. - Każda reklamacja mieszkańca, w szczególności dotycząca mieszania odpadów, jest rozpatrywana indywidualnie, a nieruchomość jest poddawana oględzinom - mówi. Jak wskazuje Wiśniewska, wielokrotnie tego typu zarzuty nie znajdują potwierdzenia. - W tym roku Warszawa wszczęła z urzędu postępowanie administracyjne w sprawie nałożenia kary pieniężnej za mieszanie odpadów selektywnie zbieranych przez podmiot odbierający odpady z terenu dwóch nieruchomości - informuje.

Dodaje jednocześnie, że umowy z firmami wywożącymi śmieci przewidują możliwość odbioru odpadów z pojemnika przeznaczonego dla frakcji segregowanej przez pojazd przeznaczony do odbioru odpadów zmieszanych, gdy mieszkańcy nie segregują lub robią to źle.

Do Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska, z którymi kontaktowała się Interia, nie wpływały skargi od mieszkańców dotyczące mieszania posegregowanych odpadów. WIOŚ Warszawa informuje, że ani w ubiegłym, ani w tym roku nikt nie skarżył się na tego typu procedery. Podobnie w Rzeszowie. WIOŚ w Gdańsku wyjaśnia, że większość skarg na działalność firm wywożących odpady dotyczy terminowości ich wywozów.

Natomiast sporo jest jeszcze do zrobienia po stronie samych mieszkańców. MPO ocenia, że nowe zasady segregacji najlepiej są wdrażane na osiedlach, gdzie przeważa zabudowa jednorodzinna. Z kolei najwięcej przypadków niewłaściwej segregacji obserwowanych jest w dużych blokach. Spełnienie celu, jakim jest uzyskanie 50-proc. odzysku materiałowego w 2020 roku, wymaga sprawności całego systemu, od gospodarstw domowych po firmy wywożące odpady, sortownie śmieci i samych recyklerów. Na rynku częste są głosy, że trudno będzie spełnić tak wyśrubowane wymogi już w przyszłym roku. Czy to się uda - czas pokaże.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »