W Polsce studiuje już 25 tys. osób z zagranicy. Rekordy bije medycyna i kierunki społeczne

Szybko rośnie liczba osób z zagranicy przyjeżdżających do Polski na studia. W całym kraju jest już ponad 25 tys. studentów-obcokrajowców. Wśród osób zza wschodniej granicy i z Kaukazu szczególnie popularne są kierunki społeczne i ekonomiczne. Amerykanie, Skandynawowie oraz Azjaci chętniej wybierają medycynę. Dzięki nauczaniu w języku obcym oraz kontaktom zagranicznym zyskują również polskie uczelnie.

- Przybywa studentów z zagranicy i to nas bardzo cieszy, bo to pokazuje, że reformy, które wdrożyliśmy są reformami zmierzającymi w dobrą stronę. Jeżeli w ciągu roku ten wzrost jest rzędu 20 proc., to można powiedzieć, że to dość poważny ruch na tym rynku edukacyjnym - podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria prof. Daria Nałęcz, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.

Prof. Nałęcz podkreśla, że zagraniczni studenci do Polski przyjeżdżają nie tylko w ramach wymiany studenckiej, np. programu Erasmus, ale także na cały okres studiów. Dawniej decydowały się na to głównie osoby pochodzenia polskiego, ale teraz nasze uczelnie wyższe przyciągają swoją ofertą edukacyjną także studentów niemających polskich korzeni.

Reklama

Resort nauki wspiera przyjazdy zagranicznych studentów i prowadzi rozmowy z partnerami z innych krajów. Prof. Nałęcz podkreśla, że szczególnie ważne są kraje Partnerstwa Wschodniego, czyli zainicjowanego przez Polskę i Szwecję programu współpracy politycznej i gospodarczej pomiędzy Unią Europejską a sześcioma państwami z obszaru dawnego ZSRR. Kraje Partnerstwa Wschodniego to Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia i Ukraina - z nich pochodzi większość spośród 25 tys. zagranicznych studentów w Polsce.

- Mamy wielkie zainteresowanie kierunkami społecznymi, naukami ekonomicznymi, administracją, zwłaszcza w krajach Partnerstwa Wschodniego. Te kraje szykują się do przyłączenia do UE. Szukanie przez nich takiej wiedzy, jak ten rozwój w UE następuje, jakie reguły gry rządzą rynkiem europejskim, wydaje się bardzo pożądane - podkreśla prof. Nałęcz.

Najbardziej popularnym kierunkiem jest medycyna, którą chętnie wybierają Amerykanie oraz Skandynawowie - nie tylko z Danii czy Norwegii, ale nawet z Wysp Owczych. Prof. Nałęcz podkreśla, że ważnym czynnikiem jest akredytacja polskich uniwersytetów i akademii medycznych przez Stany Zjednoczone. To nie tylko gwarancja wysokiej jakości tych studiów, ale też możliwość wykonywania wyuczonego w Polsce zawodu w większości krajów świata.

- Z drugiej strony medycyna jest znacznie tańsza niż w innych krajach Europy Zachodniej czy zachodniej półkuli. Można powiedzieć, że jeżeli mamy 1 tys. Amerykanów czy ten rząd wielkości młodzieży uczącej się z krajów skandynawskich, wzrastającą liczbę młodzieży z Arabii Saudyjskiej, z Chin, z Malezji, która przyjeżdża na medycynę, to można powiedzieć, że to jest pogoń za najwyższą jakością za najniższą cenę - zauważa prof. Nałęcz.

Rozwija się również współpraca zagraniczna uczelni technicznych. Już w tej chwili do Polski przyjeżdża wielu Wietnamczyków, ale władze akademickie szukają nowych szans. Może nią być współpraca z uczelniami z Republiki Południowej Afryki, szczególnie w dziedzinach związanych z wydobywaniem i przetwarzaniem surowców. Prof. Nałęcz podkreśla, że chodzi już nie tylko o wymianę studentów, ale również o szanse pracy dla polskich naukowców.

Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego przekonuje, że dzięki przyjazdom studentów z zagranicy oraz wymianie naukowej zyskuje całe polskie szkolnictwo wyższe.

Kto stoi za podręcznikami szkolnymi?

- Wydaje się, że to jest szansa na poprawę miejsca polskich szkół w rankingach międzynarodowych. Im więcej będzie programów międzynarodowych, programów realizowanych w językach obcych, tym większa szansa na to, że przyjadą tu dobrzy profesorowie, którzy będą w tych językach też wykładali, że będzie młodzież na tyle ambitna, która będzie chciała ich słuchać. Profesorowie uczą się angielskiego, uczą się wykładać po angielsku. To niewątpliwie przekłada się na wyniki ich pracy, bo oswojenie z językiem też ośmiela w publikowaniu w tymże języku - zauważa prof. Nałęcz.

Według niej równie ważne są programy oferowane w języku polskim. Uczący się na nich studenci bardziej zżywają się z Polską, językiem i kulturą, a po uzyskaniu dyplomu utrzymują z naszym krajem większy kontakt.

Studenci mogą też zdecydować się na program łączony. Prof. Nałęcz podkreśla, że takie rozwiązanie najbardziej sprzyja nawiązywaniu kontaktów pomiędzy uczelniami.

- Niezwykle ważne jest to, żeby uczelnie mogły współpracować między sobą, żeby studenci studiowali jakąś część programu u siebie, a część za granicą. W ten sposób powstają programy wspólne. Na tym nam zależy równie bardzo, ponieważ to są kontakty, które potem przekładają się na kontakty ekonomiczne, ludzkie między krajami i to jest sposób na rozwój współpracy międzynarodowej - podkreśla wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »