W pracy kobieta realizuje się, a nie zarabia

Kobiety pracują z potrzeby "wyjścia do ludzi" i zerwania z łatką "kury domowej", a nie po to, żeby utrzymać rodzinę - taki obraz kobiety na rynku pracy wyłania się z badania "Godzenie ról rodzinnych i zawodowych kobiet i mężczyzn" *.

Głównym wyznacznikiem sukcesu w pracy są pieniądze, a większość kobiet w Polsce wciąż zarabia mniej od mężczyzn (przeciętnie 23 proc. - GUS, 33 proc. - Sedlak & Sedlak). Dlatego praca zawodowa pań jest często traktowana w naszym społeczeństwie jako samorealizacja lub nawet hobby, które przy okazji jest dodatkiem do rodzinnego budżetu - wynika z badania.

Model rodziny powoli ewoluuje z tradycyjnego w kierunku partnerskiego, jednak często tylko do czasu pojawienia się dzieci. Ojcowie niechętnie zostają w domu, argumentując, że zarabiają więcej, w związku z czym nierozsądne jest, aby to oni opiekowali się maluchami. Kobiety są więc postrzegane na rynku pracy jako obecne lub przyszłe matki. Pracodawcy wiedzą, że to one częściej biorą zwolnienia, kiedy dziecko jest chore.

Ma to swoje odzwierciedlenie w statystykach. Bez pracy pozostaje 575 na 1000 mężczyzn, a na 1000 pracujących kobiet przypadają 1104 niepracujące**.

Powstaje wiele inicjatyw, które mają zmienić zarówno postrzeganie kobiet na rynku pracy, jak i zwalczyć faktyczne problemy. Przed nimi jedna długa droga.

* Projekt "Godzenie ról rodzinnych i zawodowych kobiet i mężczyzn" jest realizowany przez Centrum Zasobów Ludzkich ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

** Dane GUS za 2009 r.

Szukasz pracy? Przejrzyj oferty w serwisie Praca INTERIA.PL

Reklama
Kariera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »