Początek końca czeskiej giełdy?
KIT Digital, czyli jedna ze spółek notowanych na giełdzie w Pradze, ogłosiła wczoraj, że wycofuje się z tego parkietu. Gdyby podobną decyzję podjęła któraś z firm z GPW, pewnie nawet nie wspomnielibyśmy o tym. Dlaczego zatem piszemy o KIT Digital? Bo to przypadek, który może wieszczyć początek końca czeskiej giełdy - pisze Bartłomiej Mayer w dzisiejszym newsletterze Businesstoday.pl.
KIT Digital zajmuje się przede wszystkim technologią przesyłu ruchomego obrazu przez internet. Zadebiutowała na czeskim rynku na początku 2010 r. Kilka miesięcy wcześniej wprowadziła swoje akcje do giełdowego obrotu w Nowym Jorku. Teraz jej władze postanowiły przenieść wszystkie akcje za ocean.
KIT Digital, choć jest notowana na głównym rynku praskiej giełdy, nie należy ani do największych, ani też do szczególnie ważnych spółek na tamtejszym parkiecie. Pod względem kapitalizacji plasuje się wprawdzie w połowie listy wszystkich notowanych w Pradze spółek, jednak obroty jej akcjami należą do najniższych na rynku. Mimo to wycofanie się KIT Digital z praskiego parkietu może być dla niego ważne. Chodzi o to, że dla giełdy, na której notowanych jest niespełna 30 podmiotów, odejście nawet najmniejszego to poważny cios. Już niedługo w Pradze będzie można handlować papierami zaledwie 25 emitentów, a liczba spółek notowanych na głównym rynku po raz pierwszy w historii spadnie do 13.
O tym, że praski rynek kapitałowy jest w regresie, świadczą także inne dane, choćby regularny spadek obrotów. W zeszłym roku wyniósł on niespełna 371 mld koron, czyli o 5 proc. mniej niż rok wcześniej. Jeszcze w 2008 r. łączne obroty były 2,2 razy, a w 2007 r. ponad 2,7 razy wyższe niż w zeszłym roku.
W ciągu czterech lat kapitalizacja praskiej giełdy spadła z przeszło 1,84 bln koron do nieco ponad 1 bln koron, czyli o 42 proc. Tylko w zeszłym roku łączna wartość spółek notowanych na czeskim rynku spadła o 328 mld koron, czyli o 23,6 proc. Aż trudno uwierzyć, że kilkanaście lat temu właśnie giełdę w Pradze (Burza cenných papírů Praha) stawiano GPW za przykład właściwego tworzenia rynku kapitałowego. Tamtejsza giełda została utworzona w listopadzie 1992 r., czyli niespełna 1,5 roku po naszej. Pierwsze notowanie akcji odbyło się jednak w Pradze dopiero w kwietniu 1993 r. (dwa lata po pierwszej sesji na GPW). W obrocie były wtedy akcje siedmiu firm (Warszawa startowała z pięcioma spółkami). Wkrótce jednak Praga o kilka długości wyprzedziła GPW. Już pod koniec czerwca 1993 r. do obrotu na czeskim rynku wprowadzono hurtem, w ramach pierwszej fali prywatyzacji kuponowej, aż 622 firmy. Dwa tygodnie później dorzucono kolejne 333 spółki. Nie był to jednak koniec hurtowych debiutów. 1 marca 1995 r. do obrotu na tamtejszym rynku weszło 674 emitentów. Był to element drugiej fali prywatyzacji kuponowej. Na GPW notowanych było wtedy zaledwie 65 podmiotów.
W szczytowym momencie na wszystkich rynkach (głównym, równoległym i wolnym) giełdy w Pradze znajdowało się 1716 spółek. Termin "znajdowało się" wydaje się w tym przypadku najwłaściwszy, ponieważ papierami zdecydowanej większość z nich w ogóle nie handlowano. Choć brzmi to jak żart, ale nie wszystkie firmy, których papiery były w obrocie, zdawały sobie sprawę, że... są spółkami giełdowymi. Nic więc dziwnego, że wkrótce zaczął się ruch w przeciwnym kierunku: firmy wycofywano z parkietu jeszcze szybciej, niż wprowadzano je wcześniej do obrotu. Rekordowy pod tym względem był rok 1997, w którym wolny rynek praskiej giełdy opuściło ponad 1,3 tys. podmiotów.
Sprawdź bieżące notowania indeksów światowych na stronach BIZNES INTERIA.PL
Jeszcze w 2001 r. w Pradze handlowano akcjami ponad 100 emitentów. Czesi byli jednak już dawno za Warszawą, ponieważ na GPW notowanych było wtedy 230 spółek. Co ciekawe, przez ponad 10 lat funkcjonowania czeskiej giełdy jedynym dostarczycielem spółek na parkiet był rząd, który w ramach prywatyzacji kuponowej sprzedawał istniejące już akcje. Na pierwszą publiczną emisję nowych papierów praska giełda musiała czekać aż do 2004 r. Wtedy to akcje wypuściła i weszła do obrotu firma farmaceutyczna Zentiva (od kilku lat nie ma jej już na giełdzie). Później podobnych przypadków było zaledwie kilka. Debiutowały na giełdzie: sieć komisów samochodowych AAA Auto, deweloperzy Orco Property Group i ECM - Real Estate Development, górnicza grupa New World Resources, producent włóknin nietkanych Pegas Nonwovens, austriackie towarzystwo ubezpieczeniowe Vienna Insurance Group oraz firma bukmacherska Fortuna (cztery z tych siedmiu spółek weszły równolegle na warszawski parkiet). Przedostatnim debiutantem (wyprzedził Fortunę) był wspomniany na wstępie KIT Digital. Choć Petr Koblic, prezes giełdy w Pradze, co jakiś czas wymienia w wywiadach kolejnych potencjalnych debiutantów - na parkiet miały wejść m.in. Československa Obchodni Banka (ČSOB), jeden z największych banków za naszą południową granicą, a także CS Cargo, czyli czeski odpowiednik PKP Cargo - na razie ich debiuty pozostają tylko w sferze marzeń. Dziś trudno nawet porównywać giełdę w Pradze z jej 25 spółkami do naszej, na której (na wszystkich rynkach, w tym także na nieregulowanym NewConnect) notowane są obecnie akcje blisko 840 firm. W pełni zasadne jest więc pytanie, jak długo jeszcze będzie działać wyraźnie zanikający rynek kapitałowy w Czechach.
Opr. KM
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze